fbpx

I Ty zostaniesz analitykiem

„Unikatowe połączenie umiejętności analitycznych z kreatywnością” to zdanie, które wcale nie jest unikatem w dokumentach czy profilach na LinkedIn, które tworzę. Dlaczego? Już wiemy, że kreatywność jest w top 3 kompetencji przyszłości, ale co z tą analizą? Nie każdy umie w cyferki, a już na pewno nie każda praca tego wymaga… Prawda?

Dane to aktualnie najcenniejsze zasób, a umiejętności ich syntezy, czytania i wyciągania wniosków to klucz do wyrwania w przód lub zostania w tyle. Jeżeli to potrafisz, możesz swojej firmie przynieść wiele dobrego, więc wskakuj do dzisiejszego pociągu i przekonaj się dlaczego analiza i synteza danych to jak najbardziej umiejętność, którą musisz posiąść.

Ten wpis jest kolejnym odcinkiem serii o kompetencjach przyszłości, czyli takich, które zwiększą szansę na stabilne miejsce pracy w rzeczywistości jutra. Dotychczas można było dowiedzieć się o co chodzi oraz o: komunikacji, kreatywności, inteligencji emocjonalnej, zarządzaniu czasem, elastyczności poznawczej, zorientowaniu na usługi, kompetencjach cyfrowych, rezyliencji i life long learning.

analiza i synteza danych
Jakież to future-prooferskie! 🙂

Analiza i synteza danych A.D. 2030

Zdolności analityczne, kiedyś rozumiane jako umiejętności liczenia i interpretowania wyniku, a czasem także jako umiejętność robienia tabel przestawnych w Excelu, teraz przyjęły dużo bardziej wielowymiarową formę. Aktualnie analiza danych obejmuje:

  • umiejętność ustalania jakie dane są potrzebne i pozyskiwania ich z różnych źródeł
  • umiejętność obchodzenia się z danymi – „czyszczenia” ich oraz katalogowania
  • umiejętność rozpoznania i nazwania problemu na podstawie danych (a także jego późniejszego rozwiązania)
  • umiejętność tworzenia statystyk
  • umiejętność pokazywania i tłumaczenia osiągniętego rezultatu
  • umiejętność przełożenia danych na wynik i rozwój projektu bądź firmy

A ponieważ firmy są świadome, że dane to podstawa napędzania gospodarki i celowanej konsumpcji w tym momencie w czasie, w którym przyszło nam żyć, wiedzą też, że ich odpowiednie wykorzystanie napędza także ich biznes. Według raportu PwC o Higher Business Education 70% firm będzie w najbliższych 10 latach szukać tej umiejętności u swoich podwładnych.

analiza i synteza danych
Uczmy analizy i syntezy danych od małego 🙂

Co jeszcze mówi o Tobie umiejętność analizy?

Jak z wszystkimi kompetencjami przyszłości cel jest jeden – oprzeć się automatyzacji i uzbroić się na przyszłość. Jak często też bywa, ta kompetencja zazębia się z innymi i zazwyczaj informuje pracodawców, także o tym, że:

  • jesteś ciekawy/a świata, ale pozyskane informacje sprawdzasz pod kątem ich wiarygodności
  • potrafisz robić research, często na wielu poziomach i bez oznak zniechęcenia
  • jesteś unikatowym połączeniem wrażliwości na szczegół ze spojrzeniem w przyszłość i tzw. big-picture
  • potrafisz nazwać problem, a w domyśle również go rozwiązać
  • rozumiesz przełożenie danych na ciągłość biznesową i rolę, którą odgrywasz w finansowym sukcesie firmy

Trochę w tym siedzę i z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że nie ma drugiej takiej kompetencji przyszłości, która by w domyśle niosła kandydatom i kandydatkom tyle korzyści.

analitza i synteza danych
Analitycy przy pracy 😉

Jak obudzić wewnętrznego analityka

O, nie, Natalia, ja to tego w ogóle nie kumam… I co teraz? Jeżeli Twoje myśli uciekły gdzieś w takie rejony, mam dobrą i złą wiadomość:

Zła: analiza danych będzie dotyczyła Twojego stanowiska i nie ma takiej rzeczy, która może to powstrzymać.

Dobra: historie o tym, że rodzimy się z jakimiś predyspozycjami, że chłopcy są lepsi z matmy itp możesz włożyć między bajki – już dawno obalono tego typu teorie. Czas zakasać rękawy i poćwiczyć umiejętności analityczne. A sposoby, które zaraz tu podam, zadowolą nawet najbardziej zatwardziałego humanistę/kę:

Czytaj – poznawanie nowych historii, śledzeni wątków, poszerzanie horyzontów i ogólna stymulacja mózgu otrzymuje 10/10 w poprawie umiejętności analitycznych.

Graj i baw się – w gry planszowe, komputerowe, układaj puzzle, rozwiązuj łamigłówki. Związki przyczynowo-skutkowe to drugie imię analizy danych.

Obserwuj i słuchaj – w myśl Nunchi warto pamiętać, że ma się dwoje oczu i dwoje uszu, a tylko jedne usta. Czasem nastawienie się na odbiór pozwoli zaobserwować (i zanalizować!) otoczenie zupełnie na nowo.

Pytaj – w ten sposób otrzymujesz zazwyczaj wyjaśnienie danego zagadnienia rozłożone na czynniki pierwsze

A jak wolisz na lenia, zawsze możesz ściągnąć aplikacje na telefon, które wyćwiczą Cię w tym w sposób bardziej łopatologiczny. Hej, byle skutecznie – bo warto.

To czego się dziś nauczyłaś / nauczyłeś?

A wczoraj? W zeszłym miesiącu? Czy ciągle poszerzasz swoje kompetencje, uczysz się nowych rzeczy? Kiedyś to było! Kończyło się szkołę podstawową, potem liceum i już miało się kilka sprawności z wiedzy ogólnej. Człowiek szedł na studia i – teoretycznie – wychodził jako specjalista z jakiejś dziedziny. Aż się łezka w oku kręci, no ale, nie bardzo. Jeżeli masz ochotę zostać na rynku pracy i mieć na nim w miarę stabilne miejsce, czas zaakceptować proces life long learning – będziesz się uczyć przez całe życie i nigdy nie osiągniesz pełnego stanu wiedzy. Dlaczego? To po prostu niemożliwe przy tak zmieniającym się świecie.

Ten wpis jest kolejnym odcinkiem serii o kompetencjach przyszłości, czyli takich, które zwiększą szansę na stabilne miejsce pracy w rzeczywistości jutra. Dotychczas można było dowiedzieć się o co chodzi oraz o: komunikacji, kreatywności, inteligencji emocjonalnej, zarządzaniu czasem, elastyczności poznawczej, zorientowaniu na usługi, kompetencjach cyfrowych i rezyliencji.

