fbpx

Trendy HR na 2022 – wróżenie z fusów czy analiza danych?

Jasne, druga połowa listopada, ale to już ten moment, kiedy dobrze się klikają wszelkie teksty prognozujące co będzie w przyszłym roku lub – w bliższej perspektywie – marzenie i klątwa SEOwca w jednym: ile zapłacimy za koszyk podstawowych produktów na Święta? Ale nie o tym tutaj przecież będzie 😉 I tytuł to też clickbait bo trendy w rekrutacji i ogólnym HRze są nam całkiem dobrze znane (i tak, biorą się z danych). Oto tekst właśnie na ten temat.

Kącik autopromocyjny

O tym co się będzie działo w HRach w 2022 opowiem ja i 67 innych osób z branży podczas konferencji o zaskakującej nazwie HR 2022 – w pełni online, w pełni za darmo. Zapisać się można tu. Impreza jest 3 grudnia, więc jest jeszcze chwila. Niepowtarzalna szansa usłyszenia mnie na żywo 😉

Miałam też przyjemność rozmawiania o danych w HR, a także kompetencjach przyszłości, a także – you guessed it – trendach w HR z Asią Kocik z Human Panel – warto przeczytać także ten artykuł (który zalinkuję jak tylko się pojawi).

Zapraszam! Piątek, 3 grudnia, scena Diveristy&Caring, o 14:00

Czarne chmury?

Najnowszy raport EY mówi o tym, że przyszły rok będą kształtowały trzy megatrendy: gig economy, great resignation i globalizacja talentów.

O gig economy pisałam już dawnooooo, jak zawsze wyprzedzając swój czas, no ale ja jestem future-prooferem z zawodu i powołania, także tego 🙃

Great Resignation – czyli fala rozstań spowodowana spadkiem lojalności pracowników, to także temat, który już poruszałam. Ponownie należy jednak zaznaczyć, że chodzi tutaj o rezygnację ludzi z pracy, a nie fale zwolnień. Od mojego wrześniowego wpisu zmieniło się jednak to, że znalezienie pracy jest obecnie łatwiejsze, więc rotacje są na wyższym poziomie niż przed pandemią (!). Po raz pierwszy w historii odnotuje się tak duży odsetek osób rezygnujących bez posiadania nowego miejsca pracy czy po wstępnym rozczarowaniu nowym miejscem pracy czyli po 3 miesiącach (to nawet 30% nowozatrudnionych!).

Globalziacja talentów to pokłosie sprawdzenia się w warunkach rozproszonych przez ostatnie dwa lata i brak perspektyw na zmianę. Przyświeca temu znane hasło: „właściwi ludzie, na właściwym miejscu, robiący właściwe rzeczy, we właściwym czasie”, które w domyśle ma brak trwałego zatrudnienia i zakłada „dzielenie się” talentem z innymi firmami. To nadal nie do pomyślenia dla większości polskich prezesów, ale w niektórych branżach powoli staje się normą.

Pomyśl o sobie

Silnie widoczne są także, już bardziej w skali mikro, bo odnośnie konkretnego człowieka, trendy związane z dobrostanem i zdrowiem psychicznym. Trzy najmocniejsze to: hasła ze słowem „employer”, dbałość o zdrowie psychiczne, wprowadzenie danych do HR.

Employer branding – czyli pokazywanie miejsca pracy jako fajnego i takiego, w którym warto pracować oraz employer advocacy – czyli angażowanie pracowników do promowania firmy jako dobrego pracodawcy, to działania odpowiadające wprost potrzebom młodych ludzi na rynku pracy. Pracodawca musi być autentyczny, a jego profil zbieżny z tym, co myśli o świecie kandydat lub kandydatka. Zetki są skłonne zarabiać mniej, jeżeli pracodawca będzie im odpowiadał światopoglądowo.

Dbałość o dobrostan, szczególnie w kontekście przepracowania, wypalenia zawodowego, a także piętna odciśniętego przez pandemię to ważny temat zauważany przez firmy. Wprowadzają one programy wspierające, zatrudniają inhouseowych terapeutów czy w odpowiedni sposób restrukturyzują benefity.

Aby firmy mogły zrealizować powyższe plus oprzeć się wielkiej rezygnacji muszą wsłucha się głębiej w to co mówią im pracownicy. Najlepszy sposób by to zrobić to oprzeć się na danych – niezależnie od tego czy będą to dane, które pomogą skrócić rekrutację czy dane, które faktycznie zmniejszą liczbę rotacji poprzez dostosowanie miejsca pracy do faktycznych potrzeb pracowników.

Czy to wróżenie z fusów? Nie – wszystkie te rzeczy tak naprawdę JUŻ się dzieją i to od Ciebie zależy czy wskoczysz na falę i wykorzystasz je odpowiednio czy zostaniesz z tyłu.

Fake newsy w rekrutacji

Fake newsy, czyli nieprawdziwe informacje rozprowadzane w celu zdezorientowania innych to chleb powszedni w 2021r. Są standardowym działaniem internetowych trolli, szczególnie w tematach kontrowersyjnych czy politycznych. Napędza to ruch, zwiększa podziały… Na jednym ze szkoleń z kompetencji przyszłości robię ćwiczenie, podczas którego pokazuję nagłówki nieprawdziwe i prawdziwe i uczymy się rozróżniać jedne od drugich. To już poważna sprawa, realna umiejętność potrzebna do funkcjonowania. Czy będzie to więc wpis z serii „kompetencje przyszłości„? Nie. Tym razem zmierzymy się z fake newsami w rekrutacji.

Fake news w rekrutacji natalia florek personal branding
Cienka granica między jednym a drugim.

