fbpx

Trendy HR na 2022 – wróżenie z fusów czy analiza danych?

Jasne, druga połowa listopada, ale to już ten moment, kiedy dobrze się klikają wszelkie teksty prognozujące co będzie w przyszłym roku lub – w bliższej perspektywie – marzenie i klątwa SEOwca w jednym: ile zapłacimy za koszyk podstawowych produktów na Święta? Ale nie o tym tutaj przecież będzie 😉 I tytuł to też clickbait bo trendy w rekrutacji i ogólnym HRze są nam całkiem dobrze znane (i tak, biorą się z danych). Oto tekst właśnie na ten temat.

Kącik autopromocyjny

O tym co się będzie działo w HRach w 2022 opowiem ja i 67 innych osób z branży podczas konferencji o zaskakującej nazwie HR 2022 – w pełni online, w pełni za darmo. Zapisać się można tu. Impreza jest 3 grudnia, więc jest jeszcze chwila. Niepowtarzalna szansa usłyszenia mnie na żywo 😉

Miałam też przyjemność rozmawiania o danych w HR, a także kompetencjach przyszłości, a także – you guessed it – trendach w HR z Asią Kocik z Human Panel – warto przeczytać także ten artykuł (który zalinkuję jak tylko się pojawi).

Zapraszam! Piątek, 3 grudnia, scena Diveristy&Caring, o 14:00

Czarne chmury?

Najnowszy raport EY mówi o tym, że przyszły rok będą kształtowały trzy megatrendy: gig economy, great resignation i globalizacja talentów.

O gig economy pisałam już dawnooooo, jak zawsze wyprzedzając swój czas, no ale ja jestem future-prooferem z zawodu i powołania, także tego 🙃

Great Resignation – czyli fala rozstań spowodowana spadkiem lojalności pracowników, to także temat, który już poruszałam. Ponownie należy jednak zaznaczyć, że chodzi tutaj o rezygnację ludzi z pracy, a nie fale zwolnień. Od mojego wrześniowego wpisu zmieniło się jednak to, że znalezienie pracy jest obecnie łatwiejsze, więc rotacje są na wyższym poziomie niż przed pandemią (!). Po raz pierwszy w historii odnotuje się tak duży odsetek osób rezygnujących bez posiadania nowego miejsca pracy czy po wstępnym rozczarowaniu nowym miejscem pracy czyli po 3 miesiącach (to nawet 30% nowozatrudnionych!).

Globalziacja talentów to pokłosie sprawdzenia się w warunkach rozproszonych przez ostatnie dwa lata i brak perspektyw na zmianę. Przyświeca temu znane hasło: „właściwi ludzie, na właściwym miejscu, robiący właściwe rzeczy, we właściwym czasie”, które w domyśle ma brak trwałego zatrudnienia i zakłada „dzielenie się” talentem z innymi firmami. To nadal nie do pomyślenia dla większości polskich prezesów, ale w niektórych branżach powoli staje się normą.

Pomyśl o sobie

Silnie widoczne są także, już bardziej w skali mikro, bo odnośnie konkretnego człowieka, trendy związane z dobrostanem i zdrowiem psychicznym. Trzy najmocniejsze to: hasła ze słowem „employer”, dbałość o zdrowie psychiczne, wprowadzenie danych do HR.

Employer branding – czyli pokazywanie miejsca pracy jako fajnego i takiego, w którym warto pracować oraz employer advocacy – czyli angażowanie pracowników do promowania firmy jako dobrego pracodawcy, to działania odpowiadające wprost potrzebom młodych ludzi na rynku pracy. Pracodawca musi być autentyczny, a jego profil zbieżny z tym, co myśli o świecie kandydat lub kandydatka. Zetki są skłonne zarabiać mniej, jeżeli pracodawca będzie im odpowiadał światopoglądowo.

Dbałość o dobrostan, szczególnie w kontekście przepracowania, wypalenia zawodowego, a także piętna odciśniętego przez pandemię to ważny temat zauważany przez firmy. Wprowadzają one programy wspierające, zatrudniają inhouseowych terapeutów czy w odpowiedni sposób restrukturyzują benefity.

Aby firmy mogły zrealizować powyższe plus oprzeć się wielkiej rezygnacji muszą wsłucha się głębiej w to co mówią im pracownicy. Najlepszy sposób by to zrobić to oprzeć się na danych – niezależnie od tego czy będą to dane, które pomogą skrócić rekrutację czy dane, które faktycznie zmniejszą liczbę rotacji poprzez dostosowanie miejsca pracy do faktycznych potrzeb pracowników.

Czy to wróżenie z fusów? Nie – wszystkie te rzeczy tak naprawdę JUŻ się dzieją i to od Ciebie zależy czy wskoczysz na falę i wykorzystasz je odpowiednio czy zostaniesz z tyłu.

Stakeholder management – czy już to robisz i dlaczego warto?

„Stakeholder management” to hasło, oraz jego mniej lub bardziej pokraczny, polski odpowiednik, szturmem bierze ostatnio robione przeze mnie CV menadżerów wysokiego szczebla. Dlaczego zarządzanie interesariuszami – bo tak to niestety po polsku brzmi – jest obecnie cechą, którą warto się chwalić i jak się dowiedzieć czy już to robisz? Read on, my friend!

Każdy ma swojego stakeholder’a

Mimo że hasło brzmi bardzo oficjalnie, stakeholderów spotykasz codziennie: są to osoby, które mają największy wpływ na Twoją pracę. A stakeholder management to proces tworzenia i utrzymywania z nimi dobrych relacji, co docelowo ma doprowadzić do jakiejś fajnej gratyfikacji, a krótkofalowo ułatwi realizację własnych pomysłów.

Stakeholder management jest umiejętnością szczególnie pożądaną w zawodach lub firmach działających projektowo lub gdzie kilka zespołów musi dowieźć swoją część na czas, a każdy z nich odpowiada za coś (i przede wszystkim PRZED kimś) innym.

Nie jest to jednak tak proste jak „szef mnie lubi” – zarządzanie interesariuszami to zaplanowanym proces, w którym wykorzystuje się bardzo konkretne cechy, umiejętności i strategie.

stakeholder management
Stakeholder management – wymaga zaplanowania i precyzji

Szybki plan stakerholder managera

Temat znalazł się na łamach mojego bloga, bo skuteczny stakeholder management w dużej mierze opiera się na moich ulubionych kompetencjach przyszłości (w ostatnim odcinku gościliśmy umiejętność uczenia się przez całe życie i ciągłego poszerzania kompetencji). Zanim jednak przejdziemy do konkretnych działań, warto mieć plan: od ogółu do szczegółu, jak w szkole 😉

  1. Po pierwsze, rozpoznaj kto jest stakeholderem w Twojej sytuacji, ilu ich jest i kto ma jaką moc i rangę. A potem zastanów się co od każdego z nich oczekujesz w odniesieniu do realizowanego projektu.
  2. Zaplanuj w jaki sposób, jak często i w jakim celu będziesz z nimi rozmawiać. Odpowiednio dobierz metodę komunikacji oraz styl raportowania do wymagań i sposobu bycia każdego z interesariuszy.

Mamy bazę – z kim i o co toczy się gra 🙂 Teraz rozpoznaj jakimi narzędziami warto ją toczyć:

Komunikacja – wspomniana już oraz szeroko opisana tu, jednak jest podstawowym narzędziem do zjednywania sobie stakeholderów oraz realizacji (wspólnego) celu.

Przywództwo – porywanie tłumów to cenna umiejętność pod kątem przekonania przełożonych, że Twój pomysł JUŻ zaprzęga innych do pracy

stakeholder management
Stakeholder management meeting z widokiem na brzydki dywan 😉

Zarządzanie potrzebami – czego chce klient? czego chce interesariusz? Ty to wiesz i na to odpowiadasz.

