fbpx

Równi i równiejsi – pułapka pracy zdalnej

Emocje dotyczące pandemii wróciły wraz z drugą falą i temat pracy zdalnej nadal ma się dobrze. O jego zaletach (i wadach) pisałam trochę więcej tutaj. Wiele osób nie zdążyło nawet wrócić do biurka między falami, firmy podejmują decyzję o odsunięciu w czasie całkowitego powrotu do biur, a radykalny w tym aspekcie Twitter umożliwił pracownikom opcję work from home dożywotnio: jeżeli pracownik nie będzie miał potrzeby pójścia do biura, nie będzie musiał tego zrobić już nigdy. Abstrakcja? Coraz mniejsza. Według raportu The State of Remote Work 2020 98% ankietowanych wyraża chęć pracy zdalnej w jakimkolwiek wymiarze, a pozytywne doświadczenia pracodawców zdobyte podczas izolacji oraz (r)ewolucja, która zaszła w fizycznej przestrzeni biurowej skłaniają firmy do implementacji tego rozwiązania na szerszą skalę.

natalia florek personal branding marka osobista rozwój osobisty kompetencje przyszłości zawody przyszłości praca zdalna freelance doradztwo zawodowe przywilej biurko get shit done
Mock up jak NIE wygląda moje domowe biuro. Fot. Minh Pham Unsplash

I super. Obiema rękami podpisuję się pod możliwością WFH i nie mam wątpliwości, że ta opcja zostaje z nami na dobre. Jednak jest, jak zawsze, druga strona medalu. Co z wszystkimi tymi, dla których praca zdalna jest niemożliwa? Podczas pierwszej fali pandemii popularna była narracja: „wiadomo, że np. budowlaniec nie może pracować z domu, więc ten temat go nie dotyczy” i płynnie przechodziliśmy do dyskusji o walce między tymi lepszymi biurowcami, gdzie wszyscy już dawno siedzą w domu w dresach i tych, które bezwzględnie narażają życie pracowników, każąc im czasem się pojawić. Reszta w tej dyskusji nie istniała. Wiadome jest, że wiele branż w trakcie izolacji było zamrożonych, jednak teraz, gdy perspektywa życia w czasach zarazy wydaje się być dłuższa niż kilka miesięcy, warto zadać sobie pytanie: jak dużym przywilejem jest możliwość pracy z domu? Czy brak tej możliwości wpływa realnie na zwiększenie nierówności społecznych?

natalia florek personal branding marka osobista rozwój osobisty kompetencje przyszłości zawody przyszłości praca zdalna freelance doradztwo zawodowe przywilej biurko get shit done
Tak również nie wygląda moje WFH, ale może Twoje? Fot. Andrew Neel Unsplash

Sektory takie jak usługi, produkcja czy gastronomia swoją specyfiką całkowicie wykluczają pracę zdalną. Wyobraźmy sobie teraz sytuację, w której pojawia się kolejna fala wirusa (oh, wait...), nowa epidemia czy poważne problemy meteorologiczne uniemożliwiające dotarcie do pracy (wszystkie te scenariusze już jakiś czas temu przeszły do reala ze strefy Sci-Fi, a zaryzykuję stwierdzenie, że są to scenariusze umiarkowane). U pracodawców, którzy przy okazji koronawirusa przećwiczyli pracę zdalną, wytworzyli procedury, przygotowali pracowników i uświadomili sobie, że takie kryzysy mogą i będą się zdarzać, biznes toczy się jak zwykle. Każdy kolejny kryzys wymagający pracy zdalnej powoduje coraz lepsze przygotowanie na radzenie sobie z nim. Takiej możliwości nie mają wspomniane wcześniej branże –ich biznesy stają, nie mają alternatywnej opcji świadczenia pracy. Pracownicy są zwalniani, a firmy zdane na upływ czasu i decyzje rządzących. Badania (np. kanadyjskie General Social Survey 2015) wskazują, że im wyższa pensja tym większe możliwości WFH, a więc faktem jest, że w sytuacji możliwości pracy zdalnej i jej braku, to ci biedniejsi zostają w tyle. I każdy podobny kryzys ten dystans będzie zwiększał.

natalia florek personal branding marka osobista rozwój osobisty kompetencje przyszłości zawody przyszłości praca zdalna freelance doradztwo zawodowe przywilej biurko get shit done
Jak tylko mogę home office wygląda tak.

Dodatkowo temat ten dotyka bardzo ważnej dla mnie kwestii równowagi między pracą a życiem prywatnym. Elastyczność, którą daje home office, a także zaoszczędzenie czasu, który normalnie poświęcałoby się na dojazdy pozwala na zaopiekowanie się tym obszarem. Pracownicy pierwszej linii, tacy jak kelnerzy, fryzjerzy czy kierowcy nie mają i nie będą mieć takiej możliwości, po raz kolejny znajdując się w pozycji mniej uprzywilejowanej. Omijają ich także oszczędności – pracujący z domu wydają mniej na jedzenie, ubrania i transport (porównanie 3 dni w biurze do 5 dni w biurze).

Celem tego postu nie jest szukanie rozwiązań takiego stanu rzeczy – mam wątpliwości czy rozwiązanie w ogóle istnieje. Celem jest uświadomienie, że oprócz tego, że praca zdalna jest naprawdę świetną opcją, jest też przywilejem i jako taki należy go identyfikować. #CheckYourPrivlage!

W skali od 1 do 10 – jak bardzo jesteś szczęśliwa / y?

Ha! Co za temat! Wiadomo przecież, że to nie jest mierzalne. I jak to w ogóle się ma do rynku pracy i mojej na nim sytuacji? Pieniądze szczęścia nie dają, ale bez pracy nie ma kołaczy, itepe itede. A co gdy przypomnę Wam, że work-life balance jest podstawą bycia efektywnym pracownikiem (o tym co się dzieje, gdy jej nie ma, pisałam tutaj)? I co, jeśli okaże się, że gdy wracasz do domu i przechodzisz w tryb „life” wcale nie jest u Ciebie różowo? Co wtedy, z tak ważną, równowagą?

Z pomocą przychodzą nam nie nikt inny niż Amerykańscy Naukowcy. Okazuje się, że mierzą poziom szczęścia OD LAT i od lat zastanawiają się co faktycznie na niego wpływa. Macie luźne kilkanaście godzin? Ogromnie polecam Wam kurs „The Science of Well-being” prof. Laurie Santos z uniwersytetu Yale, dostępny całkowicie za darmo na platformie Coursera. Nie macie? To teraz wchodzę ja, cała na biało.

Na kurs, którego celem jest danie naukowych podstaw rzeczom, które faktycznie dają i nie dają szczęścia (spoiler alert – pieniądze NIE dają!) trafiłam przy okazji robienia czegoś innego w mojej korpo eks-pracy. Przeszłam cały i to dwa razy. Za pierwszym razem jakieś półtora roku temu i efekt był taki, że każdemu o nim opowiadałam i niczym rekruter z MLM, zachęcałam do zmiany swojego życia. A zmieniać życie potrafi. Drugi raz miał miejsce teraz i zakończył się ponad dwudziestoma stronami notatek, którymi chciałabym się podzielić w ramach moich rozważań o work-life balance i szczęściu. A zmiany w życiu będą przy okazji 😉

natalia florek personal branding marka osobista rozwój osobisty kompetencje przyszłości zawody przyszłości szczęście science of well being pomiar szczęścia doradztwo zawodowe
Fot. Denise Jones dla Unsplash

Ogólnie – nie jest dobrze

Na początek kilka niepokojących statystyk (wybrałam trzy, ale mogłabym niestety dużo dłużej):