CV lekko koloryzowane

Natalio, ale czy ja mogę to napisać? Słyszę bardzo często, gdy Klient lub Klientka, nad którego/ej CV pracujemy, zastanawia się nad wpisaniem czegoś co nie jest, hm, do końca zgodne ze stanem faktycznym. Spodziewacie się pewnie, że ja teraz uniosę się bardzo, krzyknę przerażona i zaprzeczę gorliwie. No więc, nie, takie zachowania nie są zupełnie w moim stylu 😉 A odpowiedź na to pytanie brzmi – o ho! – to zależy.

Po pierwsze, ważne jest to, co chcemy napisać. Czy można napisać, że było się Project Managerem/ką jeżeli zarządzało się projektami od A do Z, ale stanowisko się tak nie nazywało? Moim zdaniem tak, a wręcz bardziej obiegowa nazwa będzie czytelniejsza dla rekruterów. Czy można napisać, że pracowało się jako Project Manager/ka opisując doświadczenie matki/ojca? Tylko z dużym dystansem do siebie i ze skłonnością do ryzyka.

Często też pojawia się temat tego, że kłamstwo – nazwijmy rzeczy po imieniu, choć bardziej w duchu tego posta byłoby nazwanie tego fake newsem 😉 – jest nie do wyśledzenia czy sprawdzenia. Ha! Lepsi od Ciebie tak uważali. Serio, mam pod ręką co najmniej kilka soczystych anegdot, kiedy tego typu akcje zostały obnażone i to z całkowicie zaskakujących powodów (nigdy nie wiesz kto kogo zna!).

Ogłoszenie dalekie od planety Ziemi

A czy firmy kłamią w ogłoszeniach, Natalio? Oczywiście! Jak z nut! To skąd mam wiedzieć, czy faktycznie jest tak, jak piszą? Jak mówiły legendarne reklamy Dr. Pepper: you don’t know if you don’t try, ale rozumiem, że nie jest to obszar naszego życia, w którym chętnie rzucamy się w nieznane.

Na poważnie – najlepiej jest poszukać wspólnych znajomych lub znajomych znajomych na LinkedInie, których możesz spytać o atmosferę pracy. Portale jak GoWork dają trochę wiedzy na ten temat, ale trzeba pamiętać, że opinie decydują się wystawiać w większości osoby rozczarowane, zgorzkniałe, wyrzucone. Można zobaczyć na co ci niezadowoleni pracownicy narzekają najczęściej i zastanowić się czy jest to coś bliskie Twoim potrzebom, ale zawsze przepuść je przez filtr anonimowego postu w internecie.

Ostatecznym papierkiem lakmusowym jest oczywiście rozmowa kwalifikacyjna, na której już na własnej skórze wyczujesz czy to miejsce dla Ciebie czy nie. Zawsze po takich cringeowych rozmowach kwalifikacyjnych moich Klientów silnie odradzam im podjęcie pracy w miejscu, w którym intuicja podpowiada im, że nie będzie fajnie. Oszczędzają swój czas (i nerwy!), ale też czas i pieniądze firmy. Win-win.

Everybody lies

Jak głosił slogan kultowego, acz już odrobinę zakurzonego serialu Dexter. Myślę, że świadomi są tego zarówno rekruterzy jak i kandydaci, więc jakieś tam szare pole jest dozwolone. Ważne jest – jak przy każdym (fake) newsie – sprawdzanie źródeł. Skąd o tym wiem? Jak mogę zweryfikować prawdziwość tego, co widzę? Jaki interes ma autor w tym, że w to uwierzę. Ostrożność nie zaszkodzi.

I Ty zostaniesz analitykiem

„Unikatowe połączenie umiejętności analitycznych z kreatywnością” to zdanie, które wcale nie jest unikatem w dokumentach czy profilach na LinkedIn, które tworzę. Dlaczego? Już wiemy, że kreatywność jest w top 3 kompetencji przyszłości, ale co z tą analizą? Nie każdy umie w cyferki, a już na pewno nie każda praca tego wymaga… Prawda?

Dane to aktualnie najcenniejsze zasób, a umiejętności ich syntezy, czytania i wyciągania wniosków to klucz do wyrwania w przód lub zostania w tyle. Jeżeli to potrafisz, możesz swojej firmie przynieść wiele dobrego, więc wskakuj do dzisiejszego pociągu i przekonaj się dlaczego analiza i synteza danych to jak najbardziej umiejętność, którą musisz posiąść.

Ten wpis jest kolejnym odcinkiem serii o kompetencjach przyszłości, czyli takich, które zwiększą szansę na stabilne miejsce pracy w rzeczywistości jutra. Dotychczas można było dowiedzieć się o co chodzi oraz o: komunikacji, kreatywności, inteligencji emocjonalnej, zarządzaniu czasem, elastyczności poznawczej, zorientowaniu na usługi, kompetencjach cyfrowych, rezyliencji i life long learning.

analiza i synteza danych
Jakież to future-prooferskie! 🙂

Analiza i synteza danych A.D. 2030

Zdolności analityczne, kiedyś rozumiane jako umiejętności liczenia i interpretowania wyniku, a czasem także jako umiejętność robienia tabel przestawnych w Excelu, teraz przyjęły dużo bardziej wielowymiarową formę. Aktualnie analiza danych obejmuje:

  • umiejętność ustalania jakie dane są potrzebne i pozyskiwania ich z różnych źródeł
  • umiejętność obchodzenia się z danymi – „czyszczenia” ich oraz katalogowania
  • umiejętność rozpoznania i nazwania problemu na podstawie danych (a także jego późniejszego rozwiązania)
  • umiejętność tworzenia statystyk
  • umiejętność pokazywania i tłumaczenia osiągniętego rezultatu
  • umiejętność przełożenia danych na wynik i rozwój projektu bądź firmy

A ponieważ firmy są świadome, że dane to podstawa napędzania gospodarki i celowanej konsumpcji w tym momencie w czasie, w którym przyszło nam żyć, wiedzą też, że ich odpowiednie wykorzystanie napędza także ich biznes. Według raportu PwC o Higher Business Education 70% firm będzie w najbliższych 10 latach szukać tej umiejętności u swoich podwładnych.

analiza i synteza danych
Uczmy analizy i syntezy danych od małego 🙂

Co jeszcze mówi o Tobie umiejętność analizy?