Negocjacje – fajnie by było dostać 100%, ale to mało realne. Umiejętność argumentacji i dyskusji pozwala zbliżyć się do tej liczby.

Rozwiązywanie problemów – każdy wie, że przychodzi się z rozwiązaniem (dobrym 😉

Planowanie – i przewidywanie zdejmują z barków Twojego interesariusza, a także Twoich znaczną część stresu. Fajnie!

I teraz następuje nagły zwrot akcji – a może dla niektórych oczywisty – głównym celem tego wpisu nie było podanie ABC co robić by szef/szefowa był nam przychylny, wszak stakeholder management to przede wszystkim jak najlepiej zrealizowane zadania i skończone projekty. Korzyści dla nas płyną z dobrze i celowo wykonanej pracy. A to, że wyszła nam gotowa checklista cech do wpisania w CV, to jakoś tak przez przypadek… 😉

Jesienna fala rozstań… czas start

25% polskich pracowników wchodzi w jesień w statusie „zupełnie niezaangażowany w pracę”. Zupełnie niezaangażowany to już chyba więcej niż słynne „pie*dolę, nie robię”. 🧐Badanie „Zaangażowanie polskich pracowników za pierwsze półrocze 2021r”, które zainspirowało mnie do tego tekstu, wieszczy falę rozstań na linii pracodawca-pracownik. Co spowodowało taki nagły zwrot akcji i co to znaczy dla Ciebie? Read on!

Ile to jest 25% niezaangażowanych pracowników

Gdyby Twoja firma była samochodem, jeździłaby na trzech kołach, a gdyby była psem, to trójnożnym. Twój ulubiony zespół muzyczny nazywałby się ABA, w roku nie byłoby lata, a mecz koszykówki kończyłby się nierozstrzygnięty po 3 kwarcie.

Ci „niezaangażowani” to ci, którzy przychodzą odbębnić swoje, jednak na około wypowiadają się źle o firmie, wykorzystają każdą okazję do zmiany pracy i nie podejmą działań naprawczych. Jeżeli czujesz się właśnie tak – to na pewno nie jesteś sam/a, a wręcz jest Was rekordowo dużo. Wspomniane badanie Kincentric mówi o tym, że nawet 41% pracowników myśli aktualnie o zmianie pracy.

fala rozstań

Powody zawodowej fali rozstań

Co takiego się wydarzyło, że wydaje się być gorzej niż kiedykolwiek? Stare, dobre oczekiwania vs. rzeczywistość.

  1. Po prawie dwóch latach w pandemii, pracownicy oswoili się już z nią, a także przekonali, że wiele rzeczy może być zrobione i zorganizowane inaczej. Jedną z kości niezgody jest na pewno to, jeżeli firma nie wychodzi z inicjatywą pracy zdalnej lub chce się z niej wycofać. Firmy, które korzystają z tego rozwiązania otrzymały nagle wielką pulę potencjalnych pracowników, bo relokacja przestała być niezbędna. Jest więc stosunkowo łatwiej o pracę w sprzyjających pracownikom warunkach.
  2. Czasy początku pandemii były też czasem dużego wsparcia pracowników, dbania o ich dobrostan psychiczny. Kiedy norma pandemiczna spowszedniała, wiele firm przestało aż tak o to dbać, a pracownicy nadal tego potrzebują.
  3. Sytuacja gospodarcza oraz inflacja wywierają presję na korektę wynagrodzeń oraz mogą być przyczyną niższej stopy bezrobocia. Chociaż wszyscy obawiali się rynku pracodawcy (a ja nawet pisałam na ten temat post, który źle się zestarzał 😉 ) – zdecydowanie lepsza ręka trafiła się pracownikom.

Jeżeli zmiana pracy jest w kwestii Twoich zainteresowań, to teraz jest na to dobry czas. Jeżeli natomiast są rzeczy w aktualnym miejscu pracy, o które chcesz zawalczyć, pracodawcy są coraz bardziej świadomi zagrożenia związanego z odejściem i/lub nieefektywnością niezaangażowanych pracowników, więc… działaj.

XYZ… Szybki przewodnik po pokoleniach na rynku pracy

Ten tekst powstał dla wszystkich, którzy używają zwrotu „milenials” nie mając świadomości, że sami z dużym prawdopodobieństwem należą do tej kategorii 😉 Tak, każdy jest inny, a etykiety są złe. Jednak ludzie rodzą się w określonym momencie w historii, a ich życie kształtują bieżące wydarzenia, więc łatwo wskazać wspólne cechy pokoleniowe. Oto przewodnik po pokoleniach działających obecnie na rynku pracy. XYZ… start

Ok, Boomer

pokolenie baby boomers

Baby boomers – dzieci urodzone po II Wojnie Światowej w wyżu demograficznym, nigdy nie miały łatwo. W sklepach nic nie było. Na świecie niestabilnie. Wykształcenie – trudne do zdobycia. Nie dziwmy się więc im, że byli / są „wierni” jednemu miejscu pracy przez całe życie – taka była specyfika, hm, ustrojowa, a także pokoleniowe dążenie do stabilności czegokolwiek.

Często wyśmiewani słynnym „ok, boomer” wynikającym z niezrozumienia z młodszymi pokoleniami, sami wymagają właśnie tego – zrozumienia. Mierzyli się z zupełnie innego rodzaju przeciwnościami, więc może ich mierzić tempo zmian, wypłaszczanie struktur, skracanie dystansu i problemy świata 2021.

Od pracodawców i członków zespołu wymagają kooperacji i współpracy, lubią wyraźnie określone odpowiedzialności i zdania. Chętnie podzielą się z Tobą swoim doświadczeniem, nie spodziewaj się jednak zrozumienia dla nagłych zmian planu. To lojalni i oddani pracownicy, warto więc wykorzystać ich wiedzę na stanowiskach mentorskich.

Pewne X-tremum

Pokolenie X Gen X

X-y wydawały mi się kiedyś czymś super, szczególnie gdy Pepsi miała całą serię reklam z piosenką na ten temat (albo przynajmniej mi się wtedy tak wydawało 😉 ). Wychowani przez rodziców, którzy wszystko musieli zdobywać ciężką pracą, pokolenie X miało od małego wpojone, że edukacja oraz praca to sposób na osiągnięcie sukcesu. A sukces w tym pokoleniu definiowany jest jako posiadanie: dom, samochód, wakacje, wiecie.

Spotykamy więc pokolenie oddane pracy, często w jednym lub maksymalnie 2-3 miejscach, bo zmiana mogłaby być związana z zbyt dużym ryzykiem finansowym. Nadgodziny noszą na ramieniu niczym odznaki harcerskie. Są samodzielni / ne, niezależni / ne, nastawieni na cel i jego realizację.

Jeżeli sam/a nie jesteś X-em, to Twój szef / szefowa już pewnie nim jest. Warto pamiętać, że dla X-ów praca jest wartością nadrzędną i chcą być za nią doceniani, starają się więc być wystarczająco elastyczni, by nadążyć za dziejącymi się na świecie zmianami.

Złote dzieci

Milenialsi Pokolenie Y Gen Y

Słynni milenialsi – to ci, o których media nie wypowiadają się za dobrze, a to dlatego, że mieli łatwo. Na ich dorastanie nie przypadł wielki światowy kryzys w postaci wojen, reżimów czy krachów, choć trzeba tu wspomnieć o czającym się ciągle widmie terroryzmu. Pojawiło się za to wiele udogodnień, które dało życie online, tanie linie lotnicze czy rozwój nastawienia na siebie i własny rozwój.

Milenialsi są dziećmi i wnukami ultra-zapracowanych pokoleń, które na podstawie swoich doświadczeń, postanowiło swoim dzieciom ułatwić życie i pochylić się nad ich potrzebami, dowartościowaniu ich jako jednostek i nauczeniu dbałości o swoje. Stąd często pada oskarżenie, że jest to pokolenie roszczeniowe.