  • w ciągu ostatnich 20 lat ilość przypisywanych przez lekarzy antydepresantów wzrosła w Stanach o 400%, a jeśli nie chcemy szukać tak daleko (bo znacznie zmieniło się podejście do zdrowia psychicznego, co bez wątpienia miało wpływ na to, że więcej osób sięga po pomoc) w pierwszym kwartale 2020 roku liczba użytkowników aplikacji Brightside, zajmującej się pomocą i leczeniem depresji, wzrosła o 50%
  • dramatycznie wzrasta rok do roku poziom prób samobójczych wśród polskich seniorów (85+ o 20%, 65+ o 10%) i dzieci (o 100% w grupie 7-12lat i o 20% w grupie 13-18lat)
  • ogólny poziom zadowolenia z życia w 1940 został zmierzony wśród Amerykanów na poziomie 7,5 na 10. Nieźle, jak na czas, no wiecie, Wojny Światowej, nie wspominając o tym, że standard życia był znacznie niższy niż teraz. To jaki będzie wynik w 2015? Jest Netflix, lody o smaku Oreo i nie było żadnej światowej wojny od kilkudziesięciu lat, a prezydentem nie został jeszcze Donald Trump… 7,2

W kilku słowach, można przyjąć, że poziom zadowolenia z życia idzie w dół, a my nie wiemy za bardzo co z tym robić. I nie mam tutaj na myśli tylko skutków związanych z rynkiem pracy, ale ogólnie pojęty dobrostan społeczny.

Dobra, ale to są ci wszyscy inni ludzie. A Ty? Jak myślisz, gdzie na skali wylądujesz? Amerykanie są znani ze swojego „I’m fine”, a my z kolei przecież kochamy narzekać! Więc pewnie jakieś 6,5? Koło 7? Sprawdźmy to!

natalia florek personal branding marka osobista rozwój osobisty kompetencje przyszłości zawody przyszłości szczęście science of well being pomiar szczęścia doradztwo zawodowe nogi żyję
Sylwia Bartyzel dla Unsplash

Zmierz się! (z tym)

Prof. Santos zaleca rozpoczęcie kursu od pomiarów aktualnego poziomu zadowolenia z życia i późniejsze porównanie na koniec. Proponuje do tego dwa, proste, standardowe testy dostępne online: PERMA i The Authentic Happiness Inventory*.

PERMA kwantyfikuje: P (pozytywne uczucia), E (engagement – zaangażowanie), R (relationships czyli relacje), M (meaning – znaczenie) i A (accomplishments czyli osiągnięcia). Do tego można dostać parę punktów ujemnych za poczucie samotności i negatywne uczucia, a wszystko finalnie wypluwane jest w 10-stopniowej skali. The Authentic Happiness Inventory jest prostsze, ale zadając całkiem podobne pytania, podaje wynik na skali 5-stopniowej.

Co Ci to daje? Ponieważ nie znamy średniej, trudno stwierdzić, czy jesteś bardziej czy mniej zadowolona/y od reszty świata, zresztą jest to tak osobiste, że takie porównania nie miałyby sensu. Na pewno możesz się natomiast zdziwić, że a) tak nisko? lub b) o, jest tak dobrze?. Znając swój punkt odniesienia, możesz potem dokonywać porównań w przyszłości – właśnie rozpoczynasz swój eksperyment psychologiczny 😉 W moim przypadku wynik z lata 2019r jest niższy o ponad punkt do stanu aktualnego i tak też się czuję – mimo tego, że 2020 przeczołgał mnie na kilka sposobów, przyniosło mi to w gruncie rzeczy spokój i satysfakcję.

natalia florek personal branding marka osobista rozwój osobisty kompetencje przyszłości zawody przyszłości szczęście science of well being pomiar szczęścia doradztwo zawodowe nogi pasja
Ian Schnieder dla Unsplash

Co jeszcze mówią Amerykańscy Naukowcy?

Dalej w kursie dowiadujemy się:

  1. Dlaczego te rzeczy, które myślimy że dają nam szczęście, tak naprawdę go nie dają.
  2. Dlaczego nasz umysł tak działa, że dążymy mimo wszystko do tych rzeczy z punktu pierwszego
  3. Jak sobie z tym radzić?
  4. Co robić/mieć by faktycznie podnieść poziom szczęścia

I tak jak mówiłam, mam 20 stron notatek (i całkiem spory folder innych inspiracji pod ten temat), kurs zmienił moje życie, a oprócz tego jestem nerdem statystyki i dowodów naukowych, więc zapraszam Was na cykl tekstów o szczęściu w work-life balance. Mam nadzieję, że będzie to nie tylko ciekawe, ale też przydatne w tych trudnych czasach.

CDN!

*Oba testy są w języku angielskim, ale nie jest odliczany czas, więc spokojnie można to przepuścić przez translator, jeśli ktoś ma taką potrzebę

Wznieść się na wyżyny internetu – LinkedIn bez tajemnic

Jeżeli ktoś czasem czytuje tu moje wywody to bardzo dobrze wie, że żadne z nas nie funkcjonuje już na rynku pracy jedynie jako papierowe CV, a jako cała, złożona marka, no i głównie jednak online niż offline. A LinkedIn jest Facebookiem rynku pracy, więc jak się trzeba gdzieś pokazać, to właśnie tam.

(Kto dopiero tu dotarł i chciałby te tematy sobie przybliżyć lub po prostu dysponuje sporą ilością wolnego czasu na przyswajanie merytorycznej, acz zabawnie podanej wiedzy 😛 , to warto poklikać: )

Trochę o tym, jak nie wyglądać na LinkedIn

Trochę o zjawisku rekrutowania przez media społecznościowe

Trochę o magicznych sztuczkach w CV

Trochę o tym, czym właściwie jest personal branding i dlaczego to dotyczy również Ciebie

Kto w ogóle nie ma czasu na czytanie, a tym bardziej klikanie, a chce mieć kozacki profil, to tak się składa, że mam to w usługach, zapraszam 🙂

Dobra, wystarczy przydługiego wstępu. Oto 5+ sztuczek, które pozwolą podnieść Twój profil LinkedIn na zupełnie nowy poziom, a co za tym idzie zwiększą jego widzialność, wyszukiwalność i klikalność.

Nagłówek godny pierwszej strony gazet

linkedin profil natalia florek personal branding doradztwo zawodowe marka osobista profesjonalny profil cv praca rynek pracy

Zdjęcie w tle i profilowe robi swoje, oczywiście, ale czy wiesz, że Twój nagłówek, który z automatu ładuje się jako Twoje najbardziej aktualne stanowisko, może mieć do 160 znaków? Wykorzystaj je dobrze! Może jako listę Twojej wszechstronności lub jako slogan reklamowy (Ponad 300 zadowolonych klientów w branży copywritingu – to tylko 53 znaki!)

O mnie – sztuka chwalenia samego siebie

Moi klienci właściwie solidarnie narzekają na sekcję „o mnie”. Kulturowo nie jesteśmy nauczeni mówić o sobie samych dobrze, uczono nas o skromności i skutkach chwalenia się, trudno więc przestawić się w tryb opisywania własnej zajebistości 😉 . Mimo wszystko, świadomość własnych sukcesów i umiejętność mówienia o nich, to cenna cecha i ważna cegiełka w budowaniu swojego wizerunku zawodowego. Sekcja profilowa daje pracodawcy dużo więcej informacji, niż skrupulatnie wypisane obowiązki, więc poświęć jej chwilę.

Tym razem dostajesz na to 2000 znaków. To już dużo, znacznie więcej niż np. w standardowym profilu zawodowym w CV. Dobrze – nie musisz się ograniczać. Źle – jeżeli pierwsze słowa nie chwycą czytającego za serce, raczej nie kliknie „zobacz więcej” („O mnie” zwija się po 3 linijkach). Czas na pro tip – nadaj swojemu opisowi chwytliwy tytuł, zachęcający do czytania dalej. Np. nasz przykładowy Cyryl, grafik i ilustrator, ale także content creator, napisałby: „Jeden obraz to tysiąc słów – lub odwrotnie

Naprawdę nie potrafisz przez to przebrnąć? Przeczytaj poradnik TED lub spróbuj mój pro tip i zacznij pisać w trzeciej osobie – chwyt, który często widuję na profilach w branży IT i FinTech, stereotypowo osób, które mają się czym chwalić, ale osobowościowo często nie wiedzą jak.

