fbpx

Kilka super łatwych sposobów na osiągnięcie szczęścia

Zawsze jak piszę post z tego cyklu* mam wątpliwości czy nie jest to zbyt odległe od mojego „core business”, lub jak kto woli, ja na pewno nie, korbiznesu. A potem, bardzo szybko wszystkie statystyki i badania naukowe przywołują mnie do porządku i wiem, że dbanie o swój dobrostan psychiczny jest podstawą bycia nie tylko dobrym pracownikiem, ale też sprawnego funkcjonowania w ogóle. Więc warto pisać.

*Cykl jest inspirowany wspaniałym, naukowym szkoleniem o szczęściu – The Sceince of Well-being uniwersytetu Yale i tym, że równowaga pomiędzy życiem osobistym i pracą oraz ogólne zadowolenie z życia jest kluczowe w byciu efektywnym pracownikiem. Przeczytaj część 1, 2, 3 i bonus tu.

Było już o tym co nie daje szczęścia i dlaczego nasz mózg mimo wszystko myśli, że tak jest. Dziś zmierzmy się więc z tym co robić, by nasz umysł jednak tak nie myślał.

Oto 3 łatwe strategie do opanowania własnego szczęścia. Potwierdzone przez – you guessed it – amerykańskich naukowców ;P

Co tak NAPRAWDĘ jest super?

Wiemy już, że nie są to pieniądze ani dobra materialne, kto zgłębił szkolenie wie też, że nie jest to „super wygląd”, „dobra praca” ani „szczęśliwy związek” – celowo w cudzysłowie, bo czy w ogóle da się to jakoś zdefiniować i określić? Więc co?

Oto strategia nr 1 – inwestuj w doświadczanie.

Koncert, wyjazd, wyjście do muzeum czy inne „spędzanie czasu” wygrywa z nową sukienką czy samochodem z wielu powodów. Po pierwsze, ma określony czas trwania i nie da się go dokładnie powtórzyć, więc się nie znudzi. Z tego samego powodu dają nam też możliwość wspominania i swoistego przeżycia jeszcze raz. Dają też punkty do relacji – inni ludzie chcą słuchać o tym „jak gdzieś było / czy jedzenie jest tak dobre, jak mówią / o przygodzie kiedy okazało się, że samolot odleciał bez Ciebie” . Ogólnie lepiej odbierają też osoby, które opowiadają o tego typu rzeczach niż o dobrach materialnych.

Wiemy też, że porównywanie jest szkodliwe dla naszego szczęścia, a doświadczenia porównuje się trudniej. Weźmy taki koncert Arctic Monkeys z Open’era z 2013 roku – niektórzy mówią, że był najlepszy z całego festiwalu. Możliwe, ale wtedy ja i mój serdeczny przyjaciel Adaś rozpracowaliśmy o jeden gin za dużo i wykorzystaliśmy wszystkie możliwości dawane nam przez silent disco (których nie ma znowu tak wiele), nie widząc ani sekundy koncertu. I też było super, jedno z moich ulubionych Openerowych wspomnień prawie 10 lat (i prawie tyle samo festiwali) później.

Czas na dowody naukowe, a nie jakieś opowieści o koncertach milion lat temu 😉 . Van Boven i Gilovich zapytali ludzi o coś na co wydali w ostatnim czasie więcej niż 100$ i określenie w skali od 1 do 10 ile dało im to radości (tym ludziom, nie naukowcom). Doświadczenia wypadają lepiej we wszystkich trzech kategoriach: zadowolenia (7,5 vs 6,6), zadowolenia po dłuższym czasie (6,4 vs 5,4) oraz poczucia dobrze wydanych pieniędzy (7,3 do 6,4). W innym badaniu udowodniono, że samo planowanie doświadczenia daje więcej satysfakcji niż planowanie zakupu czegoś materialnego!