Dlaczego life long learning jest kompetencją przyszłości?

Jak wszystko tutaj, przyczyny mogą być dwie i zazwyczaj występują w parze. Przede wszystkim głównym driverem jest, nasza serdeczna przyjaciółka, Zmiana. Każdy obszar jest aktualizowany, zmieniają się prawa, rozumienie i zakres wiedzy. Teraz jest moment, w którym jakiś cwaniaczek z publiczności mówi: a historia? Tak, historia się NIE zmienia, ale nasze nastawienie do niej już jak najbardziej tak. Niektóre zachowania, które były całkiem spoko, po analizie obecnie nie wypadają najlepiej. Ja na przykład nie chciałabym mieć „inkwizytorka” czy „kolonialistka” w CV.

Drugim bodźcem jest brak automatyzacji – ponieważ nie wiemy jaka wiedza będzie nam potrzebna, co jeszcze zostanie odkryte / zmienione, nie ma możliwości przygotowania na to maszyn, robotów czy algorytmów. Człowiek górą!

Throwback Thursday do 2004r i matury i czasów, kiedy myślałam, że jeszcze tylko 5 lat, a nie całe życie nauki mnie czeka 😉

Twoje strategie na life long learning

Life long learning jest o tyle super, że nie musisz mieć do niego żadnych predyspozycji. Po prostu nastaw się na to, że zawsze warto dowiedzieć się czegoś nowego, poszerzać swoje zainteresowania i umiejętności. Jak szukać okazji do tego?

  • aktywna postawa – kursy, szkolenia, webinary – w dobie (post)pandemicznej są dostępne bardziej niż kiedykolwiek. Wygospodaruj czas by skorzystać z niektórych z nich, a stawiam 50zł, że znajdziesz taki na insertujące Cię tematy
  • technologie są ok – staraj się używać albo przynajmniej zrozumieć najnowsze technologie. Nawet jeżeli uznasz, że TikTok nie jest dla Ciebie, koncepcja NFT jest bezsensu, a trzymanie kasy w materacu lepsze niż Bitcoin, nie możesz pozostać w tyle
  • przyjemne z pożytecznym – rozwój i wiedza nie musi, a wręcz nie powinna, dotyczyć jedynie Twojej sytuacji zawodowej. Rozwijaj się w każdym aspekcie: osobistym, społecznym czy obywatelskim.
  • zmieniaj nawyki – to, że już coś umiesz nie oznacza, że jest pozamiatane. Life long learning zachęca do uczenia się, kwestionowania, oduczania i uczenia na nowo. Przykład? Mnóstwo, ale np. zmiana w podejściu do ekologii, chociażby w żywieniu, może być jednym z nich (ziemniaczki możesz zostawić, ale zjedz mięsko kontra flexitarianism i inne, bardziej radykalne formy rezygnowania z mięsa).

To co, czego się dziś nauczysz?

Koniec świata w kilku szybkich krokach

Ach, maski – pomyślał z nostalgią, poprawiając hełm swojego skafandra. No, ale nie mógł narzekać, bo w przeciwieństwie do większości, nadal żył i miał się całkiem nieźle. Jest w końcu Białym Mężczyzną, a ci zawsze spadają na cztery łapy, tak jak koty.

Hm, koty, ciekawe czy ktoś jeszcze pamięta, co to było?…

Dzisiejszy dzień nie był zły, nie spotkał żadnego dzieciaka, który wypominał mu, że aktualny stan planety to wina decyzji jego pokolenia. Naprawdę, te dzieciaki, szkoda, że już nie mają rodziców, którzy mogliby im natłuc. Nakłaść do głowy, że wolny rynek, że zysk, że globalne ocieplenie to wymysł… i co tam jeszcze wtedy mówili, teraz to, tak to można ująć , NIEISTOTNE z perspektywy zaistniałych wydarzeń.

Tak, dzień nie był też zły, bo – to sekret – udało mu się trochę zrelaksować, znalazł źródło i przypomniał sobie klasyk z przed lat: platformę streamingową. Każdy mógł kiedyś oglądać co chce i o czym chce. Nie wiedział co wybrać, WSZYSTKO było sprzeczne z obowiązującym dogmatem. Aż serce zabiło mocniej!

Nie było to ani łatwe do zorganizowania, ani tanie – o nie, tanie nie było na pewno! – ale nie było NIEMOŻLIWE, jest w końcu Białym Mężczyzną, uprzywilejowaną od setek pokoleń grupą. Westchnął. Jak to jest, że niektórzy narzekają? Nie radzą sobie? Dlaczego ci inni ludzie ciągle chcą się z nim szarpać o więcej, o inaczej…

Nigdy tego nie zrozumie.

Przetrwają najsilniejsi – rezyliencja jako kompetencja przyszłości

Personal agility„, „rezyliencja”, „samodyscyplina połączona z odpornością na zmiany”… a fe, brzmi okropnie! Czy to kolejne korpo buzz-word, które możemy wrzucić do jednego worka z „thinking outside the box„? Nie, choć wróżka Natalia przewiduje wzrost popularności tego terminu wraz z upływem czasu, na pewno nie jest jedynie pustym, lotnym hasłem. Wojowniczo brzmiąca rezyliencja to podstawowa kompetencja przyszłości, która pozwoli na przetrwanie na rynku pracy najbliższe kilka lat 😉 Więcej w dzisiejszym wpisie!

Ten wpis jest kolejnym odcinkiem serii o kompetencjach przyszłości, czyli takich, które zwiększą szansę na stabilne miejsce pracy w rzeczywistości jutra. Dotychczas można było dowiedzieć się o co chodzi oraz o: komunikacji, kreatywności, inteligencji emocjonalnej, zarządzaniu czasem, elastyczności poznawczej, zorientowaniu na usługi i kompetencjach cyfrowych.

Rezyliencja, według wikipedii, to umiejętność lub proces dostosowywania się człowieka do zmieniających się warunków, adaptacja w stosunku do otoczenia, uodpornianie się, plastyczność umysłu, zdolność do odzyskiwania utraconych lub osłabionych sił i odporność na działanie szkodliwych czynników. Pięknie powiedziane, a ostatnia cecha – to odzyskiwanie sił – jest kluczowe w kontekście środowiska pracy i kierowania energii tam, gdzie rzeczywiście warto.

rezyliencja w pracy
Romantyczne zdjęcie drzewa o zachodzie słońca wspomnieniem mojego urlopu, ale także symbolem rezyliencji i ciągłego odradzania. Fot. Dorota Powirska

Teoria o 7 C rezyliencji

7C spisał między innymi Dr. Ginsburga, pediatra oraz ekspert rozwoju by dawać dzieciom narzędzia do radzenia sobie ze światem, dorastaniem itp. Nie wiem jak Ty, ale ja byłam kiedyś dzieckiem i w sumie niechętnie bym to powtórzyła – mam wrażenie, że ekosystem kilkulatków to organizacja z najgorszego koszmaru – brak procedur, kompetentnych przywódców, dialogu czy jasnych, powtarzalnych i sprawiedliwych zasad funkcjonowania. Dobrze więc, że Ginsburg o tym pomyślał 😉, szczególnie że dzisiejsze dzieci są historycznie najbardziej narażone na efekty niestabilnego świata.