Ambitni, wyedukowani, zwinni i ceniący swój rozwój osobisty ponad rozwój firmy, nie zostaną długo w organizacji, która im tego nie zapewni. Otwarci na feedback i relacje mogą wnieść do organizacji bardzo wiele, jeżeli tylko nie będzie się chciało ich zmienić.

Z(akończenie)

Pokolenie Z Gen Z

Z-etki nie znają świata bez telefonów komórkowych i ciągłego życia online. Ba, płyty CD i kserokopiarki to już też archaiczne gadżety. Nie są w stanie zrozumieć świata X-ów czy Boomersów nie z braku chęci (te są ogromne!) a z braku jakichkolwiek wspólnych mianowników.

Cenią indywidualne podejście, brak struktur, dostępność i relacje. Mają świadomość jak ważne jest zdrowie psychiczne, bycie sobą i akceptacja. Zawsze wybiorą życie osobiste nad zawodowym. Często zmieniają pracę, nie garną się też do przejęcia odpowiedzialności.

Ze światem dostępnym za jednym kliknięciem są bardziej inkluzywni, ale też bardziej świadomi – to oni są motorem zmian zachodzących obecnie w temacie klimatu, równości i odejścia od konsumpcjonizmu. Bardzo świadomi swoich potrzeb są kreatywni i bardzo innowacyjni w wymyślaniu kolejnych sposobów na ułatwienie sobie życia.

Co dalej?

Tekst ten opiera się na stereotypach i opracowaniach na temat wspólnych cech pokoleniowych, wiadomka, że nikt nie przejrzy się w tym jak w lustrze. A co dalej? Alfabet się już skończył…

Na świecie jest już pokolenie Alpha – dzieciaki urodzone po 2011. Pokolenie online i on-app od początku życia (wręcz płodowego a czasem i wcześniej). Pokolenie wysokiej personalizacji i edukacji. I w końcu, pokolenie pandemii. To duże wyzwania, takie, których BB, X, Y i Z mogą nawet nie rozumieć, ale powinny zrobić wiele, by ultra-wrażliwym alfkom zapewnić jak najwięcej wsparcia by udźwignęli ten świat 😉

Czy już czas zmienić pracę? – psychozabawa

Strefa komfortu – ta mityczna kraina okazuje się być głównym powodem, dla którego ludzie decydują się NIE zmieniać pracy. Skąd wiem? Przeprowadziłam własne badania naukowe na szeroką skalę, spodziewając się odpowiedzi w stylu „lęk przed covidowym bezrobociem” czy „brak wiary w swoje możliwości” i widziałam siebie, na białym koniu, motywującą, wspierającą… Ale nie. Wygoda. Lepsze jest wrogiem dobrego. Zasiedzenie. No więc, moje kochane leniuszki, jeżeli przeglądasz się w tym pierwszym akapicie jak w lustrze, zapraszam do psychozabawy!

czy czas rzucic pracę
Typowy czytelnik, przystępujący do testu, znając już zapewne jego wynik… 😉

Część pierwsza: hajs się zgadza

Zanim przejdziemy do pytań – krótkie zasady. Za każdą odpowiedź A przyznaj sobie 3 punkty, za odpowiedź B 2 punkty, a za odpowiedź C zero (tak, zero, nie jeden. Sprawdzam Twoją czujność 😉 ). Po każdym pytaniu będzie dające do myślenia podsumowanie, a na koniec podsumowanie podsumowań, także mam nadzieję, że masz trochę czasu. Warto – to w końcu temat, na które poświęcasz około 40 godzin w 168 godzinnym tygodniu.

Jakie uczucia wywołuje w Tobie Twoje aktualne wynagrodzenie?

A) Irytuje mnie, że osoby na podobnych stanowiskach w innych firmach zarabiają więcej

B) Wiem, że mogłabym / mógłbym zarabiać więcej, ale mam na swoje potrzeby, do tego biuro jest blisko / kończę o 15 / lubię swoje koleżanki z pracy / inny, nie do końca związany z pracą zawodową powód (niepotrzebne skreślić).

C) Wiem (albo nie wiem, ale się nie wychylam) za co mi tyle płacą

Pieniądze to łatwy początek, bo policzalny i wymierny. A więc hajs się zgadza lub nie, można się porównać do kogoś na podobnym stanowisku albo do siebie samej / samego z wcześniejszego okresu (co, jak wiemy, jest zdrowsze niż porównywanie się tak po prostu). Jest jednak jedna wyraźna pułapka związana z awansowaniem w obrębie organizacji. Nazwijmy ją „pułapką widełek”. Awansując w obrębie jednej firmy, ograniczają Cię pewne kwestie formalne: Twoja początkowe wynagrodzenie, ustalone z góry widełki płacowe na kolejnych stanowiskach oraz średni % wzrost wynagrodzeń, również ustalony z góry. To bardzo dużo, z góry ustalonych, rzeczy. Zmiana miejsca pracy pozwala Ci negocjować stawkę od nowa, jest czystą kartą, której cały ten wewnętrzny proces dotychczas nie obejmował.

Jak oceniasz swoje zaangażowanie w zadania?

A) Wybieram opcję po linii najmniejszego oporu, tarcza zegarka to mój najlepszy przyjaciel, mogę też podzielić się wachlarzem sztuczek markowania pracy

B) Robię swoje, a o 16 zamykam lapka i zmykam (mentalnie, w dzisiejszych czasach) do domu

C) Jaram się – codziennie staram się robić i uczyć czegoś nowego i nie wiem kiedy mija mi te 8 godzin.

Normą jest, że na pewnym etapie osiąga się jakiś poziom wysycenia. Powodów może być wiele: to, że praca Cię nie interesuje, bo nie używasz w niej swoich mocnych stron. To, że praca Cię nie interesuje, bo wszystko już umiesz. To, że i w Tobie i w firmie zaszły przez lata zmiany, które oddaliły Was od siebie niczym koleżanki z liceum. Zimny – choć oczywisty – prysznic: nic się nie zmieni. No bo jak?! Czas pakować kartonik.

pusta kartka zmiana pracy doradztwo zawodowe
Czujesz się bardziej pustą kartką czy zapisanym notesem? To dopiero filozoficzne pytanie?!

Część druga: czy robota pada Ci na głowę?

Prawda czy fałsz: to co robię, ma znaczenie

A) Fałsz – czymże jesteśmy w skali świata?

B) Wstrzymuję się od głosu – nie uważam, żeby praca musiała mieć znaczenie globalne, ale ma znaczenie dla mnie gdyż interesuje mnie wyżywienie, dach nad głową i jako taki rozwój

C) Prawda – każda praca jest elementem większej całości i procesu, a o swojej mogłabym / mógłbym opowiadać bardzo długo

Poczucie niewidzialności i brak poczucia ważności to już poważne sprawy. Często łączy się to ze zmęczeniem, stresem albo innymi , fizycznymi dolegliwościach pozornie niezwiązanymi z miejscem pracy. Nudności i bóle głowy to standard, ale znam też przypadki czasowej bezpłodności!. I to nie musi być tylko brak celu – apatię może wywoływać także nuda, natomiast stres – niesprzyjająca atmosfera. Wszystko, co powoduje fizyczny dyskomfort, trzeba zmienić!

Odpoczynek od pracy to:

A) Zakupy spożywcze na cały tydzień, remont łazienki, sprzątanie w garażu lub inne zadania i obowiązki, które muszę zrobić. Odpoczywam kiedy śpię.

B) Ustawowe 14 dni plus weekendy, idzie wiosna, wjadą grille 😉

C) Codziennie robię coś fajnego!