Natalia Florek Personal Branding Doradztwo Zawodowe Szczęście well-being work-life balance mindfulness operner
Przeżyjmy to jeszcze raz – klasyczny, openerowy widok 😉

Zalety wybicia z rytmu

Jednym z głównych wrogów szczęścia była rutyna i przyzwyczajenie, więc logicznie wjeżdża tu

strategia nr 2 – doceń to co masz

Ale frazes, aż przewróciłam oczami. Ale tak jest! Szczególnie poleca się modne teraz mindfullness, poczucie głębokiego doświadczania danej rzeczy, smakowanie się w nim. Chodzi o to, by w momencie kiedy dzieje Ci się coś fajnego, zatrzymać się na chwilę i faktycznie to poczuć. Dzięki temu do mózgu bardziej dociera, że jest Ci dobrze i zapamiętuje to doświadczenie na dłużej i w większych szczegółach. Nazwano to, bardzo copywritersko, „Power intervention” – myśl o przyjemnym doświadczeniu przez 8 minut przez 3 dni, a będziesz bardziej poytywna/y nawet 4 tygodnie później!

Wiecie co jeszcze pozwala docenić to, co się ma i pasuje w kliszę tego akapitu? Wyobrażenie sobie, że mogłoby tak NIE być. Opisywanie sytuacji, w której Twoje losy toczą się gorzej od razu poprawiają humor! I – może ktoś już to przewidział, ale tak, nadchodzi – carpe diem. Co jeśli >>ta rzecz<< przytrafia mi się ostatni raz? To hasło: „pomyśl, że jesteś tu ostatni raz”, przyświecało nam zawsze gdy byłyśmy we wspólnej delegacji z Celiną, (którą serdecznie pozdrawiam!). Myślę, że dzięki temu obie zjadłyśmy i zobaczyłyśmy rzeczy, które inaczej by do nas nie trafiły. A, i był też ten raz, kiedy zupełnie randomowo piłyśmy szampana z szejkami naftowymi, ale to historia na innego bloga 😛

Trzecim sposób na docenienie tego co mamy jest wdzięczność. Jeżeli codziennie spiszesz 5 rzeczy, za które jesteś wdzięczna/y Twoja ogólna ocena samopoczucia wzrośnie. Szybko, zrób to ćwiczenie od razu! 3… 2… 1… A teraz, dla dodatkowego efektu, znajdź kogoś, z kim się nim podzielisz!

Natalia FLorek personal branding doradztwo zawodowe delegacja praca kariera szczęscie work-life balance szanghaj metro
Nie da się ukryć, że delegacje często wyglądały też tak, więc tym bardziej szacunek dla yolo z Celiną.

Reset świata

Kolejny raz wrócę do porównywania, bo tego dotyczy ostatni akapit tego przydługiego wpisu. Wiecie, że mózg porównuje losowo – po prostu wybiera dowolny punkt odniesienia, a jak się trochę zastanowi, to porównuje nas w górę, czyli zawsze niekorzystnie.

Na pomoc wkracza strategia nr 3 – wyzeruj punkty odniesienia

Czyli sam/a wybierz do czego się będziesz porównywać. Miej świadomość, że możesz porównywać się w dół albo wcale. Unikaj mediów społecznościowych. Używaj techniki stop – kiedy się złapiesz na porównywaniu po prostu powiedz sobie – uwaga, będzie skomplikowane – STOP. Twój mózg dostanie wtedy zimny prysznic, że znowu nie robi Ci przysługi i przestanie. To tak na szybko.

Okazuje się także, że jedzenie czekolady po kosteczce daje nam więcej radości niż cała tabliczka. Odcinek serialu robi lepiej niż nocny binge-watch. Rób przerwy w przyjemnościach, by docenić je bardziej. I zmieniaj, kombinuj, odczekuj przed kolejnym powtórzeniem czegoś co lubisz. Nie zamawiaj zawsze tej samej pizzy, mimo że jest Twoją ulubioną. Nie jeździj na każde wakacje w to samo miejsce.

Zobaczysz, że taki zresetowany świat przyniesie Ci samo dobro.

Czas ucieka – ujarzmij go! (to kompetencja przyszłości!)