Z mojego doświadczenia, dobre praktyki wychowawcze to (wraz z pomysłami z IT) najlepsze drogowskazy kształtowania się rynku pracy przyszłości, więc poświęć mi jeszcze kilka minut 😉

Competence (kompetencja) – umiejętność skutecznego radzenia sobie z sytuacjami stresowymi. (Więcej o tym, dlaczego porażki są yeah, a nie meh pisałam w tekście „Sztuka bycia beznadziejnym”).

Confidence (pewność siebie) – znajomość i wiara we własne mocne strony.

Connection (relacje) – budowanie i pielęgnowanie ich, ma kluczowe znaczenie do przetrwania

Character – przez Ginsberga rozumiany jako wartości, rozróżnienie dobra od zła, odwagę i chęć ciągłego udoskonalania siebie i świata w obliczu zmian

Contribution (udział) – to przełożenie postaw z poprzedniego punktu na działanie

Coping (radzenie sobie) – znajomość konkretnych narzędzi wspomagających rezyliencję: np. metod redukcji stresu

Control – poczucie sprawczości nad swoim losem

rezyliencja w pracy
To też z urlopu – kamienne kręgi, które przetrwały w dobrej energii setki lat – fajnie 😀 Fot. Dorota Powirska

Pierwsza pomoc w rezyliencji

No dobrze, po bliższym poznaniu, okazuje się, że tajemnicza rezyliencja wcale nie jest jakąś straszną wojowniczką, a pięknym słowem, podsumowującym ważne aspekty naszego życia, o które musimy zadbać, żeby ją ćwiczyć.

I – o losie – jest to coś, o czym na pewno już słyszeliście, a ja sama pisałam o tym w cyklu Science of Well-Being czy przy okazji przeciwdziałaniu pracoholizmowi.

Ale nigdy za wiele przypominania o:

Zdrowiu fizycznym: sen, ruch, zbilansowane jedzenie

Zdrowiu psychicznym: medytacja, mindfulness, szacunek i komunikacja

Work-life balance: o tym mogę godzinami, a ostatnio wypowiadałam się również w prasie

Filozofowaniu: 😉 czyli autoanalizie, rozmyślaniu.

Wniosek jest jeden: aby móc stawić czoła zmianom, zarówno jako pracownik/pracowniczka, ale przede wszystkim jako człowiek, trzeba zbudować solidny fundament u siebie. Dzięki temu żadna zmiana, globalna pandemia czy co tam kto chce, nie będzie nam straszna.

„Sprawna obsługa komputera” – kompetencje techniczne kompetencjami przyszłości

„Obsługa urządzeń biurowych oraz sprawna obsługa komputera” to były kiedyś klasyki w CV tak jak teraz wszechobecne „zainteresowania: turystyka, sport, film”. Ale co to w ogóle znaczy? Jeszcze te urządzenia biurowe to pół biedy, wszak kiedyś ksero czy faks to były poważne tematy, ale sprawna obsługa komputera? Że wiem gdzie włączyć? Włożyć – wait for it – dyskietkę? No więc, moim drodzy, teraz już nie piszmy o sprawnej obsłudze komputera, bo to tylko uśmiech może wywołać. A przywołuję to ze względu na kompetencję przyszłości, która sponsoruje dzisiejszy odcinek: kompetencje techniczne. Dlaczego wcale nie chodzi o to, by sprawnie obsługiwać komputer, dowiecie się dalej!

Ten wpis jest kolejnym odcinkiem serii o kompetencjach przyszłości, czyli takich, które zwiększą szansę na stabilne miejsce pracy w rzeczywistości jutra. Dotychczas można było dowiedzieć się o co chodzi oraz o: komunikacji, kreatywności, inteligencji emocjonalnej, zarządzaniu czasem, elastyczności poznawczej i zorientowaniu na usługi.

Kompetencje techniczne jako kompetencja przyszłości

Czym (nie) są kompetencje techniczne?

Wiele osób rozumie kompetencje techniczne jako biegłość w używaniu komputera w wersji 2021. To znaczy, że jest moim podstawowym narzędziem pracy, wiem jak wysłać maila, sprawdzić coś w googlu, porobię pewnie coś w Excelu czy Power Poincie, a nawet, jak lubię rysować to w Canvie czy Corelu. Jestem w stanie użyć komputera, tabletu czy telefonu właściwie do każdego zadania i to co tam zrobię jest w stanie podnieść poziom wykonanego przez mnie zadania. Hura! To już jest naprawdę dużo, ale warto się zastanowić czym będą kompetencje techniczne za 10, 15, 20 lat?

Według badania McKinsey nad kompetencjami przyszłości, do 2030 roku (czyli, wiecie, za niecałą dekadę) będziemy używać zaawansowanych kompetencji technicznych i cyfrowych o 40% więcej niż teraz. Chodzi tutaj o rozumienie zaawansowanych technologii, a także umiejętność ich dalszego rozwijania oraz aplikowania do rozwiązywania problemów. Na wysokim poziomie opanują je nieliczni, a popyt wzrośnie o 90%.

Podstawowe umiejętności techniczne to tak zwane digital fluency czyli biegłość i swoboda w oswajaniu się i używaniu nowych technologi, programów czy aplikacji. Tutaj wchodzi także umiejętność wyszukiwania (i weryfikowania!) informacji, analiza danych oraz wiedza i świadomość dotycząca cyberbezpieczeństwa i kwestii prywatności. W ciągu najbliższych 10 lat popyt na tego typu umiejętności wzrośnie o 65%.

Jak zwiększyć swoje digital fluency?

Ten klasyk internetu pokazuje drogę w zdobywaniu kompetencji cyfrowych 😉

Dane z poprzednich akapitów jasno pokazują, w sposób wymierny, techniczny i analityczny, że kompetencje techniczne to kompetencje przyszłości, w które warto inwestować czas i pieniądze. Natychmiast należy odrzucić myślenie, że nie jest się „technicznym” albo jakiś dziwnych skojarzeń o „typowym informatyku”. Co robić by wzmocnić się w tym zakresie?