+1 do siły za aktywność

linkedin profil natalia florek personal branding doradztwo zawodowe marka osobista profesjonalny profil cv praca rynek pracy

LinkedIn, jak każdy portal społecznościowy, najbardziej lubi aktywnych użytkowników. Oni mają z tego pieniądze (od reklamodawców, użytkowników premium itp), a Ty masz bonus w postaci większej wyszukiwalności. Oni szczycą się tym, że łączą pracodawców z potencjalnymi pracownikami, a większe szanse na to będą gdy owy pracownik portalu aktywnie używa.

Przez używanie rozumiem nie tylko komentowanie, publikowanie i polecanie (chociaż to przede wszystkim), ale także takie bazowe rzeczy jak logowanie się na portalu i pulę znajomych większą niż 30 osób 😉 . Dodatkowym bonusem za aktywność jest spora szansa zostania dostrzeżonym przez pracodawcę w jednej z dyskusji, nie tylko przez promowanie Cię przez algorytm.

Smaczki i detale

Są też takie rzeczy, które uatrakcyjniają profil lub sprawiają, że jest bardziej pro i Ty tym samym też jesteś bardziej pro. Jedną z nich jest skrócenie swojego adresu do imienia i nazwiska. Link przestaje wyglądać tak: https://www.linkedin.com/in/cyryl-michalski/12345678 a przyjmuje elegancką (i łatwą do wrzucenia np. w CV) formę https://www.linkedin.com/in/cyryl-michalski. Robi się to jednym kliknięciem „edytuj profil publiczny i adres url”.

Inną rzeczą jest umieszczanie plików lub linków w opisach poszczególnych stanowisk lub na górze profilu w sekcji „Polecane”. To wyraźnie pokazuje w konkretach z czego jesteśmy najbardziej zadowoleni i dumni. Działa cuda jako miejsca na portfolio lub wypisanie większej liczby projektów pod szyldem jednego stanowiska.

linkedin profil natalia florek personal branding doradztwo zawodowe marka osobista profesjonalny profil cv praca rynek pracy

Z naciskiem na „społecznościowy”

Jeszcze jedną formą aktywności, którą można się wykazać na LinkedIn, są potwierdzenia umiejętności i rekomendacje. To esencja słowa „społecznościowy” – jeżeli ktoś potwierdza, że coś potrafisz lub tym bardziej jeśli ktoś opisowo da świadectwo, że jesteś super, nie pozostanie to niezauważone przez algorytm i rekruterów.

Nie chcesz nikogo prosić o wystawienie opinii (może jednak spróbujesz – odwołuję do akapitu „o mnie” !) – możesz sam/a rozwiązać testy umiejętności dla odznak LinkedIn – to trochę order z ziemniaka, ale działa na klikalność.

Te kilka sztuczek bynajmniej nie wyczerpuje wachlarza możliwości, który daje profil. Powinny jednak wystarczyć na start, a ich zaleta jest taka, że można je wcielić w życie od ręki, jeśli tylko się chce. Więc do boju!

PS Zdjęcia Cyryla pochodzą z Unsplash – Cyryl fot. Christian Buehner, graffiti fot. Paul Murhpy. Screeny to mój profil oraz profil Kamili, właścicielki pawilonvintage.pl – super opcji na zrównoważoną modę (a profil też prowadzi dobrze, mimo że sama 😉 )

Mów do mnie jeszcze – komunikacja jako kompetencja przyszłości (Odcinek 1)

Zapowiadając cykl o kompetencjach przyszłości nie podjęłam jeszcze decyzji, jaki kształt będzie miała ostateczna lista, ile czeka nas odcinków (a może sezonów?!), do tego w między czasie zaczęłam czytać „21 lekcji na XXIwHarairego, które czyta się jak lepszy odcinek Black Mirror, i w ogóle wtedy zawirował świat tysiącem barw. Mam wrażenie, że piszę to o kilka lat za późno, ale mimo wszystko warto nadrobić. Dla formalności: posiłkuję się raportem World Economic Forum i zestawieniem McKinsey, a na pierwszy ogień idzie niepozorna, acz niezbędna KOMUNIKACJA. Szybko, bo zaraz zostaniemy w tyle!

Q: Dlaczego komunikacja jest kompetencją przyszłości?

A: Kompetencjami przyszłości nie są wszystkie umiejętności, które da się zautomatyzować. A ponieważ na komunikację – w uproszczeniu przekazywanie myśli w sposób werbalny lub pisemny, zazwyczaj w konkretnym celu (chociaż każdy z nas zna kogoś, kto dokładnie zaprzecza tej regule, but I digress 😉 ) – składa się mnóstwo czynników, których zautomatyzować się na razie nie da, rozwijanie tej kompetencji jest jak najbardziej w cenie.

Q: Jaka komunikacja to ta „przyszłościowa”?

A: Skuteczna – czyli taka, która doprowadzi do tego, że odbiorca dostanie dokładnie taką informację, o jaką nam chodziło, a w efekcie podejmie odpowiednie działania.

Przykłady nieskutecznej komunikacji będą przewijać się przez ten post. Poniżej sytuacja, w której odbiorca (ŁKS) nie otrzymał lub nie zrozumiał przekazywanej informacji 😉

 natalia florek personal branding doradztwo zawodowe marka osobista kompetencje przyszłości komunikacja mem łks przyszłość rynek pracy
Internety, a dokładniej kwejk.pl

Q: Wszystko świetnie – ale co robić by komunikacja była skuteczna?

A: Nie być jak ŁKS. Ha ha, boki zrywać. A tak poważnie: każda informacja ma 5 kroków:

co chcę powiedzieć? -> co mówię? -> co ktoś słyszy? -> co rozumie? -> co zapamiętuje?

Tym samym, przy przekazywaniu ważnych informacji (albo w sumie jakichkolwiek, które mają przynieść oczekiwany efekt) warto zrobić sobie check-ponity:

  • ustalić cel (np. pojawienie się w domu majonezu) i trzymać się go przy formułowaniu wypowiedzi (np. kup proszę majonez),
  • zadbać o czas i miejsce przekazania informacji („kup proszę majonez” w momencie ustalania listy zakupów będzie miało większe szanse na powodzenie niż „kup proszę majonez” powiedziane na dobranoc
  • sprawdzić, czy informacja została zrozumiana (tu przykład z majonezem wyraźnie się wyczerpuje, ale załóżmy, że jakoś go naciągnę na potrzebę ćwiczenia. Kiedy powiesz np. „zjadłabym/zjadłbym jajka z majonezem” nie jest to wyraźny komunikat zachęcający do zakupu, więc warto się upewnić przed wyjściem oddelegowanej do sklepu osoby, czy: „masz na liście majonez?”. Przy bardziej skomplikowanych problemach warto również zostawić miejsce na pytania drugiej strony.
  • sprawdzić, czy informacja została zaakceptowana (może ktoś bardzo nienawidzi majonezu?).

Q: Jaką formę komunikacji wybrać?

A: Słuchają osoby zmotywowane (zainteresowane), rozumiejące o czy mówisz (nie zalewaj ich szczegółami), dające radę przetwarzać to na bieżąco (skojarzenia, związki, kontekst) i odczuwające lub widzące Twoje emocje. Warto też mieć przychylność słuchaczy.