Dobra praca daje przestrzeń do wypoczynku – zarówno czasową jak i umysłową. Osoby, które nie funkcjonują zgodnie ze słynną już Zasadą Mojej Mamy (odpoczynek w skali dnia, tygodnia i roku), mają tendencje do trzymania się miejsc wyzyskujących i gloryfikujących nadgodziny. To trochę problem jajka i kury, zadbaj o swoje work-life balance, a jasne stanie się czy Twoja praca jest z tym w zgodzie. Twoja praca nie dba o work-life balance? Zainteresuj się tym i zadaj sobie pytanie, czy nie pchasz się sama/y w tego typu układy.

zmiana pracy zespół atmosfera
Twoje miejsce pracy może też być Krainą Chichoczących Koczków, co może być powodem kurczowego się jej trzymania.

Część trzecia: motywacja lub jej brak

Dlaczego nie chcesz zmienić teraz pracy?

A) Trochę jednak chcę! Szukam odpowiedniego momentu i miejsca, nic odpowiedniego się jeszcze nie pojawiło (strefaaaaaa komfortuuuuuu)

B) Uważam, że to trochę fanaberia – całkiem nieźle zarabiam, lubię zespół i większość tego co robię, Inni przecież mają gorzej albo nie mają pracy wcale.

C) Moje miejsce pracy stawia przede mną niesamowite możliwości. Serio.

O strefie komfortu pisałam już na wstępie i napiszę więcej na koniec. Tutaj za to będzie o wdzięczności. A może pozornej wdzięczności? Jeżeli chociaż raz zdarzyło Ci się pomyśleć, że przecież inni mają gorzej i że o co Ci w ogóle z tą zmianą pracy chodzi, to przykro mi, ale stałaś / stałeś się ofiara manipulacji. Czy manipulujesz samą / samego siebie czy też manipuluje Tobą pracodawca pozostaje otwarte, ale nie działanie z powodu wdzięczności do pracodawcy za to, że robisz dla niego robotę i sprawiasz, że firma zarabia kokosy to przykra sprawa.

Nie chcę zmiany.

A) Fałsz: Ale trzyma mnie ta strefa komfortu i strach.

B) Prawda: jest milion powodów, dla których mogłabym / mógłbym zmienić pracę, ale tego nie robię, chyba mi jednak tu dobrze.

C) Wstrzymuję się od głosu – zobaczymy co przyniesie los

Zasiedzenie się na „starych śmieciach” powoduje jeszcze jedną, niebezpieczną rzecz. Osoby, które aktywnie szukają pracy i mają w związku z tym większe ciśnienie, z większym prawdopodobieństwem zgodzą się na pracę poniżej sowich kompetencji, niezgodną ze swoimi mocnymi stronami, pierwszą z brzegu. Otwartość na oferty, szczególnie wtedy, gdy wcale nie myślimy o zmianie, przynosi dużo lepsze efekty. To dobra wiadomość dla tych, którzy się boją, gdyż daje czas i perspektywę oswojenia zmian.

Wyniki – spoiler alert: tak, zapewne czas zacząć myśleć o zmianie pracy

18-13 punktów: Ja to wiem i Ty to wiesz, więc nie ma sensu chyba pisać czarno na białym? 😉 To już za tą niebezpieczna linią, kiedy już nie jest anegdotalnie, a robi się nieprzyjemnie. Potrzebujesz pogadać i kopniaka na drogę?

12-7 punktów: W poprzedniej kategorii wynik był oczywisty, a tutaj? Tutaj właśnie jest ta strefa komfortu i strach. Jasne, siedź tam tyle, ile potrzebujesz i uważasz za stosowne, jednak wiedz od teraz, że zawsze się tam siedzieć nie da. Jeżeli nie wiesz gdzie znacząc i co robić, bo wypadłaś / łeś z obiegu, spróbuj tu.

6-2 punty: To najtrudniejsza kategoria, bo tutaj siedzą ci, u których pozornie wszystko ok. Przeczytaj jednak jeszcze raz swoje odpowiedzi. Czy to człowiek z pasją, pewnie kroczący po ścieżce kariery? Czy rzeczywiście Ty decydujesz o tym co i jak?

0 punktów: Nie zmieniaj pracy. Przynajmniej nie teraz 😉

Start-up czyli sport ekstremalny własnego biznesu

Lubię przypominać, że można inaczej, na przykład pisząc o gig economy oraz o tym, co może się dziać szybciej niż myślisz. Dlatego dziś, w obliczu właśnie ogłoszonego kolejnego lockdownu i niechybnego obłędu z tym związanego, proponuję rozwiązanie dla lekko szalonych: własny start-up.

start-up natalia flroek personal branding doradztwo zawodowe jak założyc startup
Koncepcja wydaje się prosta.

Szybka check-lista start-upowca

Niech zgadnę: widzisz siebie na hamaku w Ubud, słomka w kokosie, poklikasz sobie z 15 minut na macu między sesjami medytacji, a w tym czasie Twoje konto urośnie o kilka milionów. Albo nie! Widzisz raczej niepewnego siebie gościa w polarze (lub w normcorowej bluzie z kapturem jeżeli wolisz wersję rodem z US and A), który ma problem z patrzeniem w oczy, ale ma też masę świetnych, ratujących świat pomysłów. Myślę, że za te stereotypy podziękujemy Silicon Valley i Elonowi Muskowi. A może jednak sprzedajesz stary kożuch przez Vinted, dostawca Ubera przywozi Ci ramen i wcale przy tym nie myślisz, że stoi za tym człowiek?

Stoi. I zanim dojdzie do poziomu znanego nam z nagłówków portali, czeka go/ją bardzo długa (i dość dobrze zdefiniowana, mająca własny język i subkulturę) droga.

Krok pierwszy: na początku był pomysł. Ale nie byle jaki. Pomysł, który rozwiązuje bardzo konkretny, powszechny problem. Tak jak hulajnogi elektryczne idealnie sprawdzają się w pandemii dla ludzi, którzy nie chcą jeździć transportem miejskim. Ale ale! Pomysł to nie wszystko, ten pomysł musi być skalowalny – czyli w wygodny sposób rozwiązujący ten problem dla bardzo wielu, a najlepiej wszystkich, którzy go posiadają. Stąd hulajnóg jest siec połączona aplikacją i możesz je zostawiać gdzie chcesz (tylko, błagam, nie na środku chodnika!).

Masz taki pomysł? Gratuluję. Nikogo to nie obchodzi.

Krok drugi: walidacja. Póki nie udowodnisz, że serio wiele ludzi ma ten problem i że serio aktualny sposób radzenia sobie z nim jest gorszy od Twojego, a najlepiej pokażesz, że hajs się zgadza (albo realne perspektywy, że będzie się zgadzał) to inwestorzy nie będą chcieli za bardzo z Tobą rozmawiać. A każdy start-up, nawet Google, poszedł kiedyś po kasę by móc skalować tak jak sobie wymarzył. Jak to zrobić? Zbadać rynek, dzwonić po potencjalnych klientach, pisać artykuły, promować się, dołączyć do akceleratora… and the list goes on. To druga odznaka start-upowego harcerza: znalezienie odpowiedniego sposobu udowodnienia prawdziwości swojej koncepcji.

Krok trzeci: nie wiem, mój start-up nie przebrnął przez krok drugi i na razie odłożyliśmy go na półkę 😉 A tak poważnie, krok trzeci to ciężka praca. Zanim będzie ten hamak, McLaren i komisje śledcze, przygotuj się na brak życia. Zazwyczaj start-up jest projektem na boku, który zaczyna pożerać coraz więcej Twojego czasu, ale ponieważ w niego wierzysz (i czekająca gratyfikacja też wydaje się być tego warta) robisz, robisz i robisz. Mówi się, że start-upowiec musi być trochę obłąkany i tak, teraz bardzo przydaje się ta cecha. Słyszałam też definicję, że jest się gotowym poświęcić niewyobrażalne ilości czasu i zaangażowania na projekt o bardzo niskiej szansie sukcesu, wierząc, że gdy ten sukces nastąpi, będzie spektakularny. Pięknie ujęte jest to tutaj.

think outside the box natalia florek personal branding doradztwo zawodowe
Klisza i frazes, ale jednak motto każdego start-upowca!