  1. Zainteresować się – czy wiesz co to blockchain, jak działają kryptowaluty i dlaczego nowy system IOS wywalił całą politykę prywatności Facebooka? Warto być na bieżąco z newsami świata online, które w sposób coraz bardziej znaczący dominują świat offline. Wiedza o nich to pierwszy krok do lepszego rozumienia.
  2. Używać – to jedyny sposób, by nie zostać w tyle. Nie może być tak, że nie ufasz bankowości elektronicznej, nigdy nie używałaś/łeś komunikatora czy nie wiesz co to LinkedIn (wszystko to jak najbardziej przykłady z kategorii true story). Nikt nie będzie na Ciebie czekać, a to lekkie dziwactwo może Cię kosztować… pracę
  3. Pytaj i sprawdzaj – jak każda biegłość językowa, digital fluency wymaga wprawy. Ograniczone zaufanie do internetów to dobra strategia. Szukaj źródeł, którym ufasz, staraj się czytać między wierszami, stań się uważna/y na sygnały fake newsów czy innych manipulacji.

Tak, obsługa urządzeń biurowych to było coś… Ale Ty nie bądź jak ten człowiek, który chce w 2021 roku wysłać faks… 😉

W czym mogę pomóc – zorientowanie na usługi jako kompetencja przyszłości

„Klient nasz pan” nabiera obecnie zupełnie nowego znaczenia. Oprócz tego, że nie mogę NIE zauważyć, że to powiedzenie bardzo skupia się na męskiej części użytkowników, za co pewnie częściowo należy winić specyfikę języka polskiego, nastąpiła wyraźna zmiana w podejściu. Nie jest już tak, że „klient/ka ma zawsze rację”, a bardziej tak, że „odczytam potrzebę klienta/tki zanim zacznie się awanturować”. I właśnie ta umiejętność – zorientowanie na usługi – będzie przedmiotem dzisiejszego wpisu.

Ten wpis jest kolejnym odcinkiem serii o kompetencjach przyszłości, czyli takich, które zwiększą szansę na stabilne miejsce pracy w rzeczywistości jutra. Dotychczas można było dowiedzieć się o co chodzi oraz o: komunikacji, kreatywności, inteligencji emocjonalnej, zarządzaniu czasem i elastyczności poznawczej.

Do dzieła! Czym jest zorientowanie na usługi?

Service orientation (zorientowanie na usługi) jest chyba pierwszą kompetencją przyszłości, o której piszę, nie będąca nią przede wszystkim z powodu trudnej automatyzacji. Jasne, ciężko nauczyć robota czegoś co w pewnym sensie jest podejściem, ale tu decydującym czynnikiem jest utrzymanie ciągłości i istotności biznesu. Jak sprawić, by ludzie nadal chcieli być Twoimi klientami/klientkami? Czego nauczyć siebie lub swój personel, by nadążyć za zamianami?

tworzenie potrzeb zorientowanie na usługi
Zorientowanie na usługi to wyprzedzanie Twoich potrzeb zanim je masz – tu przykład z Cały Gaweł w Sopocie.

Osoba zorientowana na usługi potrafi i chce dostrzec, zaspokoić, a czasem przewidzieć potrzeby innych. W tym momencie 80% gospodarki krajów rozwiniętych i 50% krajów rozwijających się to usługi, więc same te liczby pokazują jak bardzo istotna jest ta cecha.

Tyle teoretycznego wstępu. Teraz praktyczne pytanie: przypomnij sobie ostatni raz, kiedy obsługa klienta/tki (Ciebie) była zachwycająca? Co to było i dlaczego Cię zachwyciło? A teraz w drugą stronę – z jakich usług już NIGDY nie skorzystasz, bo było dno i beznadziejnie? Zgadłam, że tych drugich jest więcej?

W tym jest sedno – kultura dbania o klienta i pozyskiwania go przez wyjątkową obsługę to nadal stosunkowo nowy temat. Dotychczas klient przychodził sam, gdy czegoś potrzebował i wtedy zadaniem było przekonać go/ją, że jesteśmy lepsi od konkurencji. Teraz trzeba pójść o krok dalej.

Droga przez mękę?

Ok, to teraz Ty – oto seria pytań, które możesz sobie zadać by podbić sobie punkty na skali zorientowania na usługi. To stosunkowo łatwe rzeczy, a do tego uniwersalne – wiadomka, skoro mowa o przyszłości 🙂

  1. User experience – droga klienta/tki nie musi dotyczyć tylko interfejsów internetowych. Tak naprawdę jest nią każda podróż od zainteresowania do finalizacji (lub jej braku). Jak wygląda u Ciebie? Jaki/a jest Twój klient/ka? Nie musi to być odbiorca produktu, który wytwarza Twoja firma, nawet będąc w back office masz klientów/tki. Jak do Ciebie trafiają? Jak wygląda komunikacja? Wróć myślami do tych super i super-niefajnych doświadczeń, które sam/a miałeś/łaś i zastosuj odpowiednie działania.
user experience zorinetowanie na usługi kompetencje przyszłości
A czasem częścią UX jest zwykłe „dziękuję”

2. Wiedza -wiesz co każdy lubi? Serio: każdy? Gdy mu się wytłumaczy co się dzieje. Na przykład fail zorientowania na usługi u lekarza wyglądał w moim przypadku tak, że wymieniliśmy właściwie dwa zwroty: „dzień dobry” oraz „dziękuję, do widzenia”. W między czasie pogadałam sobie trochę o tym, z czym przyszłam, ale bez odpowiedzi. Dostałam receptę, mogłam sobie równie dobrze to wygooglowac. A jakaż byłam zaopiekowana, gdy szewc* opowiedział mi o składzie chemicznym kleju, którego używa i dlaczego cały proces będzie tyle trwał! Dobry serwis to taki, w którym wiadomo o co chodzi. Zadbaj o to, by u Ciebie tak było.

3. Zmiana – wypracowane formy obsługi nigdy nie są na zawsze, tego musi być świadomy każdy pracownik i pracodawca. Kiedyś udogodnieniem były popielniczki w samolotach! Wraz z ciągłą zmianą, warto sobie ciągle zadawać pytanie czy wprowadzone rozwiązania wystarczają? Reakcja na zmiany to podstawa – pokazała to bardzo dobrze pandemia – kto nie potrafi, zostaje w tyle.

W czym mogę pomóc? jest więc pytaniem, którego nie zadajesz już swoim klientom i klientkom, a zadajesz je sobie. Prawda, że genialne w swej prostocie?

*Zakład szewski, pod którym codziennie stoją kolejki to idealny przykład wysokiego service orientation. Polecam wszystkim trójmieszczanom!

Jak szerokie są Twoje horyzonty? Elastyczność poznawcza – kolejna kompetencja przyszłości.

Ten wpis jest kolejnym odcinkiem serii o kompetencjach przyszłości, czyli takich, które zwiększą szansę na stabilne miejsce pracy w rzeczywistości jutra. Dotychczas można było dowiedzieć się o co chodzi oraz o: komunikacji, kreatywności, inteligencji emocjonalnej i zarządzaniu czasem.