Ten wpis jest kolejnym odcinkiem serii o kompetencjach przyszłości, czyli takich, które zwiększą szansę na stabilne miejsce pracy w rzeczywistości jutra. Dotychczas można było dowiedzieć się o co chodzi oraz o: komunikacji, kreatywności i inteligencji emocjonalnej.

Ostatnio widziałam mema, o tym, jak poczuć ile trwa minuta. Potrzebne do tego jest robienie planka czy czekanie na mikrofalówkę. W naszym przypadku ta rozmowa odbyła się podczas morsowania – tak, MORSUJĘ ;P – w jakiejś minusowej temperaturze na wietrze i w morzu. Było tak paskudnie, że na gdyńskim bulwarze nie było żadnych ludzi, więc fejm związany z wchodzeniem do wody też raczej umiarkowany. Mimo to, jak co tydzień, weszliśmy, ponarzekaliśmy, zgrabiały nam ręce i rozeszliśmy się do domów. Każde z nas, z sobie znanych powodów, znajduje na to czas w każdy sobotni poranek. I o tym będzie ten tekst – o zarządzaniu swoim czasem oraz o priorytetach (poprzetykany śródtytułami z pewnej piosenki, która może posłużyć za soundtrack do tego postu) .

Natalia Florek Personal Branding kompetencje przyszłości jak zarządzac czasem planner hakerki sukcesu
Planowanie zawodowe – korzystam teraz z super fachowej pomocy Marty Krasnodębskiej w ramach Hackerek Sukcesu by ułożyć swój biznes. Daje fajne plannery 🙂

Czas nie czeka na nas

Zarządzanie czasem to umiejętność pracowania mniej, jednocześnie uzyskując dobre, a nawet lepsze wyniki. To umiejętność delegowania zadań, w taki sposób, by maksymalizować efekt. To uniknięcie stresu i spędzanie życia na tym, co się umie i lubi. Kto zasnął lub przestał czytać przy „delegowanie zadań” i „maksymalizowanie efektów” – przepraszam za korporacyjne mambo-dżambo, zapewniam, że do tematu należy podejść globalnie, życiowo, a przy okazji stosowanie w pracy nie zaszkodzi.

Dlaczego zarządzanie czasem jest kompetencją przyszłości? Jak zawsze, odpowiedź jest ta sama, lub wynikająca z podobnych powodów – czasu nie da się „zautomatyzować” czy powielić. Tym samym ci, którzy w 24 godziny robią więcej, są potencjalnie lepszymi pracownikami rynku pracy przyszłości, który będzie wymagał szybkich reakcji i elastyczności – czyli cech, które mają dobrze zorganizowane osoby.

Wszystko ma swoje priorytety

Pracować mniej i mądrzej, brzmi super, ale jak to zrobić? I – co ważniejsze – jak podzielić swój czas sprawiedliwie na rzeczy, które musisz zrobić i na te, które chcesz? Poniżej kilka metod sprawdzanych w środowisku zawodowym przez naukowców. Ja, nieskromnie mówiąc, jestem najlepiej zorganizowaną osobą jaką znam i jaką Ty pewnie znasz, więc dodałam swoje trzy grosze 😉

>>>TU POBIERZ JESZCZE WIĘCEJ FAJNYCH METOD DO ZARZĄDZANIA CZASEM<<<

Stawianie celów

Trudno jest zarządzać swoim czasem, jeżeli nie wiemy do czego zmierzamy. Osobiście liczę na to, że po szczepieniu chip Billa Gatesa mi to trochę rozjaśni, ale na razie pozostaje samodzielne stawianie sobie celów 😉 Każdy już chyba wie, że cele muszą być SMART czyli szczegółowe (kupię sobie różowe buty zamiast „coś kupię”), mierzalne (będę biegać 3 razy w tygodniu zamiast „zacznę biegać”), ambitne (czyli wymagające trochę pracy), realne (ale jednak bez przesady) i terminowe (w marcu zamiast kiedyś lub ciszy przerwanej ćwierkaniem świerszczy).