A potem kolejne rundy finansowania, kolejni użytkownicy i Twoja strategia wyjścia, czyli to co zrobisz i kiedy gdy sukces nadejdzie.

Myślisz, że to coś dla Ciebie? Nie? To zawsze warto przytoczyć historię powstania YouTube’a. Myślę, że kojarzysz ten (start-upowy!) portal, który teraz wydaje się najbardziej oczywistą rzeczą na świecie :P. Jednym z bodźców stworzenia była słynna afera „nipplegate” kiedy to Justin Timberlake przez przypadek obnażył sutek Janet Jackson podczas występu na Super Bowl. (Przyszli) Twórcy YouTube’a bardzo chcieli to zobaczyć, ale nigdzie nie mogli dokopać się do filmiku z tego wydarzenia. I… BOOM! Dlatego z pełną powagą mówię, że każdy może być start-upowcem, jeżeli tylko motywacja jest odpowiednia. Wiec wiesz, może będziesz jednorożcem?

Miej to w czterech literach: SWOT WOOP i VUCA

Mój mąż i jego przyjaciel mają z okresu studiów wspólny żart, dotyczący ich edukacji. Twierdzą, że każdy z nich zapamiętał dwie rzeczy: pierwsza, to to, że statki stoją w niedziele na redzie, bo wpływanie do portu jest droższe. Drugiej zapomnieli. Nie będzie dziś o poziomie edukacji wyższej w Polsce, a tym bardziej nie będzie o mężu 🙂 Zastanawiałam się natomiast, że gdybym ja miała tak na szybko wskazać tę jedną rzecz, którą wyrecytowałabym przez sen to byłaby to analiza SWOT*. I o tym będzie dziś, a także o innych „czterech literach”, które przydadzą Ci się w przygotowaniach do zmiany pracy i budowaniu samooceny – wszak o tym miało być w marcu.

Jeszcze szybko zaproszę Cię do pobrania darmowego pdf-u, w którym jest „50 pytań, które może paść na Twojej rozmowie kwalifikacyjnej”. Na ile znasz odpowiedź? A wiesz DLACZEGO w ogóle są zadawane? To też pomoże Ci w budowaniu pewności siebie w procesie rekrutacyjnym.

SWOT

Serio, z tym SWOT-em bez żartów – przydało mi się nawet w kilku całkiem życiowych decyzjach, nie musi być od razu biznesowo. O co chodzi? O analizę aktualnego stanu rzeczy w oparciu o mocne (Strengths) i słabe (Weaknesses) strony oraz szanse (Opportunities) i zagrożenia (Threats). To dość stare i podstawowe narzędzie analizy ekonomicznej, używane na przykład w biznes planach. A ponieważ Twoje plany zmiany pracy są jak najbardziej Twoim biznesem, zastosuj ją do siebie. Podziel kartkę na krzyż i wypisz mocne i słabe strony – to ta łatwiejsza część. Bardzo dobrze, jeżeli mocnych stron jest więcej – o to chodzi.

Teraz szanse – to sprzyjające Ci warunki, ale nie takie, na które masz bezpośredni wpływ. Na przykład szansą teraz jest wzrost wszelkich usług dostarczanych bezpośrednio do domu. Podobnie z zagrożeniami – to hamulce, które dzieją się same: niestabilność branży turystycznej, postępująca automatyzacja sektora bankowego.

Dobrze zrobiony SWOT pokaże Ci wyraźnie na czym stoisz oraz przygotuje Cię na wiele potencjalnych pytań z rozmowy kwalifikacyjnej (patrz wspomniany .df 🙂 )

Analiza SWOT doradztwo zawodowe peronal branding Natalia Florek
Oto romantycznie przedstawiona analiza SWOT 😉

WOOP

Czasem lubię zakończyć zdaniem okrzykiem woot, woot! jak coś mnie bardzo ucieszy, ale tym razem chodzi o coś innego. Tak jak SWOT był ustaleniem szczegółowo Twojej sytuacji, WOOP będzie strategią dalszego działania.

WOOP jest metodologią ustalania sobie celów, ale pozbawiona jest magii i motywacji większości innych podobnych sposobów, mimo że całkiem romantycznie zakłada, że marzenia = cele. Jest natomiast naukowo potwierdzone (no, ba, nie będzie tu innych opcji!), że działanie w ten sposób podnosi skuteczność w realizacji celu, i to DWUKROTNIE.

W jest od wish, czyli tego co chcesz i o czym marzysz. Wypisz to pod swoim SWOT-em w kolumnie. Obok zastanów się nad O – outcome. Co się stanie gdy uda Ci się ten cel osiągnąć? Jaki jest najlepszy, możliwy scenariusz? Wypisuj! Ta część działa motywująco – powtarzasz sobie właściwie dlaczego to jest dla Ciebie ważne i dlaczego chcesz to zrobić. Dalej już nie będzie tak miło. Drugie O to obstacles czyli wszystkie przeszkody, które staną Ci na drodze w realizacji. (To jest ten moment, w którym każde z Was pewnie zanotuje „brak czasu”…). Uzmysłowienie sobie ich pozwala się na nie mentalnie przygotować. Co jeszcze nam to zapewni? P czyli plan. Najlepiej sformułowany w taki sposób: Jeżeli (tu wstaw jakąś przeszkodę) to (tu wstaw swój plan na jej pokonanie).

woot okrzyk kobieta siła doradztwo zawodowe personal branding natalia florek
Kobieta robiąca „woot!” ale może też zadowolona z osiągniętych celów?

VUCA

Zazwyczaj działa się od ogółu do szczegółu, ja tym razem największy ogół zostawiłam na koniec. VUCA opisuje zastaną sytuację i spokojnie mogę stwierdzić – i nie jestem w tym odosobniona – że od marca 2020 stan VUCA jest naszą normą. Myślę też, że należy przyjąć, że normą pozostanie już na zawsze: określenie „świat VUCA” zyskuje na popularności z dnia na dzień.

VUCA wzięło się z armii amerykańskiej i opisu sytuacji, w której wojsko (przynajmniej amerykańskie, które chyba tak lubi) znajduje się najczęściej: Volatility (zmienność), Uncertainty (niepewność), Complexity (złożoność) i Ambiguity (niejednoznaczność). W jednym zdaniu, na wojnie najwyraźniej nigdy do końca nie wiadomo o co chodzi, a my powinniśmy zawsze pamiętać, że jesteśmy na wojnie.

To niezbyt optymistyczne założenie, ale ta świadomość pozwala nam działać ostrożniej, z planem, na niepełnej ilości danych, ale i bez zaskoczeń. Zachęca do zgłębiania kompetencji przyszłości (znam dobry blog 😉 ) i zadbania o rozwój poprzez wzięcie sprawy w swoje ręce.

vuca doradztwo zawodowe personal branding natalia florek
A tu klimatyczne, ale trochę niepokojące VUCA 😉

*Wyrecytuję przez sen także pierwsze i trzecie prawo Newtona – i to po angielsku – bo tego wymagała od nas pani od fizyki w pierwszej klasie liceum. Naprawdę, wielokrotnie powtarzała „kiedy przyjdę i obudzę cię w nocy”. Nie polecam tego allegrowicza, choć wspominam z sentymentem 😉

System ATS – przyjaciel czy wróg

Usłyszałam, że straszę robotami. A to okropna nieprawda! Nie straszę, uprzejmie informuję o nadchodzącej coraz szybciej automatyzacji, podpierając się faktami, a nie jakimiś niskimi pobudkami grania na emocjach 😉 Rozmowy z moimi klientami sygnalizują, że znaczna cześć z Was słyszała o zautomatyzowanych systemach wspierających rekrutację, ale nie na tyle, by mieć jakąś bardzo zdefiniowaną opinię. Więc teraz wchodzę ja – cała na biało – i już tłumaczę (w duchu SEO): co to jest system ATS? jak obejść system automatycznej rekrutacji oraz czy należy się na niego denerwować czy jednak oswajać?