Jak z wszystkimi kompetencjami przyszłości cel jest jeden – oprzeć się automatyzacji i uzbroić się na przyszłość. Jak często też bywa, ta kompetencja zazębia się z innymi i zazwyczaj informuje pracodawców, także o tym, że:

  • jesteś ciekawy/a świata, ale pozyskane informacje sprawdzasz pod kątem ich wiarygodności
  • potrafisz robić research, często na wielu poziomach i bez oznak zniechęcenia
  • jesteś unikatowym połączeniem wrażliwości na szczegół ze spojrzeniem w przyszłość i tzw. big-picture
  • potrafisz nazwać problem, a w domyśle również go rozwiązać
  • rozumiesz przełożenie danych na ciągłość biznesową i rolę, którą odgrywasz w finansowym sukcesie firmy

Trochę w tym siedzę i z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że nie ma drugiej takiej kompetencji przyszłości, która by w domyśle niosła kandydatom i kandydatkom tyle korzyści.

analitza i synteza danych
Analitycy przy pracy 😉

Jak obudzić wewnętrznego analityka

O, nie, Natalia, ja to tego w ogóle nie kumam… I co teraz? Jeżeli Twoje myśli uciekły gdzieś w takie rejony, mam dobrą i złą wiadomość:

Zła: analiza danych będzie dotyczyła Twojego stanowiska i nie ma takiej rzeczy, która może to powstrzymać.

Dobra: historie o tym, że rodzimy się z jakimiś predyspozycjami, że chłopcy są lepsi z matmy itp możesz włożyć między bajki – już dawno obalono tego typu teorie. Czas zakasać rękawy i poćwiczyć umiejętności analityczne. A sposoby, które zaraz tu podam, zadowolą nawet najbardziej zatwardziałego humanistę/kę:

Czytaj – poznawanie nowych historii, śledzeni wątków, poszerzanie horyzontów i ogólna stymulacja mózgu otrzymuje 10/10 w poprawie umiejętności analitycznych.

Graj i baw się – w gry planszowe, komputerowe, układaj puzzle, rozwiązuj łamigłówki. Związki przyczynowo-skutkowe to drugie imię analizy danych.

Obserwuj i słuchaj – w myśl Nunchi warto pamiętać, że ma się dwoje oczu i dwoje uszu, a tylko jedne usta. Czasem nastawienie się na odbiór pozwoli zaobserwować (i zanalizować!) otoczenie zupełnie na nowo.

Pytaj – w ten sposób otrzymujesz zazwyczaj wyjaśnienie danego zagadnienia rozłożone na czynniki pierwsze

A jak wolisz na lenia, zawsze możesz ściągnąć aplikacje na telefon, które wyćwiczą Cię w tym w sposób bardziej łopatologiczny. Hej, byle skutecznie – bo warto.

Czy mnie jeszcze pamiętasz? – Bumerangi w pracy

Literackie „być albo nie być” zostało aktualnie zastąpione w rekrutacji pytaniem: wracać czy nie wracać? Coraz popularniejsze staje się zjawisko pieszczotliwie zwanych bumerangów, wracających do firmy, z której wcześniej odeszły.

Czy warto rozważyć powrót? Czy jest ok być bumerangiem?

Tak, właśnie o tym przeczytacie w kolejnym, emocjonującym i pełnym zwrotów akcji wpisie.

Dlaczego bumerangi marzą o powrocie

Ostatnio na LinkedIn trafiłam na raport Human Panel o pracownikach wracających do firmy po przerwie. Oto kilka danych liczbowych, które każą myśleć, że ludzie lubią być bumerangami:

  • 15% pracowników wróciło do dawnego pracodawcy
  • 40% rozważa taką możliwość

Dlaczego tak jest? To proste – najbardziej lubimy te piosenki, które znamy. Wracamy do organizacji, której struktury i sposób działania są nam znane, zazwyczaj po przekonaniu się, że gdzie indziej jest mniej fajnie. Wdrożenie – koszmar większości moich klientów i lęk, że się nie sprawdzą – nie jest takie straszne, bo jest bardziej przypomnieniem niż faktycznym onboardingiem. No i może być tak, ze jest dodatkowy bonus i 100 punktów do fajności miejsca – ludzie, których się już wcześniej znało i kochało.

Ścieżka kariery

Czy HR chcą bumerangów?

To teraz druga strona medalu – czy firmy chcą przyjmować takich ludzi? Przecież odeszli, porzucili, nie chcieli? Badanie Human Panel wskazuje, że:

  • 76% HR-owców bardziej przychylnie patrzy na bumerangi teraz niż w przeszłości
  • 56% HR i 51% menadżerów nadaje wyższy priorytet aplikującym bumerangom niż, hm, nie-bumerangom
  • 40% HR-owców przyznaje, że zatrudniło ponad połowę bumerangów, które chciały wrócić
  • 33% HR i 38% menadżerów uważa, że to, że zaoszczędzą czas i pieniądz na onboardingu i wdrażaniu to jest super powód, by ktoś wrócił

Więc jeżeli rozważasz powrót do swojej eks-organizacji, to Twoje szanse są całkiem niezłe i należy porzucić obawy przed tym czy Cię będą chcieć i czy warto spróbować.