Osobiście stosuję metody, które wywodzą się z NVC (Porozumienia Bez Przemocy) i innych nurtów, w których szacunek dla rozmówcy jest podstawą. Jeżeli chcesz, mogę Ci o kilku opowiedzieć, a tymczasem kolejny z życia wzięty przykład nieefektywnej komunikacji. Odbiorca (autor napisu), mimo najszczerszych chęci (to czuć!) odczuwa frustrację, gdyż sposób przekazania informacji był w jego ocenie nieefektywny i otrzymał zbyt wiele szczegółów. Nie da się ukryć, że nie zachowuje jednak szacunku dla rozmówcy.

 natalia florek personal branding doradztwo zawodowe marka osobista kompetencje przyszłości komunikacja mem make life harder przyszłość rynek pracy
Żródło: Instagram Make Life Harder za @jedrzejpakol

Q: Piękny przykład. To jakie to metody?

(prawda, że to niesamowicie śmieszne, że przeprowadzam wywiad z samą sobą w poście o komunikacji?! Get it?!)

A: Przygotowałam je w zmyślnej infografice do pobrania tutaj, można sobie powiesić nad korpo-biurkiem albo afirmować się w domu. Moje top 3 (a więcej w pliku) to:

  1. Język osobisty – skuteczność sprawdzona i potwierdzona. Każdy z nas wypowiada się we własnym imieniu i tak też powinien swoje wypowiedzi formułować. Będziecie zaskoczeni o ile dalej zaprowadzi Was „chciałabym/chciałbym byś [coś zrobił/a]” od „zrób to!”.
  2. HALT – czerwone światło by jednak w tym momencie nie mówić NIC. Jeżeli jesteś H(ungry – głodna/ny), A(ngry – zła/y), L(onely – samotna/y) lub T(ired – zmęczona/y) to zamilknij, zrób sobie kakao i wróć do tematu kiedy te uczucia miną (z autopsji wiem, że decyzje podejmowane w którymkolwiek z wymienionych stanów też raczej nie należą do wybitnych. Just sayin’).
  3. Zgoda na nie. Jeżeli serio będziecie mieć w sobie zgodę na to, że ktoś Wam odmówi, otwierają się piękne, szerokie drzwi do dyskusji i szukania nowych rozwiązań, argumentacji i kreatywności CZYLI kolejnych kompetencji przyszłości, o których więcej już niedługo!

Na zakończenie wspomnienie z weekendu, kiedy to Pani z lodziarni w Mikołajkach szukała skutecznego sposobu zakomunikowania pewnej rzeczy. Wybrała taki, a ja to szanuję.

CV lifehacks dla średniozaawansowanych

Tekst miał być zupełnie o czym innym, mianowicie: Czy warto korzystać z szablonów do CV? CV, które przyciąga uwagę i przekona pracodawców! Szybko doszłam jednak do wniosku, że to tylko kolejna wersja tego i tego, a research, który robiłam doprowadził mnie do zaskakującego wniosku: mamy prawie 2021 rok 🤯. To oraz bezpłatne audyty CV, które robię do końca października, narzuciły zupełnie inny palący temat: jakie triki i life hacki można wykorzystać by zostawić konkurencję w tyle? Gwarantuję, że ta tajemna wiedza da Ci dużo więcej niż zestawienie zalet i wad onlineowych szablonów.

CV lifehack level 0

To podstawy, które przewijały się już we wcześniejszych postach – dobór fraz i sekcji do stanowiska, na które się aplikuje, przejrzysta forma oraz nacisk na to, co pracodawca może mieć z zatrudnienia nas. Jeszcze tego nie robisz? Nie czytaj dalej, w obecnych systemach rekrutujących nie masz szans na przejście pierwszego etapu. Polecam kliknąć linki we wstępie (albo na skróty) i wróć do nas później…

 natalia florek personal branding doradztwo zawodowe marka osobista cv rynek pracy idealne cv kto napisze cv kubek
Pierwsze z dobrze dobranych do treści bloga zdjęć kubków. Fot. Danielle Macinnes Unsplash

(Już nie tak) Początkujący poszukiwacz pracy

Załatwione? Świetnie. Twoje aktualne CV przejdzie niektóre systemy rekrutujące i trafi przed oczy rekrutera na jakieś 6 sekund. To już coś. Teraz czas zadbać o to, by przeszło każdy system filtrujący.

Zakładam, że wiesz mniej-więcej jaką pracę chcesz wykonywać. Od teraz poświęć trochę czasu, który wcześniej poświęcałaś lub poświęcałeś na wysyłkę CV w ciemno, na rozpoznanie rynku. Przeczytaj wszystkie ogłoszenia, które dotyczą Twojego profilu i chłoń język w nich zawarty. Stwórz listę master key words, czyli słów kluczy, bez których nie istnieje ogłoszenie w Twojej kategorii i zawrzyj je w swoim dokumencie.

Rada dla leniwych: Nie masz czasu? Myśl co wpisujesz w wyszukiwarce, szukając ogłoszeń. To idealny trop do tworzenia master key words.

Pro tip dla gorliwych: rozważ stworzenie tzw. word-cloud czyli zbioru słów, którye Ty lub Twoi wymarzeni pracodawcy wykorzystują najczęściej. Taką aplikacją jest np. Wordle.

CV-hacking dla średniozaawansowanych

Ok, osiągnęliśmy etap, w którym dobrze zbudowane CV z odpowiednimi umiejętnościami trafia na biurko rekrutera i bardzo prawdopodobne, że chwilę później do skrzynki mailowej docelowego menagera z pytaniem zapraszać / nie zapraszać? HR zrobiły swoje – dostarczyły kompetentną osobę do dalszej weryfikacji. Co możesz zrobić, by zwiększyć swoje szanse na pozytywny wynik zanim w ogóle dojdzie do Waszego spotkania?

 natalia florek personal branding doradztwo zawodowe marka osobista cv rynek pracy idealne cv kto napisze cv kubek
Drugie, dobrze dobrane do treści zdjęcie kubka. Fot. Bryce Koch Unsplash

*Werble*

Dobrze jest podejść do całego tematu szukania pracy jak do randkowania i każdy człowiek, który zna ten proces wie, że nie kupuje się kota w worku. A, jak wspominałam, jest prawie 2021rok i każdy z nas jakoś istnieje w internecie. Założę się o browara, że zostaniesz sprawdzona/ny, a więc:

  • pokaż się bardziej jako użytkownik, a nie konsument internetu. Załóż stronę internetową, bloga lub portfolio – odpowiednią rzecz do tego, czym chcesz się zajmować by od razu wysłać jasny sygnał jaka jest Twoja marka osobista;
  • dobrze prowadzony LinkedIn to często być albo nie być – chcesz tego czy nie, na ten moment to Twoja wizytówka w zawodowym internecie;
  • posprzątaj po sobie: w internecie nic nie ginie. Można się wdać w gównoburzę – nie osądzam, niech pierwszy rzuci kamieniem… Jest po prostu wiele rzeczy, którymi dzielimy się na mediach społecznościowych, które są fajne lub zabawne, warto jednak zadbać o to, by były widzialne tylko dla tych, dla których powinny, szczególnie w okresie szukania pracy. Jesteś pod lupą!

Wskazówki dla profesjonalistów i kubeł zimnej wody dla wszystkich

Mamy to! Dobre CV, pozytywna weryfikacja internetowa 😉 i spotkanie F2F. Po wcześniejszych krokach jesteś już na pewno w gronie faworytów, a nawet blisko potwierdzania decyzji na spotkaniu. Gratulacje. Jaki jest ostatni szlif?

Odpowiedź to storytelling – bardzo modne teraz stwierdzenie, który mówi o tym, że należy budować opowieść. Być spójnym z tym, co się wcześniej napisało i z tym, jaka jest firma, do której aplikujemy. I opowiadać! Zawsze na rozmowie rekrutującej da się wpleść anegdotę w odpowiedz na któreś z pytań, a niektóre z nich są wprost do tego stworzone! Opisz jakąś sytuację, w której musiałaś / łeś wykazać się dobrym nadawaniem priorytetów.