Ostatnio, w ramach programu #dajSIĘzatrudnić, skupiłam się na bardziej praktycznych aspektach szukania pracy – dokumentach, rozmowach kwalifikacyjnych itp. To oczywiście bardzo ważne i przydatne, ale Wy wiecie, i wiem to ja, że moje serce bije mocniej przy temacie kompetencji przyszłości. I Wasze też powinno – bo nawet jak dacie się zatrudnić, to właśnie kompetencje przyszłości pozwolą Wam tę pracę zatrzymać. Dziś na tapecie, w kolejnej odsłonie cyklu: elastyczność poznawcza.

Dlaczego elastyczność poznawcza jest kompetencją przyszłości?

No jasne, jak każda opisywana tu umiejętność, elastyczność poznawcza nie da się zautomatyzować zbyt szybko, a śmiem twierdzi, że z definicji nie da się zautomatyzować wcale. Dotyczy też reakcji na zmiany i naszej umiejętności przystosowania się do nich, więc – żeby nie zabrzmieć pompatycznie, ALE – szykuje nas na rynek pracy przyszłości. Czym więc jest? Ha! To właśnie to, czego lata wyścigu szczurów, edukacji w systemie pruskim i w ogóle życia w stylu lat 90 i 2000 NIE robiło. To umiejętność zauważenia i reakcji na to, że aktualne rozwiązania nie działają. To także przystosowanie się i akceptacja zmian i nowych sytuacji.

elastycznosc poznawcza natalia florek doradztwo zawodowe personal branding
Elastyczność poznawcza potrafi wszystko postawić na głowie (zwykła też…)

Co da Ci elastyczność poznawcza na rynku pracy?

Po pierwsze, przystosowanie do nowych sytuacji, a jak już wiem zmiany i zwroty akcji czekają nas w przyszłości częściej niż w najlepszym serialu na Netflixie. Osoby reagujące na nie bez paniki to cenni pracownicy, bo dużo szybciej przechodzą w tryb rozwiązywania problemów.

Po drugie, osoby o wysokiej elastyczności poznawczej charakteryzują się tzw. duża przerzutnością uwagi, więc potrafią skakać z jednego zadania do drugiego oraz płynnie przekierowywać swoje skupienie. Nie tracą przy tym pełnego zrozumienia żadnego z nich!

I last, but not least, a wręcz uważam, że na koniec zostawiłam najlepsze: elastyczność poznawcza pozwala widzieć połączenia między zagadnieniami, nawet te mniej oczywiste. Lepiej rozumie się punkt widzenia innych, więc nie wchodzi się w niepotrzebne konflikty. Potrafi się doprowadzić do synergii najlepszych rozwiązań, znaleźć kompromis i szybciej doprowadzić do efektów.

Czad, co?

Rozwiń skrzydła i horyzonty – co robić, by rozwinąć elastyczność poznawczą?

Lubisz przewidywalność, gdy plan jest realizowany bez czkawki, a produkty w sklepie spożywczym zawsze stoją na tym samym miejscu? Hej, nie Ty jedna/y. Może to oznaczać, że jesteś już po 35 roku życia lub że warto popracować nad elastycznością poznawczą 😉 . Oto kilka pomysłów:

Zrób coś inaczej – zaszalej i pojedź do pracy inną trasą niż normalnie. Zjedz na śniadanie jajecznicę zamiast kanapek. Zbyt szalone? Wybierz coś, z czym czujesz się bezpiecznie i… zobacz jak drobne zmiany w Twojej rutynie rozwijają Cię na zupełnie innych frontach.

Wyszukuj okazji by włączyć myślenie – przede wszystkim kreatywne, w szczególności w wyszukiwaniu nowych doświadczeń, a także w rozważaniu więcej niż jednej opcji, decydowaniu się czasem na rozwiązanie z pozoru trudniejsze. Zdziwisz się ile nowych rzeczy się nauczysz i polubisz!

elastycznośc poznawcza personal branding
Życzę wysoce rozwiniętej, wszelakiej elastyczności – sobie i Wam

Kwestionuj samą / samego siebie – wiadomo, że masz swoje poglądy i wiesz DLACZEGO je masz. A właściwie – czy wiesz dlaczego tak myślisz? Zastanów się! A dlaczego ten człowiek, z którym kompletnie się nie zgadza, może myśleć w inny sposób? Hmmm?… Dalej nie będziesz się (najprawdopodobniej) z nim lub z nią dogadywać, ale elastyczność poznawcza rozszerza Ci się niczym dmuchany balon.

Ludzie – każdy człowiek to inna historia, a często Twoja historia opowiedziana z innej perspektywy. Zadaj sobie trud, by poznać jak najwięcej osób by móc nauczyć się czegoś od każdej z nich.

Większe zrozumienie tego, co dzieje się wokół, a także umiejętność spojrzenia na sprawy pod wieloma kątami to bezsprzecznie fajna cecha pracownika. Ale im dłużej to piszę i czytam, tym bardziej przekonuję się, że to dobra cecha, tak ogólnie, dla człowieka.

Czas ucieka – ujarzmij go! (to kompetencja przyszłości!)

Ten wpis jest kolejnym odcinkiem serii o kompetencjach przyszłości, czyli takich, które zwiększą szansę na stabilne miejsce pracy w rzeczywistości jutra. Dotychczas można było dowiedzieć się o co chodzi oraz o: komunikacji, kreatywności i inteligencji emocjonalnej.

Ostatnio widziałam mema, o tym, jak poczuć ile trwa minuta. Potrzebne do tego jest robienie planka czy czekanie na mikrofalówkę. W naszym przypadku ta rozmowa odbyła się podczas morsowania – tak, MORSUJĘ ;P – w jakiejś minusowej temperaturze na wietrze i w morzu. Było tak paskudnie, że na gdyńskim bulwarze nie było żadnych ludzi, więc fejm związany z wchodzeniem do wody też raczej umiarkowany. Mimo to, jak co tydzień, weszliśmy, ponarzekaliśmy, zgrabiały nam ręce i rozeszliśmy się do domów. Każde z nas, z sobie znanych powodów, znajduje na to czas w każdy sobotni poranek. I o tym będzie ten tekst – o zarządzaniu swoim czasem oraz o priorytetach (poprzetykany śródtytułami z pewnej piosenki, która może posłużyć za soundtrack do tego postu) .