O idealnych i nieidealnych CV już pisałam, oprócz tego cały listopad zajęły mi audyty Waszych dokumentów, z których najważniejsze wnioski zebrałam w zapisanej relacji na Insta. Teraz czas na zgłębienie tego, co Was najbardziej martwi – oszukać robota, obejść system a może po prostu się z nim zaprzyjaźnić?

jak ominąc system ATS rekrutacyjny natalia florek personal branding
Dziś tłusty czwartek więc postanowiłam ten techniczny tekst urozmaicić obrazkami pączków 😉

ATS – co to i dla kogo

Aplicant Tracking System (System Śledzenia Aplikacji) to zautomatyzowane narzędzie, które pozwala w sposób szybki i – z założenia – bardziej efektywny wyselekcjonować najodpowiedniejszych kandydatów i kandydatki do dalszych etapów rekrutacji. Korzystają z niego duże firmy, zazwyczaj rozproszone lub rekrutujące na wiele stanowisk na raz. Software pozwala HRowcom oszczędzić czas, a rozwiązanie rynkowo jest oceniane wysoko, więc jego dalsze rozpowszechnianie to kwestia czasu. Pierwszy wniosek jest więc taki, że należy założyć, że nie tworzymy CV już tylko dla ludzkich oczu, ale także dla, hm, robocich (robockich?).

System może działać na kilka sposobów, w zależności od parametrów wybranych przez dział rekrutujący. Może „przepościć” Cię do kolejnego etapu, jeżeli przekroczysz jakiś % zgodności lub przepościć tylko ustaloną liczbę najlepszych aplikacji. Niezależnie od tego, chodzi o to, by być jak najbardziej zgodnym z poszukiwanym profilem. To trochę tak jak było w połowie lat 2000, kiedy kluby wprowadziły selekcję i sam fakt tej selekcji wprowadził jakiś zupełnie nowy rodzaj magii w życie nocne Sopotu. Stało się w absurdalnie długich kolejkach, by potem wejść – lub nie – do jednego z wielu, de facto identycznych, klubów.

system śledzenia aplikacji aplicant tracking system ats natalia florek personal branding
Chętnie przyjmę jakoś metaforę, która uzasadnia ich obecność tu. Szukanie pracy jest trudne, ale pączki są fajne, oprócz tego.

7 sposobów na skuteczne przejście systemu ATS

W przypadku selekcji na bramce w grę wchodziło wiele zmiennych – na przykład humor selekcjonera czy Twój poziom intoksykacji. Z systemem ATS nie jest tak trudno – ponieważ to maszyna i do tego automatyzująca proces, kieruje się bardzo konkretnymi, łatwymi do zdefiniowania kryteriami.

  1. Słowa klucze – odpowiedni dobór słów w CV i ich częstotliwość, w pewnym sensie tworzące odbicie ogłoszenia o pracę. Super sprawdza się do tego sekcja „umiejętności”. Temat gdzie szukać słów kluczy i które z nich na pewno musisz uwzględnić omawiam szczegółowo w szkoleniu z czytania ogłoszeń o pracę.
  2. Nagłówki – wiadomo, że CV ma zapadać w pamięci i nastała moda, by skracać dystans na przykład poprzez nowatorskie nagłówki. Haczyk tkwi w tym, że system rekrutujący nie ma pamięci, natomiast kreatywne nagłówki mogą sprawić, że będzie zdezorientowany i nie zeskanuje Twojego doświadczenia, jeżeli będzie ukryte pod hasłem „tu byłem, to robiłem”. Trzymajmy się standardów.
  3. Język – literówki i dziwne sformułowania gramatyczne na pewno nie zostały wprowadzone do systemu, więc przeczytaj swoje CV jeszcze raz i daj mamie lub siostrze na wszelki wypadek do korekty (albo zlec profesjonalistce). Kluczowe jest także by CV było w wymaganym przez pracodawcę języku – zazwyczaj języku, w którym napisane jest ogłoszenie.
  4. Skróty – nie używaj skrótów, nawet jeżeli są oczywiste dla wszystkich ludzi, którzy nie mieszkają pod kamieniem. Bezpieczniej jest używać pełnych nazw stanowisk, uczelni itp.
  5. Format pliku – najłatwiejszy dla systemu jest .docx, prawie równie dobry jest .pdf. Reszta to ryzyko.
  6. Bajery graficzne – to nie jest tak, że teraz ma zniknąć wszystko co jest ładne w Twoim CV (np. kropeczki pokazujące poziom znajomości języka), jednak miej na uwadze, że system zamienia wszystko w plik tekstowy, często opuszczając wszelkie tabele, stopki i inne wodotryski. Zachowaj umiar by nie mieszać mu w głowie i zawsze, oprócz prezentacji graficznej ujmij daną rzecz w słowach.
  7. Fonty i kolory – systemy, choć są nowymi technologiami, nadal najbardziej lubią CV w starym stylu – napisane znaną i lubianą czcionką (Arial, Times New Roman, wiecie, oldskul), najlepiej na ciemno na białym tle. Warto mieć to na uwadze, kiedy aplikujesz w miejsce, gdzie system jest na 100% pierwszym punktem kontaktu. Miej jednak na uwadze, że systemy są ciągle udoskonalane, by lepiej odpowiadać aktualnym trendom w CV i rzeczywiście generować pracodawcom najlepsze wyniki.

A taka bonusowa rada na koniec – to, że firmy korzystają z systemów śledzenia aplikacji nie jest tajemnicą i nie robią tego, by Ci cokolwiek utrudnić. Kiedy aplikujesz przez guzik „aplikuj” często znajdziesz w jego okolicy lub na stronie przekierowania logo lub informację, kto tę rekrutację procesuje. Wykorzystaj to jako informację, by Twoje CV wyglądało odpowiednio.

Sztuka bycia beznadziejnym

Trochę dramatyzuję z tym tytułem, taki cklickbait 😉 Ale będzie o ponoszeniu porażek, ze szczególnym uwzględnieniem porażek na rynku pracy, a wiadomo, że to boli. *Dramatyczna pauza* – a może jednak nie? Czytaj dalej by się przekonać. (W kategorii mniejszych porażek zaliczmy fakt, że mój komputer odmawia zrobienia literki „ci – c z kreseczką”, więc jeżeli nie wyłapię, to będzie więcej obciachowych literówek niż zwykle).

ponoszenie porażek fail fast natalia florek personal branding doradztwo zawodowe kompetencje przyszłości
O ponoszeniu porażek napisano już książki, niech to zdjęcie będzie zapowiedzią dalszego tonu tego wpis :D.
Fot. Estee Janssens Unsplash

Szanse, że się nie uda są większe niż te, że się powiedzie

Statystycznie 90% start-upów się nie udaje. Ludzie ładują swoje zasoby: czas, energię, pieniądze w jakiś pomysł, który potem rynek weryfikuje i zazwyczaj nie jest to korzystne dla founderów. Co robią wtedy ci ludzie? W skrócie – strzepują kurz, rozglądają się by zobaczyć co się wydarzyło na świecie przez ostatnie kilka miesięcy (lat) kiedy byli skupieni na swoim pomyśle i nie odwracając się za siebie, idą dalej. Chwilę później angażują się w kolejny pomysł, mądrzejsi o doświadczenie. Podobnie działa coraz bardziej rozpowszechniona poza światem IT metoda zwinnego zarządzania – wprowadzam swoje rozwiązanie – działa / nie działa – ulepszam lub porzucam. Nie ma sentymentów, porażki są wpisane w ten sposób działania i tylko ponosząc je jesteśmy w stanie szybciej dojść do efektów. W ciągle zmieniającym się otoczeniu szybkość weryfikacji i wykonania jest istotniejsza niż perfekcyjny rezultat.