Inny poziom da się osiągnąć swoistą incepcją – pytaniami do przyszłego szefa / szefowej odnośnie jej historii w firmie i zespołu, do którego się trafi. Jaki jest? (W domyśle: jakiej osoby w nim brakuje?).

Każdy lubi historie i lepiej zapamiętuje opowieści, a papierową wersję Ciebie i Twoich kompetencji już znają. Teraz czas na coś innego.

 natalia florek personal branding doradztwo zawodowe marka osobista cv rynek pracy idealne cv kto napisze cv kubek
Trzecie, dobrze dobrane do treści zdjęcie kubka. Fot. Brooke Lark, Unsplash

Jednak – nadchodzi kubeł zimnej wody – cała ta road mapa będzie na nic, jeśli polegniesz na testach umiejętności. Jeśli jest wymagany Excel, a Ty nie wyklikasz =jeżeli lub biegły francuski, którego nie da rady nauczyć się przez weekend mimo najszczerszych chęci, to nawet najlepsza opowieść czy dokument nie będą ratunkiem. Ale na to też są lifehacks – tylko to temat na kolejny, przydługi post 🙂

PS Jeżeli mam jednak napisać o tym, czy warto korzystać z szablonów CV to dajcie znać. Mogę rozszerzyć ten arcyciekawy temat 😉

Networking – jeszcze jeden powód, dla którego nie warto być ****

Czy wiecie, że jest naukowo udowodnione, że bycie miłym dla innych sprawia, że jesteśmy szczęśliwsi? Chciałabym to przypomnieć Pani w Czerwonej Maździe (PwCzM), które kilka dni temu zadała sobie trud, by zatrzymać swój samochód, opuścić szybę i poinformować mnie i koleżankę zirytowanym tonem, że przejście dla pieszych jest 50cm wcześniej. I wiecie co? Gdyby ktoś mnie poprosił o polecenie kogoś do pracy, to na pewno nie poleciłabym tej pani.

Networking – budowane sieci kontaktów, w celu wymiany informacji, doświadczeń i stwarzania możliwości zawodowych to coraz silniejsza siła wspierająca na rynku pracy. Jak ją wykorzystać? Zapnijcie pasy w swoje Czerwonej Maździe i czytajcie dalej.

Więcej o PwCzM

No dobrze – to już ustalone: PwCzM chciała sobie poprawić humor, pokazać swoją siłę, a nam nasze miejsce. My już wiemy, że nauka mówi, że będzie dokładnie odwrotnie. Szkoda. Jeszcze jedna rzecz, której PwCzM nie przewidziała to to, że kiedy kiedyś poprosi mnie o pomoc, to ja jej udzielę co najmniej niechętnie.

Bycie miłym dla ludzi, szanowanie ich i podstawowa kultura osobista mogą dowieźć nas dalej niż wiele modniejszych teraz sposobów. Kiedyś ktoś wypowiedział się z wielkim zdziwieniem o moim ojcu, mówiąc, że „mówi dzień dobry nawet sprzątaczkom”. Wielkie WTF. Oczywiście istnieją ludzie, dla których to jest coś wyjątkowego, kultywując podział na lepszych i gorszych, no, ale szczęśliwie jest to decyzja, którą każdy z nas może podjąć sam.

Nie chodzi o sztucznie wylewne zachowania, ale o moment refleksji przed niefajną akcją. Budowanie sieci jest dużo łatwiejsze, kiedy nie ma się etykiety suczy czy skurwiela. A i człowiek szczęśliwszy. Prawdziwe win-win.

 natalia florek personal branding doradztwo zawodowe marka osobista netowrkinging rynek pracy bycie miłym mazda czerwona
Nigdy nie przechodź obok przejścia. Fot. Eric Hansman Unsplash

Nie znasz dnia ani godziny

Był taki moment w moim wczesno-studenckim życiu, w którym postanowiłam być tajemnicza i niedostępna. Nie bardzo jestem w stanie dojść do tego po co, ale polegało to na tym, że z dnia na dzień wykasowałam połowę znajomych z facebooka, informując pozostałą połowę, że się łaskawie ostali. Żenujące? Mało powiedziane. Pikanterii dodaje fakt, że następnego dnia spotkałam na Monciaku TRZY usunięte koleżanki i jąkałam się w rozmowie z nimi, zachodząc w głowie: czy wiedzą? (Jeżeli wiedziały, nie dały tego po sobie poznać lub – słusznie – kompletnie ich to nie obchodziło).

Potem przeczytałam gdzieś artykuł, że dorosły człowiek jest w stanie utrzymać na raz mniej-więcej 150 luźnych relacji i uznałam, że tyle właśnie powinnam mieć na liście znajomych, więc wprowadziłam rotacje, zadając sobie raz na jakiś czas pytanie: czy ten człowiek chociaż trochę mnie obchodzi? (Rzadziej: kto to w ogóle jest?).

Buduje właśnie biznes, który w dużej części opiera się na tym, czy ktoś udostępni mój post lub poleci dalej. Straciłam kilkadziesiąt osób ze swojego networku na własne życzenie. Straciłam wiele godzin i pieniędzy, szukając różnych fachowców gdy okazywało się, że miałabym ich pod nosem, gdybym nie skreśliła jakiejś relacji. Co ja bym teraz dała by móc kliknąć „cofnij wszystkie unfriendy” lub by spotkać się ze sobą z przed piętnastu lat i zdzielić przez zadufany łeb. Już wiem, że każda relacja tworzy wartość. Już wiem – i Ty też to wiesz – że: patrz paragraf pierwszy.

 natalia florek personal branding doradztwo zawodowe marka osobista netowrkinging rynek pracy bycie miłym mprzejście dla pieszych
To ja, po tym jak skasowałam wszystkich znajomych na feju 😉 Fot. Keisuke Higashio Unsplash

Kim jesteś z zawodu? – networking w praktyce

Warto mówić co się robi i warto mówić o sobie i o tym dobrze. To trochę pochodna poprzednich dwóch punktów: pozytywnie kojarząca się osoba, szanująca każdą nitkę swojej sieci to już całkiem dobra laurka. Dodajmy do tego element zawodowy i jest pełen pakiet.

Podczas tzw. blitzscalingu, czyli super szybkiego, wykładniczego rozrostu Ubera, zderzyli się z ogromnymi brakami kadrowymi. Jak wyglądała rekrutacja? Każdy z inżynierów firmy został poproszony o podanie nazwisk trzech najlepszych inżynierów, którzy jeszcze w Uberze nie pracują. Wszyscy ci ludzie następnego dnia dostali propozycję pracy.

Praca w języku polskim równa się tożsamości. Powiemy raczej „jestem lekarzem”, „jestem dziennikarką” niż „pracuję jako prawniczka”. W niektórych kręgach nie rozmawia się o pracy lub tylko w kontekście narzekania – należy to odczarować. Miej pewność, że każdy wie kim jesteś/co robisz i że kiedy Uber krawiectwa/trenerów deskorolki/dekoratorów ciast/wpisz swoją odpowiedź będzie szukał najlepszych krawców/trenerów deskorolki/dekoratorów ciast/Twoja odpowiedź to Ty znajdziesz się na tej liście.

 natalia florek personal branding doradztwo zawodowe marka osobista netowrkinging rynek pracy bycie miłym mprzejście dla pieszych
Blitz-networking. Fot. Samuel Scrimshaw Unsplash

Czterech jeźdźców apokalipsy – czyli dlaczego rekruterzy odrzucają Twoje CV

Zanim zacznę o konkretach zapowiedź SUPER PROMO! Jeszcze w tym tygodniu, na moim Facebooku*, będzie możliwość zrobienia sobie bezpłatnego audytu CV. Na czym miałoby to polegać? Zapisujesz się na listę, wysyłasz CV, a ja mówię Ci co jest z nim nie tak (lub chwalę, oczywiście, że czasem chwalę 😉 ). Mam nadzieję, że to będzie fajny początek do stworzenia skutecznego dokumentu i okazja do nauczenia się czegoś o sobie.