Metoda macierzy priorytetów wg Eisenhowera:

Brzmi okropnie, wiem, ale to to samo co już dobrze znasz 🙂 Coś co musisz zrobić może być ważne (lub nie) i pilne (lub nie). Zachodzą więc cztery kombinacje tych cech. Jeżeli coś jest ważne i pilne, to znaczy, że masz pożar do ugaszenia i bez tego nie będziesz np. mieć gdzie mieszkać, wszyscy zginą albo jakiś inne, drastyczne konsekwencje. Odpowiedź na pytanie czy wykonywać brzmi – tak i to szybko. A jak możesz wezwać (kompetentne do tego zadania) posiłki, to wszystkie ręce na pokład!

Jeżeli zadanie jest ważne, ale nie jest pilne to znaczy, że są to tematy strategiczne, dążące do realizacji Twoich podstawowych celów. Jak już wiemy, stawianie celów to też umiejętność sama w sobie, więc jak już masz je dobrze postawione, to zadania z tej kategorii powinny być Twoimi głównymi, wykonywanymi raczej samodzielnie. Żeby nie było nieporozumień, to nie są tylko zadania związane z wykonaniem pracy. U mnie jak najbardziej mieści się tu Netflix z mężem jak i rzeczone morsowanie – traktuję to jako spotkanie towarzyskie, (których mi teraz ogromnie brakuje), trochę sport (który też trudno się obecnie uprawia) oraz dbanie o odporność i siłę woli.

Mało ważne i pilne? To zazwyczaj różne operacyjne zadania, które trzeba zrobić, ale konsekwencje nie będą dramatyczne, jeżeli się to nie wydarzy (najwyżej ktoś Cię upomni). Można oddelegować lub zautomatyzować. To wszelkie poboczne zajęcia, które muszą zostać wykonane, ale nie są kluczowe do Twojego spełnienia. Np. płacenie rachunków.

I teraz ulubiona kategoria wszystkich prokrastynatów – mało ważne i mało pilne, czyli „pożeracze czasu”. U mnie to scrollowanie Instagrama, niezależnie od tego, jak bardzo przekonuję samą siebie, że robię to „zawodowo” lub, że po prostu to lubię (nie lubię, ale nie mogę PRZESTAĆ 😛 ). Czy należy te zadania wykonywać? Oczywiście, że nie. Wiadomka, że nie jest jednak łatwo. Mój pro tip jest taki, żeby w swoim planie dnia zarezerwować trochę czasu właśnie na to. Tak, mój poziom planowania jest taki, że uwzględniam w nim np. 30min na marnowanie czasu. Wtedy mniej boli 😉

planner zarządzanie czasem natalia florek personal branding
Oldskulowy planner miesięczny. Nie ma w notesie, się nie wydarzy!

Planowanie wg zasady Parkinsona

Planowanie to tor działań doprowadzający nas do osiągnięcia celu oraz do odpowiedniego rozłożenia czasu na zadania ważne. Przydatne są wszelkie plannery, kalendarze, notesy. Ale jak zacząć? Warto umieć przewidzieć ile dana czynność zajmie nam czasu plus zawsze zakładać jakiś bufor. Gdzieś spotkałam się z zasadą, że 60% naszego dnia powinny zajmować czynności zaplanowane, 20% nieoczekiwane i 20% bufor. Fajna jest też zasada Parkinsona, który zauważył, że czynność będzie zajmowała tyle czasu ile jest nam dane. Jeżeli deadline jest za dwa tygodnie to zadanie będzie wykonywane dwa tygodnie (lub da sie je wykonać w jeden dzień, ale oczywiście ostatniego dnia). Od razu, z nostalgią, przypominają się studia 🙂

Na koniec taka anegdota. Jestem matka dwójki dzieci i tak siedzimy kiedyś, obrabiamy te dzieci, karmimy, wszystkie te dziwne rzeczy, które się robi z niemowlakami i kilkulatkami i zaczęłam się zastanawiać co ja robiłam z czasem, kiedy miałam tylko jedno dziecko. A potem, z jeszcze szerszymi oczami, zapytałam siebie co robiłam, gdy dzieci nie miałam wcale?! Wniosek jest taki, że czas zawsze się zapełni po brzegi, od nas zależy jakie te zadania będą mieć wartość.