A teraz przejdźmy do „zwykłego świata” i tego jak my, zazwyczaj, jesteśmy nastawieni do porażki. Generalizując, osoby urodzone mniej-więcej do 1990 roku porażek nie ponoszą lub przynajmniej we własnych umysłach nie dopuszczają takiej opcji. Ciągłe dążenie do perfekcji, na ściśle wyznaczonych torach to standard. Podobnie szefowie z pokoleń boomersów, X czy Y nie bardzo są w stanie przyjąć cokolwiek poniżej 100% normy. I w momencie, w którym się posypie, jest dramat. Nikt nas nie nauczył, że to, hm, normalne. Wyobraź sobie teraz kilka najgorszych rzeczy, które mogłyby Ci się przytrafić w karierze zawodowej i załóż, że się wydarzą jedna po drugiej. Co robisz?

ponoszenie porażek fail fast natalia florek personal branding doradztwo zawodowe kompetencje przyszłości
Hasło motywacyjne na każdą drogę usłaną porażkami. Fot. Hello I’m Nik.

4 zasady ponoszenia porażki

Tak się składa, że nasi spece od agile’a i start-upów już to wiedzą i dzielą się z nami, wystarczy posłuchać. Przygotuj się na porażkę i zapewnij sobie, by była:

Szybka – nie ma żadnego powodu, by przedłużać coś co, nie działa. Ciągnąc projekt bo już zaangażowaliśmy w niego swój czas, to doprowadzimy do końca, mimo że jest kompletnie bez sensu. Wytrzymać w tej pracy, której szczerze nienawidzę, dłużej niż rok bo jak to będzie wyglądało w CV. Wierzyc, że coś się samo zmieni, pandemia się skończy, dzieci urosną, od nowego miesiąca, wtedy, kiedy schudnę… Mówi się, że nigdy nie jest dobry moment, ale to nieprawda – dobry moment jest od razu wtedy, kiedy zauważysz, że dana rzecz do niczego nie prowadzi.

Tania / bezpieczna – domyślam się, że wcześniejsze akapity mogły wywoływać trochę buntu, właśnie ze względu na aspekt finansowy. Już to widzę, jak mój szef pozwala porzucić projekt za grube bańki. Ale tak właśnie się dzieje – lepiej stracić trochę pieniędzy teraz, niż później utopić dużo więcej. Zawsze przed zaangażowaniem większych środków warto zastanowić się, czy to co robię jest faktycznie tego warte. Zdecydowanie za rzadko przyznajemy sami przed sobą, że coś nie działa tak jak powinno (albo jest po prostu bez sensu). Odpowiedzialne ponoszenie porażki zakłada eksperymentowanie, ale przy bezpiecznym podejściu do finansów.

Akceptowana – znacie na pewno 5 faz żałoby, które można tak na serio przypisać do większości dołujących wydarzeń w życiu. Zaczyna się od wyparcia, potem jest gniew i bunt, negocjacje, depresja i na koniec akceptacja. Nie odmawiam przeżywania wszystkich tych uczuć, ale mocno zachęcam do przebrnięcia do fazy 5 (gdyż wiele osób utyka gdzieś po drodze) i to jak najszybciej. Szczególne wyraźnie widać to przy stracie pracy. Na swojej drodze spotykam teraz wiele tzw. koronnych, osób, które straciły pracę w trakcie pierwszej fali i od ręki mogę wymienić całkiem sporą grupę, która nadal nie dowierza, że tamten statek już odpłynął, nie ma powrotu.

Motywująca – jeżeli już jesteście w fazie akceptacji to tak zapewne będzie, ale wydzielam osobny podpunkt, bo to ważne. To nie jest koniec świata, to nowe możliwości i nowy początek – jeżeli tak do tego podejdziesz, przyjmiesz start-upowe myślenie, to będziesz o tyle z przodu przed ludźmi bez tego mindsetu, utkniętych w fazie negocjacji albo – co gorsza – dalej twardo cisnących projekt skazany na porażkę. To super mocny fundament nie tylko dla Twojej dalszej kariery, ale także mocna i potrzebna kompetencja przyszłości.

ponoszenie porażek fail fast natalia florek personal branding doradztwo zawodowe kompetencje przyszłości mbank fail ęśąż

Uczyć się od mistrzów porażek

Jakieś pół roku temu mBank przysłał do wszystkich swoich użytkowników testowe powiadomienia push, między innymi to najbardziej urocze o treści „ęśącż”. Mnie rozbawiło, internety ogólnie też, ale sporo było głosów, że to porażka na całej linii, że bankowi nie wypada i czy tak samo nonszalancko traktują nasze przelewy. Kto nie kliknął nigdy omyłkowo „odpowiedz wszystkim” niech pierwszy rzuci kamieniem 😛 mBank podszedł do tego mistrzowsko-marketingowo, z dużym dystansem i jest idealnym przykładem oswajania porażki nr 1: humor.

W zeszłym tygodniu pisałam o tym, że nas mózg lubi się porównywać i że to niedobrze, ale odpuśćmy mu na chwilę i poczytajmy o najsłynniejszych porażkach, o milionach dolarów, które wielcy biznesu przepuścili na głupie pomysły, o eks-prezydencie jakiegoś mocarstwa, który nie wie kiedy ze sceny zejść i tego typu tematach. Wujek Google ma tego na pęczki. Nadanie perspektywy swojej sytuacji to sposób na oswajanie porażki nr 2.

Pośmialiśmy się już z innych? 😉 To teraz spójrz na siebie – zaakceptuj porażkę, nie oceniaj się zbyt surowo, zastanów się nad tym co zrobić by to jednak była okazja do nauki i pomyśl o tym, jak wcześniej znosiłaś/łeś porażki? A jak sukcesy? Widzisz – masz już odznakę radzenia sobie z tym, życie toczy się dalej. Przyjęcie, że już wiesz co robić, i że to normalna część Twojego życia, to strategia oswajania porażki nr 3. Idealna na zakończenie tego wpisu.

„Wszystkie” miejsca do szukania pracy

Ostatnio było bardzo „miękko” – dużo o kompetencjach przyszłości, dywagacji na temat tego, jak będzie wyglądał rynek pracy za kilkanaście lat… To ważne i (dla mnie mega) ciekawe, ale dziś czas na post z kategorii „twardych”, a więc podających bardzo konkretne informacje, ułatwiające szukanie pracy. Będzie o miejscach, w której tej pracy szukać.

Zanim przejdziemy do meritum, chciałabym zastosować techniki autopromocji i zaproponować Wam inne teksty z serii tych praktycznych: o rasowaniu profilu na LinkedIn, o trikach na skuteczne CV, o networkingu, o powodach dla których może być odrzucane CV, o tym, dlaczego personal branding jest ważne, o tym co pisać w CV po przerwie (np. macierzyńskiej), o zdjęciu profilowym na LinkedIn, o pięciu rzeczach, które powinno zawierać idealne CV i , uf, jeden z moich pierwszych wpisów o rekrutacji przez media społecznościowe. Każdy znajdzie coś dla siebie 😉

Wielka Trójka

Słowo „wszystkie” w tytule jest w cudzysłowie, bo nie ma takiej możliwości, żebym faktycznie podała Wam WSZYSTKIE opcje. Myślę, że zrozumiecie i nie oczekujecie aż takiego poziomu szczegółowość ;). Nawet teraz doradzam przy okazji tworzenia nowej platformy rekrutacyjnej dla menadżerów, znam jednego start-upowca, który też drąży temat… Dzieje się i to wyraźny sygnał, by być na bieżąco. Na początek jednak bezpieczne, oldskulowe rozwiązanie w postaci portali do szukania pracy:

screen pracuj.pl doradztwo zawodowe natalia florek personal branding
Strona lądowanie z Pracuj.pl podpowiada oferty odnośnie Twojego profilu, co też jest przydatne. (U mnie akurat misz-masz, bo pracuję nad szkoleniem 🙂 .