Już lecę!

Czy faktycznie warto wracać?

Oczywiście, (wiedzieliście, że to nadejdzie) – to zależy. Warto sobie jednak zadać kilka pytań przed kliknięciem „aplikuj”:

  1. Czy czynnik, który spowodował Twoje odejście, nadal tam jest? – Jeżeli był to szalony prezes, odległość od Twojego miejsca zamieszkania, zbyt duże obłożenie pracą na osobę warto zweryfikować czy coś się w tym fakcie zmieniło.
  2. A jak tam mosty? – Bo wiesz, jeśli masz wątpliwości, czy Twoje zachowanie przy odchodzeniu było ok, to pewnie jest spore prawdopodobieństwo, że Twój bumerang… nie doleci
  3. Z kim będziesz pracować? – masz niesamowitą przewagę nad innymi, bo insider’s knowledge o tym jak działa konkretny dział i czy jego sposób pracy jest zbieżny z Twoją wizją świata na pewno pomaga podjąć decyzję.
  4. Czy będziesz zaczynać od zera? – czy HR wezmą pod uwagę mozolnie budowaną karierę w ich organizacji i potem poza nią czy wracasz i od nowa budujesz swoją markę? Warto zrobić takie vibe check przed ostateczną akceptacją powrotu

No więc wiatry sprzyjają bumerangom, a jak bumerang czuje, że czas zakręcić z powrotem – to tak, jak najbardziej niech próbuje. Nie wiesz jak podjąć próbę – możesz zawsze napisać do mnie, autorki tekstu z największym zagęszczeniem słowa „bumerang” na cm2 oraz doradczyni zawodowej, która robi takie rzeczy 😉

Korpo kij i marchewka

Mimo że wszelkie poradniki bycia guru internetów mówią, by nie zanudzać opowieściami o sobie, ja jednak bardzo lubię ten temat i chciałabym kilka faktów tutaj przytoczyć. Jestem milenialsem, dorastającym na przełomie tysiącleci (JAK TO BRZMI!), jeszcze nie do końca z pokolenia „zajęć dodatkowych codziennie”, ale już na pewno z tego, że „trzeba mieć papier”, „trzeba się uczyć” itp itd.

Jeżeli ktokolwiek czytał tutaj moje zdanie na temat pracy w przyszłości, ten/ta wie, że to czego uczymy się teraz w szkołach właściwie jest losową próbą odpowiedzenia na to, co może się przydać za 20-30 lat na rynku pracy. Co myślą na ten temat dzisiejsi uczniowie, pisałam więcej tu.

nagrody i kary w pracy
Nagroda: uścisk dłoni prezesa 😉

Aktualnie coraz mocniej ma się trend edukacji alternatywnej, a jej najjaśniejsze punkty, takie jak brak ocen, swoboda w decydowaniu o aktywnościach, w których się uczestniczy, nastawienie na relacje, szacunek i swoje potrzeby coraz mocniej spływa do edukacji systemowej na całym świecie.

A, no i jest brak nagród i kar, zarówno w szkole jak i w domu. Udowodnione naukowo, że osoby, które kierują się motywacją wewnętrzną (czyli sami chcą, a nie bo się czegoś boją albo oczekują gratyfikacji) osiągają w życiu więcej. Dlaczego więc nagrody i kary mają się świetnie w korpo-środowisku?

  1. Każdy kocha dostać premię – z tym polemizować nie będę. I nawet nie podejmuję dyskusji o tym, czy to rzeczywiście takie super, bo czuję, że to przegrana sprawa 😉
  2. Kary i nagrody są wpisane w kodeks pracy – i dokładnie jest to tak nazwane. Bardziej chodzi oczywiście o kary, czyli kiedy można zwalniać, dawać nagany i inne tego typu hocki-klocki, ale też Kodeks stara się regulować wręczanie nagród, by niektórzy, hm, nie przesadzili 😉 ALE nomenklatura jest jaka jest, świadomość również, więc idzie w świat, że w miejscu pracy w standardzie są tego typu praktyki.
  3. Natychmiastowy rezultat – ale, jak zbadano, dość krótkotrwały. Mimo wszystko danie premii, podwyżki czy innej nagrody daje pracodawcom argument, że „przecież dostałeś/łaś”, a pracownikowi niejako zabiera śmiałość w pytaniu co dalej, kiedy pierwsze zadowolenie już minie.
  4. Efekt „Ty też tak możesz” – znaleźć się na dnie, ale i sięgnąć ku gwiazd. Pokazówka do drugie imię korporacyjnych nagród i kar.

No dobrze, ale co w zamian? Jakoś trudno sobie wyobrazić hordy silnie zmotywowanych wewnętrznie pracowników, którzy prą na bramę do biura by realizować swoje zadania dla rozwoju…

Kary wpisane są do kodeksu pracy.

Jak we wszystkim, co chociaż trochę zahacza o future-proofing – rozwaga i człowiek. Budowanie relacji z pracownikiem, opartej na jego przywiązaniu i tym, że jest się fajnym pracodawcą, jest dużo lepsze niż premia roczna. Czy będą to dodatkowe dni wolne, umożliwienie fajnego sposobu spędzania czasu, coroczne eventy z okazji rocznicy pracy… Ale zawsze w charakterze podziękowania, zauważenia, a nie nagrody. To odwraca faktyczny cel działania.

Co do kar, nie wypowiem się. Brakuje mi dyplomacji, do której zachęcam właśnie w takich sytuacjach.