System ATS – przyjaciel czy wróg

Usłyszałam, że straszę robotami. A to okropna nieprawda! Nie straszę, uprzejmie informuję o nadchodzącej coraz szybciej automatyzacji, podpierając się faktami, a nie jakimiś niskimi pobudkami grania na emocjach 😉 Rozmowy z moimi klientami sygnalizują, że znaczna cześć z Was słyszała o zautomatyzowanych systemach wspierających rekrutację, ale nie na tyle, by mieć jakąś bardzo zdefiniowaną opinię. Więc teraz wchodzę ja – cała na biało – i już tłumaczę (w duchu SEO): co to jest system ATS? jak obejść system automatycznej rekrutacji oraz czy należy się na niego denerwować czy jednak oswajać?

O idealnych i nieidealnych CV już pisałam, oprócz tego cały listopad zajęły mi audyty Waszych dokumentów, z których najważniejsze wnioski zebrałam w zapisanej relacji na Insta. Teraz czas na zgłębienie tego, co Was najbardziej martwi – oszukać robota, obejść system a może po prostu się z nim zaprzyjaźnić?

jak ominąc system ATS rekrutacyjny natalia florek personal branding
Dziś tłusty czwartek więc postanowiłam ten techniczny tekst urozmaicić obrazkami pączków 😉

ATS – co to i dla kogo

Aplicant Tracking System (System Śledzenia Aplikacji) to zautomatyzowane narzędzie, które pozwala w sposób szybki i – z założenia – bardziej efektywny wyselekcjonować najodpowiedniejszych kandydatów i kandydatki do dalszych etapów rekrutacji. Korzystają z niego duże firmy, zazwyczaj rozproszone lub rekrutujące na wiele stanowisk na raz. Software pozwala HRowcom oszczędzić czas, a rozwiązanie rynkowo jest oceniane wysoko, więc jego dalsze rozpowszechnianie to kwestia czasu. Pierwszy wniosek jest więc taki, że należy założyć, że nie tworzymy CV już tylko dla ludzkich oczu, ale także dla, hm, robocich (robockich?).

System może działać na kilka sposobów, w zależności od parametrów wybranych przez dział rekrutujący. Może „przepościć” Cię do kolejnego etapu, jeżeli przekroczysz jakiś % zgodności lub przepościć tylko ustaloną liczbę najlepszych aplikacji. Niezależnie od tego, chodzi o to, by być jak najbardziej zgodnym z poszukiwanym profilem. To trochę tak jak było w połowie lat 2000, kiedy kluby wprowadziły selekcję i sam fakt tej selekcji wprowadził jakiś zupełnie nowy rodzaj magii w życie nocne Sopotu. Stało się w absurdalnie długich kolejkach, by potem wejść – lub nie – do jednego z wielu, de facto identycznych, klubów.

system śledzenia aplikacji aplicant tracking system ats natalia florek personal branding
Chętnie przyjmę jakoś metaforę, która uzasadnia ich obecność tu. Szukanie pracy jest trudne, ale pączki są fajne, oprócz tego.

7 sposobów na skuteczne przejście systemu ATS

W przypadku selekcji na bramce w grę wchodziło wiele zmiennych – na przykład humor selekcjonera czy Twój poziom intoksykacji. Z systemem ATS nie jest tak trudno – ponieważ to maszyna i do tego automatyzująca proces, kieruje się bardzo konkretnymi, łatwymi do zdefiniowania kryteriami.