Pracuj.pl – największy i najbardziej popularny. Interesujące nas oferty wyszukujemy po słowach kluczach: stanowisku, firmie, lokalizacji itp. Ogłoszenia są zazwyczaj bardzo rozbudowane, nie ma niedopowiedzeń. Coraz częściej pojawiają się nawet widełki płacowe. Jeżeli gąszcz informacji Cię przerasta lub nie jesteś pewna/y o czym czytasz – może szkolonko? 😉

Praca.pl – wszystko co powyżej i jeszcze dodam, że obie strony mają również sekcje doradcze, artykuły na temat rynku pracy, eventy itp.

Gazetapraca – mam sentyment, bo swojej pierwszej pracy szukałam w papierowym dodatku do Gazety Trójmiasto. W tej chwili połączone z Goldenline i nastawione na działanie lokalne, nadal jest go-to dla wielu pracodawców.

Mniejsze portale służące jako platformy z ogłoszeniami to między innymi jobs.pl, InfoPraca czy Aplikuj.pl. Działają na podobnej zasadzie, ale każdy ma jakiś wyróżnik – np. InfoPraca nie pozwala żadnej aplikacji pozostać bez odpowiedzi.

Social network

Skoro pojawił się już Goldenline to teraz czas na media społecznościowe. Budowanie sieci kontaktów jest bardzo przydatne w budowaniu kariery zawodowej, a rzeczony Goldenline i mój ulubiony LinkedIn służą właśnie temu. Oprócz tego LinkedIn wyraźnie rośnie w siłę i sprawność jako portal oferujący pracę. Znajdują się na nim często ogłoszenie niepublikowane nigdzie indziej, różne warianty premium pozwalają też odpowiednio dobierać podpowiedzi – czy raczej będziesz rozbudowywać swoją sieć czy lepiej się wyszukiwać? Zawsze warto mieć rozbudowany i aktualny profil, by zwiększyć swoją widoczność. (Nie wiesz jak? Jest w ofercie! 🙂 )

screen linkedin praca doradztwo zawodowe natalia florek personal branding
Zakładka „Oferty Pracy” na LinkedIn w moim przypadku wyraźnie eksponuje moją fiksację na Amazon z przed jakiegoś czasu 😉

Bardzo popularne są też grupy Facebookowe – każde większe miasto ma swoją pt. „Praca XYZ”. Zazwyczaj są to środowiska bardzo dynamiczne, mówiąc eufemistycznie, ale w większości z nich wypleniono już zalew ofert MLMów i prowizji za fotowoltaikę 😛 W moim odczuciu (a zapisałam się do wielu, jak Polska długa i szeroka), głównie oferowana jest tam praca tymczasowa lub niewymagające wysokich kwalifikacji stanowiska. Natomiast każdemu polecam grupę Praca – Wrocław, niezależnie od miejsca zamieszkania, ze względu na prowadzącego posiadającego GIGANTYCZNĄ wiedzę o prawie pracy i dzielący się nią za darmo. Jego poczucie humoru również jest spoko 😉

Jeżeli piszemy już o sieci kontaktów, to jest jeszcze przecież ta w realu. Rozmawiajmy o pracy, podpytujmy znajomych. Firma chętnie zatrudniają osoby z polecenia, badania wskazują, że jest to najczęściej pozytywne doświadczenie. Myślę, że na każdym z moich spotkań towarzyskich pada w którymś momencie „A czy znasz kogoś, kto…”

Jestem z branży

A co jeśli jesteś bardzo nastawiona/y na konkretną branżę lub firmę? Większość z firm na na swoich stronach internetowych zakładkę „Kariera” lub „Praca” i to świetne miejsce, by zacząć. Da nam też informację o tym, w jakim tempie rozwija się (lub rotuje!) firma, widząc ile jest ogłoszeń do danego działu, coś co nie jest tak łatwo zauważalne na ogólnych wyszukiwarkach, a daje nam między wierszami cenną informację. Wiele firm oferuje także możliwość spontanicznego aplikowania – czyli pozostawienia swojego CV, nawet jeśli aktualnie nikogo nie szukają.

Jeżeli nie wiesz konkretnie jaka firma Cię interesuje, ale wiesz, że mogliby odsiać wszystkie ogłoszenia, które nie są np. z branży języków obcych, to internet i start-upowcy już to przewidzieli i jak grzyby po deszczu mnożą się platformy przeznaczone pod specyficzne branże. Działają różnie, ale te z listy poniżej są już sprawdzone. Nie ma tam Twojej branży? Możliwe, że jeszcze na nią nie trafiłam. Jeżeli znajdziesz odpowiednią platformę – daj znać!

screen no fluff jobs doradztwo zawodowe natalia florek personal branding
Nofluffjobs, portal do wyszukiwania stanowisk IT, wymaga od pracodawców publikowania widełek płacowych. Trzymam kciuki by stało się to normą w innych branżach.

Inżynieria, architektura – CAD.pl

IT – nofluffjobs, teamquest, 4programmers, bulldogjob, justjoinit

Językoznawstwo, lingwistyka, tłumaczenia – linguajob.pl

Komunikacja, PR, marketing – glassdoor (chociaż bardzo szybko rozrasta się na portal ogólny), rocketjobs, interaktywnie

Media – grapevine

Medycyna – portalmedica

NGO, fundacje, organizacje charytatywne – NGO.pl

Może ktoś inny się tym zajmie?

Oczywiście żartuję, bo nie bardzo jest tak, że ktoś może to w 100% zrobić za nas. Ale jest opcja szeregu firm doradczych, które działają jako pośrednicy pracy (wyprzedzając pytanie, które powinno trafić do moich FAQ 😉 – ja tak nie działam*), łącząc pracodawcę z potencjalnymi pracownikami. Założyłabym jednak, że teraz w świecie pandemicznym skupiają się na zleceniach firm, szukających konkretnych pracowników, a nie na osobach prywatnych szukających firm.

Jeżeli pamiętasz jeszcze co to kolokwium, dni rektorskie i wpis w indeksie można odwiedzić Biuro Karier swojej uczelni. Można też poszukać wsparcia w Urzędzie Pracy – jeżeli nie w poszukiwaniu, to w doszkalaniu, zasiłku itp. W czasach przed-pandemicznych działały także wszelkie targi pracy, meet-upy i wydarzenia branżowe. Zakład o dychę, że przeniosły się obecnie online (Jobicon, Targi Pracy, Career Expo).

Znam też zwolenników opcji wkroczenia do biura firmy i wręczenia CV. To coś, czego nigdy bym nie zrobiła i chyba nie polecam, ale moi znajomi byli bardzo zadowoleni z efektów. Więc, podsumowując i patrząc na duży wachlarz możliwości, najlepiej przyjąć to, co najbardziej nam odpowiada, w myśl zasady whatever works.

screen career expo doradztwo zawodowe natalia florek personal branding
CareeExpo niedługo ogłosi termin tegorocznej edycji.

*Nie współpracuję z pracodawcami i nie mam usługi łączenia pracownika z pracodawcą. Skupiam się natomiast na stworzeniu mocnego i skutecznego wizerunku zawodowego poprzez dokumenty, rozmowy itp, podpowiadam też na jakie stanowiska warto aplikować przy danym skillsecie, ale to Wy finalnie decydujecie gdzie aplikować. Może to się zmieni, ale na razie dobrze mi po tej stronie lustra 😀