Stakeholder management – czy już to robisz i dlaczego warto?

„Stakeholder management” to hasło, oraz jego mniej lub bardziej pokraczny, polski odpowiednik, szturmem bierze ostatnio robione przeze mnie CV menadżerów wysokiego szczebla. Dlaczego zarządzanie interesariuszami – bo tak to niestety po polsku brzmi – jest obecnie cechą, którą warto się chwalić i jak się dowiedzieć czy już to robisz? Read on, my friend!

Każdy ma swojego stakeholder’a

Mimo że hasło brzmi bardzo oficjalnie, stakeholderów spotykasz codziennie: są to osoby, które mają największy wpływ na Twoją pracę. A stakeholder management to proces tworzenia i utrzymywania z nimi dobrych relacji, co docelowo ma doprowadzić do jakiejś fajnej gratyfikacji, a krótkofalowo ułatwi realizację własnych pomysłów.

Stakeholder management jest umiejętnością szczególnie pożądaną w zawodach lub firmach działających projektowo lub gdzie kilka zespołów musi dowieźć swoją część na czas, a każdy z nich odpowiada za coś (i przede wszystkim PRZED kimś) innym.

Nie jest to jednak tak proste jak „szef mnie lubi” – zarządzanie interesariuszami to zaplanowanym proces, w którym wykorzystuje się bardzo konkretne cechy, umiejętności i strategie.

stakeholder management
Stakeholder management – wymaga zaplanowania i precyzji

Szybki plan stakerholder managera

Temat znalazł się na łamach mojego bloga, bo skuteczny stakeholder management w dużej mierze opiera się na moich ulubionych kompetencjach przyszłości (w ostatnim odcinku gościliśmy umiejętność uczenia się przez całe życie i ciągłego poszerzania kompetencji). Zanim jednak przejdziemy do konkretnych działań, warto mieć plan: od ogółu do szczegółu, jak w szkole 😉

  1. Po pierwsze, rozpoznaj kto jest stakeholderem w Twojej sytuacji, ilu ich jest i kto ma jaką moc i rangę. A potem zastanów się co od każdego z nich oczekujesz w odniesieniu do realizowanego projektu.
  2. Zaplanuj w jaki sposób, jak często i w jakim celu będziesz z nimi rozmawiać. Odpowiednio dobierz metodę komunikacji oraz styl raportowania do wymagań i sposobu bycia każdego z interesariuszy.

Mamy bazę – z kim i o co toczy się gra 🙂 Teraz rozpoznaj jakimi narzędziami warto ją toczyć:

Komunikacja – wspomniana już oraz szeroko opisana tu, jednak jest podstawowym narzędziem do zjednywania sobie stakeholderów oraz realizacji (wspólnego) celu.

Przywództwo – porywanie tłumów to cenna umiejętność pod kątem przekonania przełożonych, że Twój pomysł JUŻ zaprzęga innych do pracy

stakeholder management
Stakeholder management meeting z widokiem na brzydki dywan 😉

Zarządzanie potrzebami – czego chce klient? czego chce interesariusz? Ty to wiesz i na to odpowiadasz.

Negocjacje – fajnie by było dostać 100%, ale to mało realne. Umiejętność argumentacji i dyskusji pozwala zbliżyć się do tej liczby.

Rozwiązywanie problemów – każdy wie, że przychodzi się z rozwiązaniem (dobrym 😉

Planowanie – i przewidywanie zdejmują z barków Twojego interesariusza, a także Twoich znaczną część stresu. Fajnie!

I teraz następuje nagły zwrot akcji – a może dla niektórych oczywisty – głównym celem tego wpisu nie było podanie ABC co robić by szef/szefowa był nam przychylny, wszak stakeholder management to przede wszystkim jak najlepiej zrealizowane zadania i skończone projekty. Korzyści dla nas płyną z dobrze i celowo wykonanej pracy. A to, że wyszła nam gotowa checklista cech do wpisania w CV, to jakoś tak przez przypadek… 😉

Osobista Rada Nadzorcza – hot or not?

Osobista Rada Nadzorcza (ORN, nie mylić z ONR 😉) to koncept, z którym spotykam się coraz częściej i nie wiem co o nim myśleć.

Na początek: czym jest Osobista Rada Nadzorcza (Personal Advisory Board)?

Jest to grupa ludzi, których się radzisz przed podjęciem kluczowej decyzji (zawodowej). Nie są to jednak tacy zwykli ludzie, których normalnie byś pytał/a (siostra, chłopak, przyjaciele), a osoby, które w Twojej dotychczasowej karierze zawodowej czymś Ci zaimponowały, czegoś nauczyły lub uzupełniają cechy, których sam/a nie posiadasz. W pewnym sensie mentorzy, ale bardziej ad hoc. Osoby, których insight pomaga w rozwijaniu Ciebie i Twojej kariery, dzięki nim przekraczasz swoje limity.

osobista rada nadzorcza
Moja Osobista Rada Nadzorcza debatuje nad stanem moich finansów. Inscenizowane 😉

Zdania są podzielone – czy tworzysz taką radę oficjalnie zapraszając do niej członków czy jednak jest to lista uformowana w Twojej głowie. Zapewne decyzja do podjęcia indywidualnie, aczkolwiek wszystkie scenariusze, które rozegrały się w mojej głowie gdy ktoś podchodzi i zaprasza były raczej 😬 niż 👍