Ale teraz mały spoiler – co właściwie mogłoby by być nie tak? Oto wpis o czterech jeźdźcach apokalipsy Twojej szansy na pracę – 4 główne powody, dla których rekruterzy odrzucają Twoje CV.

Jeździec numer 1 trzyma bardzo gęste sito (i jest robotem!)

Kojarzysz jak czasem, kiedy logujesz się do różnych serwisów, musisz rozwiązać zagadkę by udowodnić, że nie jesteś robotem? Kliknij wszystkie znaki drogowe! Wybierz wśród zdjęć galaktykę spiralną (true stroy! 😛 ). To wyobraź sobie teraz, że Twój rekruter jest coraz częściej właśnie takim zautomatyzowanym sitem, a Ty masz za zadanie przekręcić obrazek króliczka tak, by stał na nóżkach. Co chcę powiedzieć przez tę wydumaną metaforę?

Więksi pracodawcy otrzymują bardzo wiele (setki, tysiące) CV i już dawno zautomatyzowali pierwszą selekcję. Prawda jest taka, że zanim ktokolwiek żywy rzuci okiem na to, co napisałaś lub napisałeś, nasz pierwszy jeździec przeczesze pliki w poszukiwaniu słów kluczy. Zmierzy Twoje doświadczenie. Bezlitośnie przyłoży jedną miarę do wszystkich. I większość odpadnie.

Pierwszy błąd: CV niedopasowane do ogłoszenia, nie zawierające kluczowych fraz będzie od razu odrzucane przez zautomatyzowane systemy.

Co zrobić? Pisać CV pod konkretne ogłoszenia lub typy ogłoszeń. Są też oczywiście tajne triki jak jeszcze można to obejść, ale to temat na inny wpis – stay tunned.

 natalia florek personal branding doradztwo zawodowe marka osobista netowrkinging rynek pracy cv galaktyka
Gdyby ktoś pytał o galaktykę spiralną… Fot. Lionel Hesry Unsplash

Nuuuuda, panie – jeździec numer 2

A gdyby tak człowiek miał przeglądać te wszystkie CV? Codziennie? Szok, ale nadal tak w wielu przypadkach jest. A nawet jeśli rekruter dostaje CV po pierwszej selekcji, to co z tego, że robot znalazł tam wszystko, czego szukał, jeżeli człowiek nie znajdzie nic?

Angielskie słowo unremarkable tłumaczy się jako nijaki i to już jest wystarczająco źle, jednak w moim odczuciu to nie oddaje do końca, o co chodzi. Kandydat unremarkable jest tak nijaki, że nie chce się o nim w ogóle gadać. Meh.

Drugi błąd: Nudne, sztampowe i generyczne CV to dla rekrutera informacja, że tak naprawdę wcale nie zależy Ci na tej robocie.

Co zrobić? Postarać się – spróbujesz w końcu sprzedać swoją ofertę. Zlecić profesjonalistom. Dać do przeczytania znajomym, mamie czy sąsiadowi i sprawdzić czy ziewa.

 natalia florek personal branding doradztwo zawodowe marka osobista netowrkinging rynek pracy cv odrzucenie
Fot. Morning Brew Unsplash

Jeździec numer trzy występuje w przebraniu Alicji w Krainie Czarów

Alicja miała dobre intencje, ale niezbyt wyostrzony vibe check i zazwyczaj nie trafiała ze swoją wielkością (jakkolwiek to brzmi). Ciągnąc dalej przesadne metafory z książek dla dzieci: owsianka nie może być ani za gorąca, ani za zimna. Musi być w sam raz. (Część z Was pewnie teraz drapie się po głowie: O czym ona mówi i czy przypadkiem nie podkradła dziś jednego z ciasteczek Alicji? 😉

Do sedna: istotne są proporcje. Generalnie przyjmuje się, że CV powinno mieć maksymalnie dwie strony, z czego te dwustronicowe zarezerwowane są dla osób o doświadczeniu co najmniej dziesięcioletnim. Trzeba zawierać informacje istotne: nikogo za bardzo nie interesuje np. do którego gimnazjum chodziłaś, a jeżeli sekcja „zainteresowania” znacznie przekracza objętościowo sekcję „umiejętności” to też nie halo.

Trzeci błąd: Nieodpowiednia długość CV, nieistotne informacje lub brak szczegółów tam gdzie są potrzebne to wyraźne sygnały, że nie masz zbyt dobrego kontaktu z rzeczywistością, cechy przez pracodawców i rekruterów cenionej wysoko.

Co zrobić? Nie być jak Alicja, wyczuć równowagę między zbyt wiele i zbyt mało. Pamiętać o celu CV – chodzi o przedstawienie siebie jako profesjonalisty i cennego nabytku dla pracodawcy.

 natalia florek personal branding doradztwo zawodowe marka osobista netowrkinging rynek pracy cv odrzucenie
Tak właśnie czuje się wiele osób przed rozmową kwalifikacyjną. Fot. Haley Lawrence Unsplash

Jździec numer 4 ma bagałan

Widzisz, co tu zrobiłam? Tak – w jeździec brakuje „e”, a bagałan to pięknie zabałaganiony bałagan. Tak nie wypada w internetach, siara po prostu. Tym bardziej tak nie wypada na oficjalnym dokumencie promującym Twoją osobę – Twoim CV.

Czwarty błąd: Literówki, różne czcionki, błędy ortograficzne – to mówi więcej o cechach potencjalnego pracownika niż cokolwiek, co napisał. Podobnie nie czytanie poleceń – jeżeli w ogłoszeniu wymaga się od Ciebie konkretnego zachowania (odpowiednio sformułowanie klauzuli RODO, zdjęcia, dołączenia np. portfolio), a Ty tego nie zrobisz, dlaczego pracodawca ma pomyśleć, że wykonasz jakiekolwiek polecenia służbowe?

Co zrobić? Sprawdzaj dwa razy – zarówno to co napisałaś lub napisałeś jak i to, czego od Ciebie oczekują w ogłoszeniu.

Jeźdźcy nie tacy strasznie jak ich malują, a jak chcesz sprawdzić, którzy z nich czają się w Twoim CV – zapraszam do akcji bezpłatnego audytu CV na Facebooka.

*Na Facebooku będzie to mocno promowane, ale jeżeli nie korzystasz z tego SM to będzie również opcja przez LinkedIn, zapisu na listę mailingową i tradycyjnie przez formularz kontaktowy.

Kompetencje przyszłości – gra w odcinkach

Jeżeli podskórnie czujesz, że w marcu tego roku wiele się zmieniło na zawsze, to mogę Cię ze spokojem zapewnić, że masz rację. Trochę o tym jakim szokiem było przeskoczenie z działania F2F na WFH pisałam już wcześniej, tym razem planuję nadać tematowi jeszcze szerszy kontekst. Koronawirus przyśpieszył konieczność adaptacji i przewartościował wiele rzeczy pod kątem ich możliwości funkcjonowania online. Mówiło się o tym wiele, przygotowywano nas na to i oto właśnie: the future is now.

Krótka historia ludzkości

Zanim przejdę do tego, czego będzie wymagała przyszłość, kilka słów o przeszłości. Załóżmy, że jesteś wieśniaczką lub wieśniakiem żyjącym sobie spokojnie w np. 1200r. Na potrzebę tego ćwiczenia otrzymujesz możliwość przeskakiwania w czasie o 200-300 lat do przodu. Co zostajesz w 1500r? Świat się rozwinął, owszem, ale dla zwykłej wieśniaczki w sposób raczej niezauważalny. Może będzie trochę dziwnie, ale szybko przystosujesz się do nowych warunków i możliwości.