  1. Słowa klucze – odpowiedni dobór słów w CV i ich częstotliwość, w pewnym sensie tworzące odbicie ogłoszenia o pracę. Super sprawdza się do tego sekcja „umiejętności”. Temat gdzie szukać słów kluczy i które z nich na pewno musisz uwzględnić omawiam szczegółowo w szkoleniu z czytania ogłoszeń o pracę.
  2. Nagłówki – wiadomo, że CV ma zapadać w pamięci i nastała moda, by skracać dystans na przykład poprzez nowatorskie nagłówki. Haczyk tkwi w tym, że system rekrutujący nie ma pamięci, natomiast kreatywne nagłówki mogą sprawić, że będzie zdezorientowany i nie zeskanuje Twojego doświadczenia, jeżeli będzie ukryte pod hasłem „tu byłem, to robiłem”. Trzymajmy się standardów.
  3. Język – literówki i dziwne sformułowania gramatyczne na pewno nie zostały wprowadzone do systemu, więc przeczytaj swoje CV jeszcze raz i daj mamie lub siostrze na wszelki wypadek do korekty (albo zlec profesjonalistce). Kluczowe jest także by CV było w wymaganym przez pracodawcę języku – zazwyczaj języku, w którym napisane jest ogłoszenie.
  4. Skróty – nie używaj skrótów, nawet jeżeli są oczywiste dla wszystkich ludzi, którzy nie mieszkają pod kamieniem. Bezpieczniej jest używać pełnych nazw stanowisk, uczelni itp.
  5. Format pliku – najłatwiejszy dla systemu jest .docx, prawie równie dobry jest .pdf. Reszta to ryzyko.
  6. Bajery graficzne – to nie jest tak, że teraz ma zniknąć wszystko co jest ładne w Twoim CV (np. kropeczki pokazujące poziom znajomości języka), jednak miej na uwadze, że system zamienia wszystko w plik tekstowy, często opuszczając wszelkie tabele, stopki i inne wodotryski. Zachowaj umiar by nie mieszać mu w głowie i zawsze, oprócz prezentacji graficznej ujmij daną rzecz w słowach.
  7. Fonty i kolory – systemy, choć są nowymi technologiami, nadal najbardziej lubią CV w starym stylu – napisane znaną i lubianą czcionką (Arial, Times New Roman, wiecie, oldskul), najlepiej na ciemno na białym tle. Warto mieć to na uwadze, kiedy aplikujesz w miejsce, gdzie system jest na 100% pierwszym punktem kontaktu. Miej jednak na uwadze, że systemy są ciągle udoskonalane, by lepiej odpowiadać aktualnym trendom w CV i rzeczywiście generować pracodawcom najlepsze wyniki.

A taka bonusowa rada na koniec – to, że firmy korzystają z systemów śledzenia aplikacji nie jest tajemnicą i nie robią tego, by Ci cokolwiek utrudnić. Kiedy aplikujesz przez guzik „aplikuj” często znajdziesz w jego okolicy lub na stronie przekierowania logo lub informację, kto tę rekrutację procesuje. Wykorzystaj to jako informację, by Twoje CV wyglądało odpowiednio.

Sztuka uwodzenia pracodawcy – co mówić i czego nie mówić na rozmowie kwalifikacyjnej

Tak, wiem – porównanie szukania pracy do randkowania jest wyświechtane i każdy go używa, zadowolony ze swojej błyskotliwości i niesamowitego, oryginalnego poczucia humoru. Ale wytrzymajcie z nim i ze mną jeszcze chwilę, bo posłuży mi do przeprowadzenia Was przez meandry rozmowy kwalifikacyjnej, pierwszej randki reszty Waszej kariery.

Zanim przejdziemy dalej, przypominam, że zawsze należy założyć, że pozostałe osoby, które chcą randkować z danym pracodawcą w ramach tego samego ogłoszenia matrymonialnego (lub tego samego profilu na Tinderze) potrafią tyle samo co Ty. Są podobnie wykształcone, mają podobną historię – spełniają kryteria formalne dlatego trafiają w ogóle na spotkanie. Tym się nie wyróżnisz, ale wiadomo, jak w każdym związku musi być to „coś”. Jak, w takim razie sobie pomóc? Co mówić, a czego nie?