Osobista Rada Nadzorcza – Twoi właśni Avengersi

Kogo warto mieć w ORN? Niczym Planetarianie lub, dla młodszego pokolenia, Avengersi, każdy powinien mieć supermoc. Najlepiej taką, której nie masz Ty. Na przykład:

rozbudowany network – na tym zawsze można skorzystać, a jeżeli jest on jeszcze na dodatek branżowy, skracasz sobie ilość podań ręki do uzyskania istotnych dla Ciebie spotkań lub informacji.

wyższe stanowisko / większe doświadczenie – bo to zapewne Twój późniejszy cel. Pytanie u źródła to droga na skróty!

to samo / podobne stanowisko w innej organizacji – dobry punkt odniesienia

niższe stanowisko niż Ty – dla nadania perspektywy i pokory

wiedzę z zakresu prawa / podatków / social mediów / technologii / finansów / marketingu – wiesz o co chodzi: osoby, które wiedzą dużo na potrzebny Ci w danym momencie temat

wsparcie – czy będzie to partner, rodzic czy terapeuta, ktoś kto czuwa nad emocjami i well-being też jest tutaj niezbędny

Wszystkie te osoby musisz znać osobiście i im ufać. Jednocześnie nie wyklucza to z listy na przykład podcasterów czy innych „głów z internetu”, które możesz obejrzeć, posłuchać lub poczytać gdy pali Cię jakiś problem. Jeżeli mieć już ORN to z ekspertami światowej klasy!

osobista rada nadzorcza
Wspólne działanie dla Twojego dobra. Jeszcze bardziej inscenizowane 😉

Czy Osobista Rada Nadzorcza to dziwny koncept?

O ile czerpanie z doświadczenia i wiedzy innych wydaje mi się cenną i konieczną umiejętnością, jakieś specjalne ustrukturyzowanie tego i nadanie procedur wydaje mi się sztuczne i nienaturalne. Jednak to JA. JA nie mam problemu z pytaniem, pytaniem o radę czy proszeniem o pomoc.

Widzę wartość nawykowego korzystania z Rady dla osób, które mają problem z podejmowaniem decyzji, podejmują ją w obszarze zupełnie poza ich strefą komfortu / wiedzy lub boją się zmian. Kilka słów wsparcia podparte faktami, może zdziałać cuda dla pewności siebie.

4 powody, dla których zasługujesz na awans

Nie, że nie zasługujesz na niego BEZ powodu 😉 Mnie nie musisz przekonywać, ale czasem o tym, że już czas na awans trzeba przekonać swoich przełożonych. Oto kilka niezawodnych pomysłów na to, by dobrze przygotować się do tego typu rozmowy (a potem zamówić nowe wizytówki ;).

1. Zasługujesz na awans, bo: działasz strategicznie

Strategicznie i podprogowo! Sytuacji prowadzących do potencjalnego awansu może być wiele: odejście lub awans kogoś ze stanowiska, na które aspirujesz, restrukturyzacja czy cykl ocen okresowych. Jest coś, co łączy je wszystkie: nigdy nie są spontaniczne. Twój przełożony/a, nie obudził się dziś w środku nocy i nie krzyknął „o rany! awansuję dziś Kubę / Asię / wpisz swoje imię!”. Decyzje, a także budżetowanie płac, następuje z dużym wyprzedzeniem (zazwyczaj budżet bywa „klepnięty” do końca stycznia i dotyczy zmian kadrowych i płacowych, które będą miały miejsce przez cały rok rozliczeniowy, z buforem na nagłe zwroty akcji).

jak prosić o awans i podwyżkę
Zasługujesz na awans na 100%, ale przygotuj się odpowiednio do poproszenia o niego.

To dobra i zła wiadomość. Zła, bo ciężko dyskutować z decyzjami podjętymi i przyklepanymi dawno temu, gdy masz na to czas i miejsce jedynie podczas ocen okresowych. Dobra – masz mnóstwo czasu na sygnalizowanie swojej gotowości, sugerowanie, że jak nie Ty to kto itp. Sugeruję zintensyfikować starania w okresie, gdy firma zamyka stary budżet i otwiera nowy 😉 Lub gdy ten-człowiek-którego-zastąpisz, składa wypowiedzenie.

Dobór odpowiedniego momentu jest kluczowy, bo chcesz być na short-liście, wtedy kiedy zapadają decyzje. Jeżeli zasygnalizujesz gotowość dopiero na rozmowie okresowej lub gdy koleżanka na ostatnich nogach odbiera od Was prezentową wyprawkę dla maluszka, zakład o pistacjowego ptysia z Ms. Mellow, że będzie już po ptakach.

2. Zasługujesz na awans, bo: jesteś najlepszy/a

Nie jesteś jednak jedyny/a w puli i na pewno ne jesteś jedyny/a, który tak o sobie myśli. Często, gdy dochodzi do rozmowy o podwyżkach i awansach, chętny do tego pracownik pyta, co może zrobić by na owy awans zasłużyć. Według mnie takie działanie jest błędne. To znaczy, jasne, można pytać, a potem dostać dodatkowe zadania by udowodnić, że jest się ok. Pracować niejako na wyższym stanowisku, ale bez nazwy i bez kasy. Fail.

Ponieważ, jak już wiemy, działamy strategicznie, strategicznie wiemy też jakiego typu cechy, zadania i działania są potrzebne i wykonywane na stanowisku, na które aspirujemy. Nikt nie musi Ci tego mówić i nie musi być sytuacji, w której obwieszczasz: „halo, uwaga, od teraz robię więcej, bo chcę awaaaansss!”

Jesteś najlepszym wyborem, bo:

a) zagadujesz podprogowo na ten temat i sygnalizujesz, że to dobry pomysł w odpowiednim momencie

b) już teraz, nieproszony/a wykazujesz się inicjatywą i zaangażowaniem, walidując tę tezę i zbierając amunicję…

jak prosić o awans i podwyżkę
W Twoich rękach by zobaczył/a!