Natalia Florek Personal Branding kompetencje przyszłości jak zarządzac czasem planner hakerki sukcesu
Planowanie zawodowe – korzystam teraz z super fachowej pomocy Marty Krasnodębskiej w ramach Hackerek Sukcesu by ułożyć swój biznes. Daje fajne plannery 🙂

Czas nie czeka na nas

Zarządzanie czasem to umiejętność pracowania mniej, jednocześnie uzyskując dobre, a nawet lepsze wyniki. To umiejętność delegowania zadań, w taki sposób, by maksymalizować efekt. To uniknięcie stresu i spędzanie życia na tym, co się umie i lubi. Kto zasnął lub przestał czytać przy „delegowanie zadań” i „maksymalizowanie efektów” – przepraszam za korporacyjne mambo-dżambo, zapewniam, że do tematu należy podejść globalnie, życiowo, a przy okazji stosowanie w pracy nie zaszkodzi.

Dlaczego zarządzanie czasem jest kompetencją przyszłości? Jak zawsze, odpowiedź jest ta sama, lub wynikająca z podobnych powodów – czasu nie da się „zautomatyzować” czy powielić. Tym samym ci, którzy w 24 godziny robią więcej, są potencjalnie lepszymi pracownikami rynku pracy przyszłości, który będzie wymagał szybkich reakcji i elastyczności – czyli cech, które mają dobrze zorganizowane osoby.

Wszystko ma swoje priorytety

Pracować mniej i mądrzej, brzmi super, ale jak to zrobić? I – co ważniejsze – jak podzielić swój czas sprawiedliwie na rzeczy, które musisz zrobić i na te, które chcesz? Poniżej kilka metod sprawdzanych w środowisku zawodowym przez naukowców. Ja, nieskromnie mówiąc, jestem najlepiej zorganizowaną osobą jaką znam i jaką Ty pewnie znasz, więc dodałam swoje trzy grosze 😉

>>>TU POBIERZ JESZCZE WIĘCEJ FAJNYCH METOD DO ZARZĄDZANIA CZASEM<<<

Stawianie celów

Trudno jest zarządzać swoim czasem, jeżeli nie wiemy do czego zmierzamy. Osobiście liczę na to, że po szczepieniu chip Billa Gatesa mi to trochę rozjaśni, ale na razie pozostaje samodzielne stawianie sobie celów 😉 Każdy już chyba wie, że cele muszą być SMART czyli szczegółowe (kupię sobie różowe buty zamiast „coś kupię”), mierzalne (będę biegać 3 razy w tygodniu zamiast „zacznę biegać”), ambitne (czyli wymagające trochę pracy), realne (ale jednak bez przesady) i terminowe (w marcu zamiast kiedyś lub ciszy przerwanej ćwierkaniem świerszczy).

Metoda macierzy priorytetów wg Eisenhowera:

Brzmi okropnie, wiem, ale to to samo co już dobrze znasz 🙂 Coś co musisz zrobić może być ważne (lub nie) i pilne (lub nie). Zachodzą więc cztery kombinacje tych cech. Jeżeli coś jest ważne i pilne, to znaczy, że masz pożar do ugaszenia i bez tego nie będziesz np. mieć gdzie mieszkać, wszyscy zginą albo jakiś inne, drastyczne konsekwencje. Odpowiedź na pytanie czy wykonywać brzmi – tak i to szybko. A jak możesz wezwać (kompetentne do tego zadania) posiłki, to wszystkie ręce na pokład!

Jeżeli zadanie jest ważne, ale nie jest pilne to znaczy, że są to tematy strategiczne, dążące do realizacji Twoich podstawowych celów. Jak już wiemy, stawianie celów to też umiejętność sama w sobie, więc jak już masz je dobrze postawione, to zadania z tej kategorii powinny być Twoimi głównymi, wykonywanymi raczej samodzielnie. Żeby nie było nieporozumień, to nie są tylko zadania związane z wykonaniem pracy. U mnie jak najbardziej mieści się tu Netflix z mężem jak i rzeczone morsowanie – traktuję to jako spotkanie towarzyskie, (których mi teraz ogromnie brakuje), trochę sport (który też trudno się obecnie uprawia) oraz dbanie o odporność i siłę woli.

Mało ważne i pilne? To zazwyczaj różne operacyjne zadania, które trzeba zrobić, ale konsekwencje nie będą dramatyczne, jeżeli się to nie wydarzy (najwyżej ktoś Cię upomni). Można oddelegować lub zautomatyzować. To wszelkie poboczne zajęcia, które muszą zostać wykonane, ale nie są kluczowe do Twojego spełnienia. Np. płacenie rachunków.

I teraz ulubiona kategoria wszystkich prokrastynatów – mało ważne i mało pilne, czyli „pożeracze czasu”. U mnie to scrollowanie Instagrama, niezależnie od tego, jak bardzo przekonuję samą siebie, że robię to „zawodowo” lub, że po prostu to lubię (nie lubię, ale nie mogę PRZESTAĆ 😛 ). Czy należy te zadania wykonywać? Oczywiście, że nie. Wiadomka, że nie jest jednak łatwo. Mój pro tip jest taki, żeby w swoim planie dnia zarezerwować trochę czasu właśnie na to. Tak, mój poziom planowania jest taki, że uwzględniam w nim np. 30min na marnowanie czasu. Wtedy mniej boli 😉

planner zarządzanie czasem natalia florek personal branding
Oldskulowy planner miesięczny. Nie ma w notesie, się nie wydarzy!

Planowanie wg zasady Parkinsona

Planowanie to tor działań doprowadzający nas do osiągnięcia celu oraz do odpowiedniego rozłożenia czasu na zadania ważne. Przydatne są wszelkie plannery, kalendarze, notesy. Ale jak zacząć? Warto umieć przewidzieć ile dana czynność zajmie nam czasu plus zawsze zakładać jakiś bufor. Gdzieś spotkałam się z zasadą, że 60% naszego dnia powinny zajmować czynności zaplanowane, 20% nieoczekiwane i 20% bufor. Fajna jest też zasada Parkinsona, który zauważył, że czynność będzie zajmowała tyle czasu ile jest nam dane. Jeżeli deadline jest za dwa tygodnie to zadanie będzie wykonywane dwa tygodnie (lub da sie je wykonać w jeden dzień, ale oczywiście ostatniego dnia). Od razu, z nostalgią, przypominają się studia 🙂

Na koniec taka anegdota. Jestem matka dwójki dzieci i tak siedzimy kiedyś, obrabiamy te dzieci, karmimy, wszystkie te dziwne rzeczy, które się robi z niemowlakami i kilkulatkami i zaczęłam się zastanawiać co ja robiłam z czasem, kiedy miałam tylko jedno dziecko. A potem, z jeszcze szerszymi oczami, zapytałam siebie co robiłam, gdy dzieci nie miałam wcale?! Wniosek jest taki, że czas zawsze się zapełni po brzegi, od nas zależy jakie te zadania będą mieć wartość.

Czy jesteś robotem? – kompetencje przyszłości odcinek 3 – inteligencja emocjonalna

Ten wpis jest kolejnym odcinkiem serii o kompetencjach przyszłości, czyli takich, które zwiększą szansę na stabilne miejsce pracy w rzeczywistości jutra. Dotychczas można było dowiedzieć się o co chodzi oraz o: komunikacji i kreatywności.