1800? Na pewno jest inaczej. Sąsiedzi nie mieszkają już w lepiankach, w karczmie słyszysz dyskusje o kolonizacji, niewolnictwie i uprzemysłowieniu silników parowych. Nadal jednak poruszasz się pieszo, no może kilka razy byłaś wozem w mieście niedaleko wysłać list na poczcie.

2000? Jesteś na innej planecie. Nie ma właściwie punktu zaczepienia, oprócz tego, że po kuli ziemskiej nadal chodzą ludzie. Wszystko przyśpieszyło do takiego tempa, że nawet możliwość przeskakiwania o 20 lat byłaby szokiem technologicznym i kulturowym. Pamiętam czas, gdy studiowałam i odbyłam z moją mamą dyskusję pokoleniową pod tytułem „studiowanie w czasach gdy nie było kserokopiarek i dziś„. Osoba studiująca obecnie pewnie nas obie by otaksowała nierozumiejącym wzorkiem, a – wypraszam sobie – nie było to znowu tak dawno!

To ćwiczenie było po to, by pokazać, że rozwój przyśpieszył, a takie zdarzenia jak globalna pandemia jeszcze dodatkowo go podgrzewają. Naukowcy są zgodni, że obecnie szykujemy się na rynek pracy, na którym nie jest nam znana większość zawodów, które będziemy wykonywać. Jak się do tego przygotować? Czytaj dalej…

 natalia florek personal branding doradztwo zawodowe marka osobista kompetencje przyszłości kompetencje kluczowe work life balance krowy
Czy w XIII czy XXI wieku wieśniaczka zobaczy przynajmniej takie same krowy. Fot. Iga Palacz Unsplash.

Od kilku lat panuje moda na „kompetencje przyszłości”, czyli te, które pomogą nam funkcjonować w całkowicie niewiadomej obecnie przyszłości. Można wybrać szkołę, która takie kompetencje zapewni naszym dzieciom*, można pójść na kurs angielskiego, który przy okazji nauki je ćwiczy. Ba, nawet ja, z dwojgiem przyjaciół mamy przygotowane naprawdę świetne warsztaty dla licealistów z używania kompetencji kluczowych w praktyce, zbanował nam je niestety na razie koronawirus.

Badania, rankingi oraz moda mówią nam jedno: to nie umiejętności twarde zdecydują o Twoim sukcesie na rynku pracy, a właśnie te „miękkie” i przyszłościowe. Rutynowe czynności zostaną całkowicie zautomatyzowane, więc czas zacząć doszkalać się w tym, co istotne.

Jakie to kompetencje? Na jak wysokim poziomie masz je teraz? Jak je wyćwiczyć? Do jakich zawodów mogą się przydać? Zapraszam na cykl wpisów dotyczących kompetencji i zawodów przyszłości – na blogu już niedługo!

 natalia florek personal branding doradztwo zawodowe marka osobista kompetencje przyszłości kompetencje kluczowe work life balance krowy
Ale jaka przyszłość je czeka? I NAS? Fot. Bruce Warrington Unsplash.

*To zupełnie osobny temat na zupełnie innego bloga, ale chętnie wdam się w dyskusję, czy polska edukacja systemowa jest w ogóle w stanie to zapewnić? Dla chętnych.

Personal branding – co musisz wiedzieć na temat swojej marki (zgrabnie ubrane w autopromocję)

Nigdy nie zaufałabym komuś, kto pieje na temat wizerunku, spójności i autentyczności, a sam w żaden sposób tego sobą nie reprezentuje, więc od początku stawiałam sobie wiele pytań jak prowadzić firmę, by stwarzać obraz profesjonalizmu i wydajności, ale jednak Florek-style 😉 Wiedziałam też, że do tego co chcę osiągnąć, niezbędna będzie profesjonalna sesja wizerunkowa i to dopiero przygotowania do niej otworzyły mi oczy na wiele pozornie oczywistych aspektów.

*Przerywamy nadawanie programu, by ostrzec, że będzie dużo zdjęć z owej sesji, bo są super, obiecuję, że będę starać się nadać im merytoryczny kontekst*

 natalia florek personal branding doradztwo zawodowe marka osobista kompetencje przyszłości kompetencje kluczowe work life balance blog
Bardzo autentyczne – przypięta do telefonu 😉 Fot. Julia Malinowska, Lokalizacja: Oranżeria Gdańsk, Garnizon

Bądź dobrym produktem

Z moją ninją-obiektywu, Julią Malinowską, znamy się od dzieciństwa, jednak wiadomo, że nasze drogi się przez te kilka(dziesiąt!) lat rozeszły. Znów splótł je ten wpis, szybka akcja i bardzo podobne podejście do pracy. Od samego początku Julia zadawała mi mnóstwo pytań, dała mi do wypełnienia długaśną ankietę i odbijała ode mnie swoje pomysły, wszystko po to, by jej zdjęcia oddały to, co ja, jako usługodawca, mam do powiedzenia. Wybór strojów, miejsca, póz czy mimiki – nie zobaczycie tutaj przypadku. Tworzyłyśmy razem produkt.

Nie każdemu odpowiada taka terminologia, ale nie mam tego na myśli w sposób przedmiotowy – to jest bardzo podmiotowa esencja personal brandingu. Jaka / jaki jestem i co mogę wnieść? Czy mój „produkt” jest lepszy niż oferta pozostałych? Czy mam świadomość, jakie cechy mnie wyróżniają? Każdy, wchodząc na rynek pracy, a tym bardziej do sali rekrutacyjnej, ma za zadanie sprzedania produktu, jakim jest jej czy jego oferta jako pracownika.

Julia zmusiła mnie do odpowiedzi na te pytanie, prosząc o 5 słów, które opisują moją działalność i to jak chciałabym wyglądać podczas sesji. Zachęcam do tego samego! Moje brzmiały: skuteczna, profesjonalna, nie-korporacyjna, budząca zaufanie i pełna nadziei.

 natalia florek personal branding doradztwo zawodowe marka osobista kompetencje przyszłości kompetencje kluczowe work life balance blog
W lesie w Brzeźnie – na pewno spełnia cechę nie-korpo. Fot. Julia Malinowska

Jak Cię widzą…

Kolejnym poziomem do zanalizowania jest cel istnienia naszej marki – dlaczego pracodawcy mają zatrudnić właśnie nas? Tutaj nastąpi przydługa dygresja, przepraszam.

Prekursorem całego gatunku programów typu reality jest Survivor, który wiosną nadawał swój 40 (!) sezon. W dużym skrócie, kilkanaście osób zrzucana jest na wyspę lub w innym egzotycznym miejscu i przez 39 dni muszą przetrwać, po drodze eliminując poprzez głosowanie kolejnych zawodników, aż zostaje ich troje. Dojście do finału wymaga zbudowania skomplikowanych strategii, nieskazitelnych relacji społecznych i bardzo mocnego personal brandingu – o zwycięzcy decydują ci, którzy wcześniej odpadli. Jest to też absolutnie fascynujący eksperyment społeczny, tworzący ekstremalne odbicie prawdziwego świata i w moim odczuciu – rynku pracy.

Wyobraź sobie, że jesteś na tej wyspie. W jaki sposób, bazując na bardzo małej liczbie informacji na temat innych uczestników, jesteśmy w stanie przedstawić korzyści z działania właśnie z Tobą? Jak Julia robi to obrazem możecie przeczytać tutaj, w tekście o naszej wspólnej sesji. Jak robię to ja, w swoich zleceniach, można się przekonać tutaj 😉 A jak masz zamiar zrobić to Ty?

 natalia florek personal branding doradztwo zawodowe marka osobista kompetencje przyszłości kompetencje kluczowe work life balance blog
Centrum dowodzenia budowania własnej marki. Fot. Julia Malinowska, Lokalizacja: Oranżeria Gdańsk

Niesmaczny i przerysowany przykład jak to zrobić

Jeżeli nie mieszkasz pod kamieniem, to zapewne dotarły do Ciebie kontrowersje związane z wynikami wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych w 2016r. To te, w których z Hilary Clinton wygrał Donald Trump. Teraz wiemy, że swój duży udział miało wtedy zjawisko nowoczesnego marketingu politycznego i firma zajmująca się danymi – Cambridge Analytica. Stosując analizę big data, psychografię i inne metody, CA tworzyło celowany content na mediach społecznościowych. Przykład? Amerykanki, zakwalifikowane na podstawie swoich zachowań w internecie do grupy neurotycznej, były bombardowane postami dotyczącymi terroryzmu. To zachwiało ich – i tak wątłe – poczucie bezpieczeństwa i przekonało do zagłosowania na zamkniętą politykę Trumpa.