Rozmowa kwalifikacyjna mem doradztwo zawodowe natalia florek personal branding
Źródło: Bored Panda

Jak pomóc chemii

Chemia będzie albo nie będzie – to standard również w związkach. Na przykład mój mąż, mimo obiektywnie słabej nawijki („cześć, jak mas zna imię? A ile masz lat, Natalia?”), właściwie natychmiast zawładnął moim sercem 😉 Na rozmowie kwalifikacyjnej są jednak obszary i tematy, które mogą Ci pomóc przechylić szalę na swoją stronę – i stawiam 10pln, że to coś, o czym nie pomyślałaś/łeś.

Po pierwsze, to nie będzie randka we dwoje – będzie obecny ktoś z HRów i co najmniej jeden tzw. „hiring manager” czyli osoba decyzyjna i ta, która faktycznie buduje tu zespół. Ale to jeszcze nie koniec! Najprawdopodobniej rekrutują Cię do zespołu, który już istnieje i ma swoją dynamikę. W zależności od tego z kim będziesz współpracować, dobry menadżer będzie Cię lustrował pod tym kątem, a Ty nie masz szans wiedzieć jaki to kąt! Spytaj więc:

  • Jak duży jest zespół, jak blisko ze sobą współpracują? Jakiego rodzaju osób w nim brakuje? (budujesz narrację, że jesteś tym brakującym puzzlem, dając jednocześnie do zrozumienia, że grasz zespołowo).
  • Co powinnam wiedzieć o pracy tutaj / w tym zespole / na tym stanowisku przed moim pierwszym dniem? Czy mogłabyś / mógłbyś opowiedzieć mi o zadaniach / krokach milowych z pierwszego miesiąca / dwóch / trzech? Co jest według Ciebie najfajniejsze w tej pracy? (wchodzisz głębiej w temat tego, konkretnego środowiska i tego człowieka – jego / jej potrzeb i oczekiwań, a także pokazujesz, że już masz zakasane rękawy i gotowość do nauki i wsparcia, a więc rozwiązania jego / jej problemów).
mem rozmowa kwalifikacyjna doradztwo zawodowe natalia florek personal branding
Źródło: Bored Panda

Czar prysł

Wiecie, jak wszystko idzie świetnie, myślisz, że to ten / ta, motyle w brzuchu, i nagle dzieje się coś takiego, że czar, niczym bańka mydlana, pryska? Na przykład wtedy, kiedy mój kolega ze studiów poznał w klubie swój ideał – wszystko się zgadzało, wygląd, gadka się kleiła, poczucie humoru to same, ewidentnie chemia w obie strony i ona nagle mówi: „zaraz wracam, idę j**nąć szczocha”. No, nie czekał na nią jednak po czymś takim, a o swoim rozczarowaniu opowiadał jeszcze kilka dni później… Dlatego już teraz uzbrój się w kilka rzeczy, których nie wolno Ci powiedzieć na rozmowie, nie bądź taka/i jak ta dziewczyna z klubu.

Nie mów: Nienawidzę mojego obecnego / byłego szefa / pracy. Dlaczego: W ogóle najlepiej nie mówić o byłej pracy, a już na pewno nie źle. Wydajesz się wtedy niedojrzała/y i pamiętliwa/y, a do tego trudno się pewnie z Tobą pracuje. Jesteś na rozmowie o pracę, więc logiczne jest, że nie chcesz już pracować tam gdzie teraz. Przekuwaj coś, czego nie lubisz w chęć rozwoju. Użyj tej okazji na przykład do pochwalenia nowego pracodawcy (chciałabym/ chciałbym pracować w tak dużej / znanej / specjalistycznej organizacji).

Nie mów: Nie mam pytań. Dlaczego: Serio nie masz pytań?! To jesteś nieprzygotowana/y, nie zależy Ci, a oprócz tego nuda i czar pryska. Zadaj pytania z poprzedniego akapitu. Spytaj jak będzie wyglądał Twój typowy dzień. Dowiedz się więcej o kulturze organizacji, ale miej pytania!