Internet, który nie jest według całej mojej wiedzy człowiekiem, często pytam mnie, czy jestem robotem. Czasem muszę to udowodnić, wybierając zdjęcia znaków drogowych albo stawiając króliczka na nóżkach, a czasem wystarczy, że kliknę opcję „nie”. Zawsze odczuwam wtedy niepokój. Czy tylko to kliknięcie ma decydować o moim człowieczeństwie? Czy mogę w takiej sytuacji podjąć decyzję, że jednak JESTEM robotem? Różnica nie może być przecież aż tak NIEISTOTNA. Oczywiście hiperbolizuję (trudne słowo), jako wstęp do tekstu o kolejnej umiejętności kluczowej, która nie podlega automatyzacji i daje sporo szans na przyszłość na rynku pracy – inteligencji emocjonalnej. Na dzień dzisiejszy nie posiadają jej ani roboty, ani internet 😉

natalia florek portret spokój komptencje przyszłości inteligencja emocjonalna personal branding marka osobista rozwój osobisty
Ja starająca się wyglądać na osobę o wysokiej inteligencji emocjonlanej. Fot. Julia Malinowska

Inteligencja emocjonalna to umiejętność rozpoznawania emocji u siebie i innych, radzenia sobie z nimi (lub „zarządzania nimi” ale „zarządzanie emocjami” jest na mój gust jednak zbyt robotyczne) i wykorzystywania ich w procesie podejmowania decyzji. Cechuje się też nastawieniem na rozpoznanie i zaspokojenie potrzeb ludzi i tu szybcikiem wchodzi monetyzacja tej umiejętności – jeśli wiesz jaką potrzebę trzeba zaspokoić, to pewnie będzie można na tym zarobić. Dodatkowo w bigosie z przedsiębiorczością, kreatywnością i krytycznym myśleniem daje idealny miks na stawienie czoła hiper-elastycznemu rynkowi pracy i niestabilności zatrudnienia. Już teraz określa się to meta-kompetencjami, czyli takimi, które pozwolą łatwo funkcjonować w środowisku rozproszonym geograficznie i gatunkowo (z braku lepszego słowa na współpracę ludzi i – you guessed it – robotów).

Temat inteligencji emocjonalnej nie jest niczym nowym i można ją sobie zmierzyć na prawo i lewo w darmowych testach online*. Na przykład tutaj możesz się całkiem szybko dowiedzieć jak wypadasz co do średniej w 15 różnych aspektach. I może Ci wyjdzie, że z innych ludzi to czytasz jak z elementarza, ale już własne emocje jak przez mgłę. Albo że kompletnie nie czaisz sytuacji społecznych i wychodzi w najlepszej sytuacji niezręcznie, a w standardowej creepolsko lub stalkersko. Co więc robić?

natalia florek portret książki komptencje przyszłości inteligencja emocjonalna personal branding marka osobista rozwój osobisty
Część mojego uniwersalnego arsenału do budowania inteligencji emocjonalnej.

Czytać – jak najwięcej, najlepiej książek. Oprócz tego, że czytanie to absolutnie najlepsza forma rozrywki EVER, to jeszcze dodatkowo działa wyobraźnia, przeżywamy w głowie historie, do których normalnie nie mielibyśmy dostępu. Mamy moment na refleksję co sami byśmy w danej sytuacji zrobili. Poszerza horyzonty, zmienia nastawienie, zachęca do dyskusji. Buduje zasób słów, którym potem możemy odnieść się do innego człowieka i/lub do własnych emocji.

Istnieje szkoła, że nie należy czytać dla przyjemności, że jeżeli już chcemy na to poświęcić czas, to lepiej żeby to było coś branżowego albo, ostatecznie, po angielsku czy w innym obcym języku. WTF. Od tej chwili każda książka jest branżowa, bo rozwija super istotną metakompetencję. Jak nie wiesz co czytać, chętnie Ci coś podrzucę. A jeżeli czujesz się mocna/y (w czytaniu lub w inteligencji emocjonalnej) i nie masz jeszcze nic tej autorki na koncie, to polecam Yanagiharę. A kto czytał, ten wie 😉 .

Słuchać – siebie i innych. Siebie, bo często odbieramy sobie prawo do emocji: nie można się złościć, bo lipa i co ludzie powiedzą, ani cieszyć bo lipa i co ludzie powiedzą 😉 Chłopaki nie płaczą, złość urodzie szkodzi – niezależnie od płci od małego jesteśmy formowani by odcinać się od „negatywnych” emocji, ale przecież samochwała w kącie stała, więc za dobrze ze sobą też nie można się czuć.

natalia florek portret schody barcelona komptencje przyszłości inteligencja emocjonalna personal branding marka osobista rozwój osobisty
Graficzne przedstawienie drogi po różnych emocjach do samorozwoju. Koloryzowane. 😉

Innych, bo jakoś tak z automatu zakładamy, że wiemy o co im chodzi albo wręcz co powinni myśleć i czuć. Jednak – mimo że daleko mi do ekspertki – wydaje się skuteczniejsze i szybsze otrzymanie informacji od zainteresowanej/nego niż własne domyślanie się o co może cho. To banał i klisza, ale słuchanie innych serio ułatwia też kontakty w pracy.

Rozmawiać – w tej kolejności – po słuchaniu i czytaniu. Trochę się otrzaskasz w temacie, posłuchasz innych, bo bez tego nigdy nie nastawisz sobie odpowiednich częstotliwości i jazda. Na początku jest trochę dziwnie, pierwszy raz od 24 lat używasz takich słów jak „wzruszona” czy „zawstydzony”, ale trening czyni mistrza i niedługo niestraszna Ci żadna trudna rozmowa.

Jeżeli nadal to dla Ciebie zbyt wysoki poziom abstrakcji warto rozważyć pomoc z zewnątrz – grupę wsparcia, psychologa, terapeutę albo bardzo cierpliwą bandę przyjaciół. Oprócz tego, że kontakt z własnymi emocjami jest zdrowy, zyskujesz też narzędzia do skutecznej komunikacji, do rozwiązywania problemów i… do nie bycia robotem!

*Lubisz testy? Był o nich cały post!