Marketing polityczny, od początku niemoralny, a teraz również nielegalny, był tak skuteczny, że w czasie kiedy sztab Clinton składał się z kilkuset mocno zaangażowanych osób, sztab Trumpa liczył ich 30 (trzydzieści!), w tym niezbyt zaangażowanych politycznie pracowników CA. 🤯

Oczywiście nie namawiam do stosowania marketingu politycznego w trakcie szukania pracy, żadne z nas zresztą nie ma możliwości obliczeniowych Cambridge Analytica, a i Facebook wyciągnął lekcję ze zbyt frywolnego obchodzenia się z danymi 😉 Piszę o tym, dla złapania skali, co może zdziałać odpowiednie ubranie w słowa swojej „oferty”. Już wiesz, jaka jest Twoja marka, co może zaoferować pracodawcy, to teraz czas odpowiednio to zaadresować, by wybrano właśnie Ciebie.

 natalia florek personal branding doradztwo zawodowe marka osobista kompetencje przyszłości kompetencje kluczowe work life balance blog
Fot. Julia Malinowska

Nic nie umiem, nic nie pamiętam – co powinno zawierać tzw. CV bez doświadczenia lub po dłuższej przerwie w karierze zawodowej

Ostatnio robiłam porządki w swoich papierach około-pracowych i znalazłam swoje CV z przed 10 lat. Wywołało u mnie całą tęczę emocji: rozbawienie, lekkie zażenowanie („optymistyczna i pojętna” – serio?! 🤦 ), dumę (jestem przekonana, że wtedy wyprzedzało swój czas 😉 ), nostalgię za młodością… Jednak przede wszystkim, moja dwudziestopięcioletnia ja bardzo wyraźnie sygnalizowała coś, co nadal jest aktualne w temacie CV bez doświadczenia – najważniejsze jest to co potrafisz i jak o tym piszesz. Poniższy tekst rozprawia się z popularnymi „dziurami” w CV – brakiem doświadczenia, przerwą w życiu zawodowym z przyczyn bardziej lub mniej losowych oraz z szokująco kontrowersyjnym, zakazanym tematem urlopu wychowawczego.

 natalia florek personal branding doradztwo zawodowe marka osobista cv jak pisac cv list motywacyjny rekrutacja rynek pracy
Rzeczone CV w otoczeniu przyrody

Wiem, że nic nie wiem – co pisać w CV bez doświadczenia

Pierwsze CV to zawsze wyzwanie, bo realnie zdarzamy się z sytuacją typu oczekiwana vs. rzeczywistość. Okazuje się też, że to co mówili na studiach o przyszłościowym kierunku to może prawda, ale jednak nikt raczej nie zaczyna od fotelu prezesa. Co robić?

  • odpowiednio kierować zainteresowania – ogłoszenia dla absolwentów lub studentów często są oznaczana jako takie lub jako „entry-level”. To wszystkim oszczędzi czasu i rozczarowań, a dodatkowo informuje potencjalnego pracodawcę o dwóch ważnych umiejętnościach: szukaniu informacji i ich przetwarzaniu;
  • pisać prawdę – napompowanie CV dwudziestolatka frazesami w stylu „wieloletnie doświadczenie” sprawi, że wypadasz raczej niepoważnie niż profesjonalnie. Nikt nie oczekuje od osoby na początku kariery tytułów i awansów, nie ma potrzeby ubarwiania doświadczenia zawodowego, to nie to będzie najistotniejsze;
  • Najistotniejsze będzie to, co potrafisz. O idealnym CV pisałam jakiś czas temu i wszystkie punkty sprawdzają się też tutaj. Nie masz doświadczenia zawodowego, ale jednak żyjesz już trochę i jesteś w stanie wymienić swoje umiejętności „miękkie”. Chodzi o to, by podeprzeć to przykładem – „wysokie umiejętności organizacyjne – samodzielne zorganizowanie studniówki na 150 osób w III LO”. W pierwszym CV to właśnie część „umiejętności” powinna być najszersza.
natalia florek personal branding doradztwo zawodowe marka osobista cv jak pisac cv list motywacyjny rekrutacja rynek pracy mem
Czasem to oczekiwania pracodawców są zupełnie nierealne… 😉 Źródło: LinkedIn

Wiem, czego nie wiem – co pisać po dłuższej przerwie w karierze zawodowej

Tempo zmian technologicznych sprawia, że każdy z nas powinien być przygotowany, że jego następna praca jeszcze nie istnieje, i że przez resztę życia będzie robił, coś czego w tej chwili nie potrafi. Tym bardziej istotny jest nacisk na umiejętności. To bardzo dobra wiadomość dla tych, którzy z różnych przyczyn mieli przerwę w życiorysie zawodowym lub chcą się przebranżowić. Jak to wykorzystać na swoją korzyść?

  • nie ukrywaj przerwy – jeżeli w Twoim CV będzie kilkuletnia luka, rekruter na pewno o nią spyta. Pisząc, nawet zdawkowo, co się działo przejmujesz kontrolę nad kierunkiem pytań: „2020 – gap year przeznaczony na podróżowanie i różne prace zlecone”, „2018 – przerwa zdrowotna”;
  • te przerwy – zazwyczaj wymuszone tematami trudnymi, to piękne dowody na stawienia czoła różnym przeciwnościom, a tym samym stanowią konkretne umiejętności, które warto opisać, podając przykłady, w swoim CV
  • Przerwa to też moment rozeznania na rynku i wykorzystania wynikającej z niej elastyczności, do zastanowienia się, gdzie dalej iść.

Dla spragnionych więcej w tym temacie, Jason Shen wyjaśnia dlaczego to umiejętności, a nie doświadczenia powinny być (i będą!) najważniejsze w TED talk poniżej:

O matko! (lub ojcze!) – co pisać w CV po urlopie wychowawczym

Z jakiegoś powodu w wielu środowiskach zawodowych urlop wychowawczy jest równoważny z wyrzuceniem kariery zawodowej do śmieci. Nie wiem kto i kiedy ustalił ten znak równości, podobnie jak nie zgadzam się z teorią, że pracujące mamy* dbają mniej, ale zupełnie nie o tym ma być 🙂 Mamy, które ostatnie 3 czy 5 lat spędziły w domu (rozmyślnie NIE piszę „poświęciły”) same doskonale wiedzą, że daleko im było w tym okresie do nic nie robienia. Praca z trudnym klientem, multitasking, negocjacje, zarządzanie czasem to wszystko realne i potrzebne kompetencje, które w tym czasie się szlifuje i można o tym napisać. Czyli jeszcze raz to, o czym Jason Shen tak pięknie mówi w filmiku wyżej. Poświęcam tematowi osobny akapit, by wyraźnie podkreślić konieczność przekucia hasła „urlop wychowawczy” z nacisku na „urlop” na nacisk na „szlifowanie kompetencji przyszłości” 🙂

Jeżeli jednak przerwa była zbyt długa i wolisz, by pomógł Ci profesjonalista – puk puk 🙂

*Pozwalam sobie pisać „mamy”, bo podejście do ojców, którzy zostają w domu z dziećmi jest diametralnie inne i nie podlega tak ostrej dyskusji, ocenie i polaryzacji, jak to, co dzieje się między kobietami