Nie mów: Mam nadwrażliwość jelit / Mój mąż mało zarabia / Wychowuję sam trójkę dzieci Dlaczego: Jesteś tam z powodów profesjonalnych i nawet jeżeli według Ciebie ten osobisty szczegół jest istotny w kontekście pracy, to serio – nikogo to nie obchodzi. Co rekruter (i menadżer!) ma zrobić z taką informacją? Zajmą się tym , kiedy już będziesz pracownikiem, nie powoduj na własne życzenie sytuacji niezręcznej ciszy z dźwiękiem świerszczy w tle. Zadaj sobie pytanie „czy powiedziałabyś / powiedziałbyś to na pierwszej randce?” i postępuj adekwatnie.

Nie mów: Yyyy… / Nie wiem. / Denerwuję się! / [Kłamstwo – byleby coś powiedzieć] Dlaczego: Przesadzam, no może oprócz przypadku kłamania, które jest bardzo słabe. Ale szczerze wierzę, że każdą rzecz można powiedzieć na wiele sposobów. Powiedz zamiast: to ciekawe pytanie, nigdy nie zastanawiałam się nad odpowiedzią, ale pierwsze przychodzi mi do głowy… Jestem podekscytowana, zbiorę myśli i już odpowiadam. Większość pytań z rozmowy kwalifikacyjnej nie ma na celu sprawdzenia Twojej wiedzy, a sposobu w jaki myślisz, jak radzisz sobie w różnych sytuacjach, jak wygląda chemia, którą nawiązujesz z przyszłym szefem / szefową. Jako hiring manager z kilkuletnim stażem przyrzekam, że każdy z nas z otwartymi ramionami przyjmuje kogoś, kto szuka rozwiązań zamiast rozkładać ręce! 🙂

Nie mów: Ile będę zarabiać?/ Jakie są benefity? / Kiedy od Was usłyszę? Dlaczego: Nie mów nic, co mogłoby dać do zrozumienia, że już się sam/a zatrudniłeś/łaś na tym stanowisku. Pozwól, by tematy pieniędzy i benefitów poruszył przedstawiciel HR, a jeżeli tego nie zrobi, uzbrój się w cierpliwość i poczekaj na ofertę. Rekrutacja nie dzieje się w próżni – trzeba Cię wrzucić w widełki, porównać do innych kandydatów, negocjować.

mem rozmowa kwalifikacyjna doradztwo zawodowe natalia florek personal branding
Źródło: Bored Panda

No-go zone

W poszukiwaniu partnera są obszary, które pojawiają się szybko i zazwyczaj są decydujące w decyzji. Paradoksalnie są to wszystkie obszary, których nie należy w ogóle wspominać na rozmowie kwalifikacyjnej, w sposób prosty i przystępny podane na infografice poniżej.

rozmowa kwalifikacyjna o co pytac natalia florek doradztwo zawodowe personal branding

Nie poruszaj tych tematów z własnej inicjatywy, a gdy zostaniesz o któryś z nich spytana/y, posłuż się dyplomacją – to mimo wszystko bezpieczniejsza odpowiedź niż jej odmowa (chociaż wiem, że są takie sytuacje, w których odmowa to jedyne słuszne wyjście). Na przykład na pytania o rodzinę można pójść w narrację „moja sytuacja osobista w pełni pozwala mi na realizowanie obowiązków zawodowych”. Na pytanie o wiek – zazwyczaj zawoalowane pod czymś takim jak „a kiedy skończyłeś studia?” – warto odwołać się do doświadczenia, mówiąc, „studia jakiś czas temu, a zdobyte doświadczenie od tego czasu pomoże mi w szybkim wdrożeniu się w zadania”.

Jest też mnóstwo pytań, które padają na rozmowach i można do nich podejść strategicznie. Są też typowe „pułapki” z Twojego CV, które mogą się na rozmowie pojawić. Ale to już temat na inny post – dajcie znać, czy bylibyście zainteresowani.