3. Zasługujesz na awans, bo: masz na to dowody

…która doprowadza nas do punktu nr 3. Mamy odpowiedni moment i odpowiedni mindset, teraz trzeba zebrać twarde fakty, by móc podeprzeć swoje plany konkretami.

Po pierwsze, już możesz powiedzieć o wykonywaniu obowiązków wykraczających poza Twoje stanowisko.

Po drugie, pracując zbierasz konkretne liczby potwierdzające Twoją superowość . Chodzi o to, co zawsze – pieniądze. W jaki sposób Twoje działanie wpłynęło na cel firmy? Usprawniłaś jakiś proces, który pozwolił zaoszczędzić czas, a tym samym hajs? Znegocowałeś ceny o x% co równa się dziesiątkom milionów dolarów?

Po trzecie, mając tak konkretne dowody oparte w swojej pracy, odsuwasz na bok czynnik osobowy. Wiesz, że nie jesteś jedyną osobą w zespole, zapewne nie tylko Ty zbroisz się do awansu. Twoje argumenty pozostają jednak całkowicie w sferze biznesu, a wiedz, że to rzadkość.

4. Zasługujesz na awans, bo: potrafisz o tym mówić

Jest odpowiedni moment, grunt jest przygotowany, a w dłoni dzierżysz argumenty. Teraz czas na oficjalną rozmowę z decydentami. Wybierz moment wystarczająco wczesny, by oficjalne decyzje jeszcze nie zapadły, jednak po tym jak minie trochę czasu od Twojego podprogowego przygotowywania 😉 Zaplanuj rozmowę, znajdź salę i wolne pół godziny przełożonego. To zbyt poważne sprawy by się łapać na korytarzu.

jak prosić o podwyżkę i awans
Jesteśmy przygotowani na najtrudniejsze pytania!


Gdy już przedstawisz o co chodzi, wyłuszczysz swoje argumenty, dorzuć jeszcze posypkę z:

Planów – jak widzisz siebie na tym stanowisku. Może masz już pomysł na jakieś usprawnienia, oszczędności, nowości?

Samorozwoju – tak, celem jest zdecydowanie pokazanie Twojej wybitności i nie możliwości zastąpienia, jednak jeżeli sam/a powiesz o rejonach, w których widzisz możliwość poprawy i chęć nauki, Wasze spotkanie nabiera dodatkowego, korzystnego dla Ciebie wymiaru

Zrozumienia – jak nie zapytasz, to pewnie nie dostaniesz, jednak bądź też przygotowany/a, że nawet gdy zapytasz, możliwe, że nie dostaniesz. Nie musi się to wiązać z Tobą, jest wiele powodów, dla których tego typu prośby są odrzucane. Nawet jeśli awans i podwyżka nie nastąpi teraz to Twoje przygotowanie do rozmowy oraz pozytywne i rozumiejące nastawienia do możliwości odmowy na pewno punktują na przyszłość.

Ludzie są różni – serial „Role w zespole”

Natalia „Ludzie są różni” Florek, tak będzie wyryte na moim nagrobku, jeżeli tylko nie wyjdzie opcja z zostaniem drzewem. Nie wiem ile razy powiedziałam to w swoim życiu, ale zupełnie szczerze wierzę, że jest to absolutna podstawa tworzenia relacji międzyludzkich, komunikacji oraz świadomości swojego wizerunku (zawodowego). A dziś będzie o stopień wyżej – o tym, że ludzie są różni, a środowisko zawodowe, niczym maszyna losująca lotto, randomowo łączy ich w zespoły o wspólnym celu.

Jak ogarnąć swoją rolę w zespole? Zapraszam na dzisiejszy, całkowicie (no prawie) nienaukowy tekst 😀

Z czego wynikają role w zespole?

No co Ty, Florek, o czym Ty w ogóle do mnie rozmawiasz, oczywiście że z…

  1. zadań
  2. doświadczenia
  3. stanowiska
  4. predyspozycji (post poświęcony poznaniu ich jest tutaj)
  5. wszystkie powyższe

Jest też multum teorii analizujących jak te aspekty oddziałują na siebie nawzajem: kolory osobowości, Belbin, teoria uzupełniania talentów… polecam zainteresowanym zgłębienie o co chodzi.

Ja jednak zadam Ci ważniejsze pytanie: jaki jest Twój ulubiony serial? (albo, jeżeli jesteś mną, jakie jest Twoje 16 ulubionych seriali, na które poświęcasz tak zawstydzająco dużo swojego czasu?)

Byc Moniką do Twojego Rossa

Pomyśl o zespole, w którym pracujesz, jak o obsadzie serialu. Tak, każde z Was zostało obsadzone w jakiejś roli, bo spełniło mniej lub bardziej formalne kryteria ku temu i teraz, wspólnie dążąc do „jak największej oglądalności” robicie swoje.

Dobry zespół jest kluczem do sukcesu. O, tak jak oni. Źródło: HBO Polska Instagram

Pomyśl teraz o tym serialu, który lubisz. Czy mam rację mówiąc, że lubisz go między innymi dlatego, że jest dobrze zagrany? Że czuć chemię między odtwórcami głównych (a w dziełach naprawdę dobrych, również drugoplanowych) ról? Dobrym przykładem jest tutaj spotkanie po latach bohaterów „Przyjaciół”, które idealnie pokazuje jak dobry był z nich team te 20 lat temu i – zpaewne – dlaczego osiągnęli taki sukces.