Ostatnie stracie astronauty z youtuberem

Kiedy byłam dzieckiem, byłam naprawdę świetna w gry komputerowe. Nie na zasadzie, że lubię to robić i przechodzę levele, tylko na zasadzie takiej, że zbiera się za moimi plecami pół podwórka i patrzy, jak gram. W „Świecie Dziecka” na Grunwaldzkiej przez jakiś czas stały dwie wielkie konsole SEGA i za 5ziko (wtedy – połowa lat 90 – to był majątek, szczególnie dla dziewięciolatki) można było grać w Sonica tak długo, aż się nie zginęło. Nie miałam sobie równych. Zdarzyło się nie raz i nie dwa, że panie ekspedientki wypraszały moich (również głównie dziewięcioletnich) kibiców ze sklepu, bo było ich za dużo. Szacun na dzielni nie do porównania z niczym, szczególnie, że byłam dość drobnej postury dziewczynką w bardzo chłopackim świecie. Pamiętam też, wyraźnie jak dziś, że żałowałam, że granie w gry nie może być pracą albo chociaż sportem. Och, jak przykro i jakież rozczarowanie, że wyprzedziłam swój czas…

natalia florek fortnite zawody przyszłości gaming komptencje przyszłości inteligencja emocjonalna personal branding marka osobista rozwój osobisty
Te możliwości, które mogłam mieć… 😉 Fot. Vlad Gorshkov

Obecnie odbywają się mistrzostwa świata w prawie każdej, ważniejszej grze komputerowej, a finały w Fortnite w 2019 roku oglądało w streamingu ponad 2 miliony (DWA MILIONY!) osób. Zwycięzca turnieju, szesnastoletni Bugha, wygrał 3 miliony dolarów, a mniej więcej w tym samym czasie, największa gwiazda dyscypliny, Ninja, podpisał wieloletni kontrakt sponsorski z Adidasem, chociaż na turniej się nawet nie zakwalifikował. To, co było całkowicie nierealne w moim świecie jest już (prawie) mainstreamem w 2020. Więc, aby zwieńczyć ten straszny rok i jego ostatni dzień, zapraszam na tekst o zawodach przyszłości. Głos oddaję młodzieży, bo to oni w którymś momencie stwierdzili, że gaming to jednak sport i praca. I to oni zdecydowanie lepiej kminią co im będzie za jakiś czas potrzebne. Liczę na to, że będzie to bodźcem do przebranżowienia się dla niektórych z Was albo chociaż do postanowień noworocznych 😉

W zeszłym roku sporo szumu narobiło badanie LEGO, które wskazało, że dzieci nie chcą już być astronautami, a youtuberami. Jest to pewne uproszczenie – wszak dzieci miały w tym badaniu do wyboru tylko 5 zawodów, a pytano tylko w 3 krajach, ale i tak załamywano ręce nad losem ludzkości. Śmiesznie, że załamują ci odpowiedzialni za aktualną sytuację klimatyczną, i bardziej lokalnie, za brak mojej kariery gamingowej, ale jak zwykle popadam w dygresje.

A jakby spojrzeć na to tak, że dzieciaki widzą szansę zarabiana w kreatywny sposób na swojej pasji, korzystając z dostępu do nowych technologii? A jakby zgłębić badanie Lego i Harris Poll i doczytać, że chodziło o celebrowanie 50 rocznicy lądowania na Księżycu i o dowiedzenie się, co dzieci myślą o życiu na innych planetach i lotach w kosmos? I że 75% jest za, a wręcz sama chętnie poleci i chce zrobić w swoim życiu coś, co się do tego przyczyni? Powiem tylko: ok, boomers.

natalia florek lego zawody przyszłości gaming komptencje przyszłości inteligencja emocjonalna personal branding marka osobista rozwój osobisty
Lego leci w kosmos. Fot. Kelly Sikkema

W 2019r spytano młodzież w 7 krajach jak wyobrażają sobie zawody przyszłości w ramach konkursu Future Jobs Contest. Zwycięzców można podzielić na kilka kategorii:

Ekologiczną, z takimi propozycjami jak detoksykator odpadów, kosmiczny ekolog czy projektant odzysku.

Związaną z nowymi możliwościami technologicznymi, głównie w medycynie i robotyce: projektant robotów humanoidalnych, pilot medycznych nanorobotów albo mikro-robotyczny chirurg.

Dotyczącą nowych form transportu: kontroler pojazdów autonomicznych i policjant ruchu powietrznego.

Rozrywki i wyglądu: wirtualny stylista, twórca oprogramowania do makijażu, ekspert odzieży high-tech. No i polski akcent, o którym nie wiem co myśleć: kosmiczny piłkarz.

Gorąco zachęcam do przejrzenia podlinkowanego raportu pod kątem inspiracji. Jeśli czeka Cię na rynku pracy jeszcze kilkanaście (albo kilkadziesiąt!) lat, oto najlepsza ściągawka do tego, co będzie na tapecie w 2035. (Ponieważ BARDZO lubię ten temat, odwołuję również do moich wpisów: o gig economy i do cyklu o kompetencjach przyszłości – wstęp, odcinek 1 i 2).

natalia florek dron zawody przyszłości gaming komptencje przyszłości inteligencja emocjonalna personal branding marka osobista rozwój osobisty
Robot dnia naszego powszedniego. Fot. David Henrichs

Powiecie, ale to konkurs dla dzieci, jak to się ma do faktycznej sytuacji? Tak, że uczestnicy widzą problemy do rozwiązania lub możliwości do wykorzystania. Na tym JUŻ stoi cała idea start-upów (i nie tylko). Zresztą nie tylko dzieci, ale dorośli, poważni naukowcy prognozują w tym zakresie i to co wymyślają nie jest w ogóle odległe od wyników konkursu. W tym super-mega-arcy-ciekawym raporcie o stanie rynku pracy i prognozach na najbliższe lata kawa na ławę wyłożone są technologie, które firmy mają zamiar implementować przez najbliższe 5 lat (tak, pięć) i na przykład wszelkiego typu roboty zyskały około 10% w stosunku do 2018 (tak, dwa lata). Strona 30 i 32 dają natomiast gotową listę „prac jutra”.

Przerażające i onieśmielające? Miało być miło na koniec roku, a teraz myślisz o tym, że roboty przejmą Twoją pracę, a Ty nie wiesz nic a nic o androidach ani blockchainie? Nic bardziej mylnego, jest dobrze – nadal, niezmiennie (i nadal w perspektywie 5 lat), będzie przybywało nowych, nieistniejących zawodów szybciej, niż te oldskulowe będą zanikać. Masz więc czas, na znalezienie swojej niszy i lekkie (lub efektowne) przebranżowienie, bez gigantycznej groźby bezrobocia. Kiedy w armii amerykańskiej pojawiły się drony, obawiano się co będzie dalej z załogami samolotów patrolujących. Co się okazało? Owszem – w dronie nie leci człowiek, ale w bazie jest nie tylko jego pilot, ale także 30 serwisantów i 80 analityków. Zamiast bezrobocia mierzyli się z brakami odpowiednio wykwalifikowanej kadry. I w tym jest sedno – odpowiednim pokierowaniu swoich umiejętności i kwalifikacji. Inwestowaniu w kompetencje przyszłości i postawę life-long learning. Do zrobienia na miękko, działamy? 😉