Teraz będzie smutno. Pomyśl o serialu, w którym wymienia się znaczna część obsady albo kluczowy bohater_ka znika/ginie. Czasem to super zabieg stylistyczny, ale częściej nowa dynamika wymaga przyzwyczajenia się. Tak wygląda zespół po zmianie w obsadzie. Hej, to byłby zupełnie inny program gdyby Cersei Lannister grała Rebel Wilson!

Role w zespole – strategie

Przede wszystkim – nie przyzwyczajaj się, ale doceń kiedy chemia jest na poziomie Friendsów, Mare z Easttown czy nawet, serio dziwię się, że to piszę, New Amsterdam.

Wiedz jaka jest Twoja rola – czy jesteś bardziej od „team spirit” czy od dyscypliny i dokańczania projektów. A może tego i tego? Jaka by nie była – graj ją i graj na swoich mocnych stronach.

Rodzina, która robi sobie straszne rzeczy, ale obsada i ich chemia 11/10 – cel osiągnięty. Źródło: Succesion Instagram

Obserwuj innych i zastanów się, kogo Wam brakuje. Czy jesteście jak dzieciaki ze Stranger Things bez Dustina? Warto o tym wspomnieć i mieć wpływ na kolejne decyzje rekrutacyjne, wszak różnorodność zawsze podnosi efektywność.

Dobra drużyna to podstawa sukcesów (serio, już nie o serialach, ale zbilansowany zespół jest bardziej efektywny – true story!), więc staraj aktywnie działać by być częścią właśnie takiego castu!

Zostań nunchi – ninją i opanuj relacje międzyludzkie

Byłam tą osobą, która wpadała do sali pełnej osób i widząc ich niezbyt szczęśliwe miny, radośnie pokrzykiwałam „Ej, wyluzujcie, przecież nikt nie umarł!” by dowiedzieć się, że właśnie przed chwilą jedno z nich dowiedziało się o śmierci bliskiej osoby. Byłam tą osobą, która wypytywała o szczegóły nowej znajomości damsko-męskiej, zupełnie nie zrażona, że wypytywana osoba skwitowała temat „to długa historia” – ja przecież mam czas! Dojrzałam, przemyślałam, poszłam w dyplomację i komunikację nastawioną na szacunek i fakty, a potem jeszcze po drodze poznałam nunchi.

Nunchi to koreańska sztuka budowania dobrych relacji, którą poznałam dzięki książce Euny Hong. Relacje te buduje się w oparciu o inne osoby, intuicję i „wyczucie”. Przychodzi na myśl anglojęzyczne „read the room”, czyli odczytanie nastroju i atmosfery spotkania i odpowiednie reagowanie. Dokładne przeciwieństwo tego, co robiłam w okresie wspomnianym w pierwszym akapicie.

A dlaczego w ogóle o tym piszę? Nunchi jest nieocenionym narzędziem podczas rozmów rekrutacyjnych, odnajdowaniu się w nowym miejscu pracy, a także by zdrowo funkcjonować w zespole, w którym jest się już jakiś czas.

Nunchi w pracy

Książka Hong, z pochodzenia Koreanki, szczegółowo opisuje zawiłości nunchi, sposoby jego stosowania i zabawne sytuacje gdy go zabrakło. Polecam Waszej uwadze, a tymczasem skupiam się na tym, na czym znam się ja – czyli zachowaniu w środowisku zawodowym.

nunchi natalia florek doradca zawodowy
Ja, mój hamak i książka – idealne warunki do zgłębiania nunchi

Jedną z zasad nunchi jest to, że gdy dołączasz do spotkania, wszyscy obecni byli tam przed Tobą, Zdążyła się już zawiązać atmosfera, padło już kilka zdań. Nie jest więc to moment na żarty czy wielkie wejście. Obserwuj. Opróżnij umysł z uprzedzeń. Zobacz, jak Twoje wejście zmieniło pomieszczenie i dostosuj się odpowiednio. Dzięki temu zdobędziesz pozycję osoby, która zachowuje się stosownie do sytuacji i szanuje czas oraz uczucia innych.

Nigdy nie omiń okazji by milczeć. Lubię mówić, lubię prowadzić dyskusję i być w jej centrum. Nauczyłam się jednak czasem NIE mówić i bardzo to polecam – nie tylko ja, ale jest to jedna z zasad nunchi. Kiedy Ty nie mówisz, inni mówią za Ciebie, często udzielając odpowiedzi na niezadane przez Ciebie pytanie. Słuchając, dowiesz się więcej niż mówiąc, co bywa też bardzo przydatne – wszak słuchając, zaczynasz wyłapywać wiele informacji „między słowami”. A te to bardzo cenna waluta w strefie zawodowej: możesz się przygotować na zmiany lub wyczuć czy dziś jest dobry dzień by zagadać o podwyżkę.

Pamiętaj o zasadach dobrego wychowania, reaguj szybko i myśl: to co mówisz i robisz może potencjalnie sprawić komuś przyszłość, a wtedy nunchi leci na łeb na szyję i trudno odbudować relację. Nie chodzi o to, by być wycofanym, cichym i wystraszonym: chodzi o to, by świadomie reagować na atmosferę wokół siebie i dostosowywać swoje zachowanie i wypowiedzi do otoczenia.

Zwinność i elastyczność to podstawy postawy pracownika przyszłości, a nunchi wpisuje się w to idealnie. Wymaga od nas samoświadomości, okazjonalnego dyskomfortu, ale pozytywne efekty są długofalowe.

Polecam!

A jeżeli jesteś w trakcie szukania pracy, pamiętaj, że już 08.06 premiera naszego kursu #dajSIĘzatrudnić , który przeprowadzi Cię przez wszystkie elementy aplikacji i rekrutacji w duchu przyszłości i w zgodzie z nunchi 🙂