Nigdy nie zaufałabym komuś, kto pieje na temat wizerunku, spójności i autentyczności, a sam w żaden sposób tego sobą nie reprezentuje, więc od początku stawiałam sobie wiele pytań jak prowadzić firmę, by stwarzać obraz profesjonalizmu i wydajności, ale jednak Florek-style 😉 Wiedziałam też, że do tego co chcę osiągnąć, niezbędna będzie profesjonalna sesja wizerunkowa i to dopiero przygotowania do niej otworzyły mi oczy na wiele pozornie oczywistych aspektów.
*Przerywamy nadawanie programu, by ostrzec, że będzie dużo zdjęć z owej sesji, bo są super, obiecuję, że będę starać się nadać im merytoryczny kontekst*
Bądź dobrym produktem
Z moją ninją-obiektywu, Julią Malinowską, znamy się od dzieciństwa, jednak wiadomo, że nasze drogi się przez te kilka(dziesiąt!) lat rozeszły. Znów splótł je ten wpis, szybka akcja i bardzo podobne podejście do pracy. Od samego początku Julia zadawała mi mnóstwo pytań, dała mi do wypełnienia długaśną ankietę i odbijała ode mnie swoje pomysły, wszystko po to, by jej zdjęcia oddały to, co ja, jako usługodawca, mam do powiedzenia. Wybór strojów, miejsca, póz czy mimiki – nie zobaczycie tutaj przypadku. Tworzyłyśmy razem produkt.
Nie każdemu odpowiada taka terminologia, ale nie mam tego na myśli w sposób przedmiotowy – to jest bardzo podmiotowa esencja personal brandingu. Jaka / jaki jestem i co mogę wnieść? Czy mój „produkt” jest lepszy niż oferta pozostałych? Czy mam świadomość, jakie cechy mnie wyróżniają? Każdy, wchodząc na rynek pracy, a tym bardziej do sali rekrutacyjnej, ma za zadanie sprzedania produktu, jakim jest jej czy jego oferta jako pracownika.
Julia zmusiła mnie do odpowiedzi na te pytanie, prosząc o 5 słów, które opisują moją działalność i to jak chciałabym wyglądać podczas sesji. Zachęcam do tego samego! Moje brzmiały: skuteczna, profesjonalna, nie-korporacyjna, budząca zaufanie i pełna nadziei.
Jak Cię widzą…
Kolejnym poziomem do zanalizowania jest cel istnienia naszej marki – dlaczego pracodawcy mają zatrudnić właśnie nas? Tutaj nastąpi przydługa dygresja, przepraszam.
Prekursorem całego gatunku programów typu reality jest Survivor, który wiosną nadawał swój 40 (!) sezon. W dużym skrócie, kilkanaście osób zrzucana jest na wyspę lub w innym egzotycznym miejscu i przez 39 dni muszą przetrwać, po drodze eliminując poprzez głosowanie kolejnych zawodników, aż zostaje ich troje. Dojście do finału wymaga zbudowania skomplikowanych strategii, nieskazitelnych relacji społecznych i bardzo mocnego personal brandingu – o zwycięzcy decydują ci, którzy wcześniej odpadli. Jest to też absolutnie fascynujący eksperyment społeczny, tworzący ekstremalne odbicie prawdziwego świata i w moim odczuciu – rynku pracy.
Wyobraź sobie, że jesteś na tej wyspie. W jaki sposób, bazując na bardzo małej liczbie informacji na temat innych uczestników, jesteśmy w stanie przedstawić korzyści z działania właśnie z Tobą? Jak Julia robi to obrazem możecie przeczytać tutaj, w tekście o naszej wspólnej sesji. Jak robię to ja, w swoich zleceniach, można się przekonać tutaj 😉 A jak masz zamiar zrobić to Ty?
Niesmaczny i przerysowany przykład jak to zrobić
Jeżeli nie mieszkasz pod kamieniem, to zapewne dotarły do Ciebie kontrowersje związane z wynikami wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych w 2016r. To te, w których z Hilary Clinton wygrał Donald Trump. Teraz wiemy, że swój duży udział miało wtedy zjawisko nowoczesnego marketingu politycznego i firma zajmująca się danymi – Cambridge Analytica. Stosując analizę big data, psychografię i inne metody, CA tworzyło celowany content na mediach społecznościowych. Przykład? Amerykanki, zakwalifikowane na podstawie swoich zachowań w internecie do grupy neurotycznej, były bombardowane postami dotyczącymi terroryzmu. To zachwiało ich – i tak wątłe – poczucie bezpieczeństwa i przekonało do zagłosowania na zamkniętą politykę Trumpa.
Marketing polityczny, od początku niemoralny, a teraz również nielegalny, był tak skuteczny, że w czasie kiedy sztab Clinton składał się z kilkuset mocno zaangażowanych osób, sztab Trumpa liczył ich 30 (trzydzieści!), w tym niezbyt zaangażowanych politycznie pracowników CA. 🤯
Oczywiście nie namawiam do stosowania marketingu politycznego w trakcie szukania pracy, żadne z nas zresztą nie ma możliwości obliczeniowych Cambridge Analytica, a i Facebook wyciągnął lekcję ze zbyt frywolnego obchodzenia się z danymi 😉 Piszę o tym, dla złapania skali, co może zdziałać odpowiednie ubranie w słowa swojej „oferty”. Już wiesz, jaka jest Twoja marka, co może zaoferować pracodawcy, to teraz czas odpowiednio to zaadresować, by wybrano właśnie Ciebie.
Jedna odpowiedź do “Personal branding – co musisz wiedzieć na temat swojej marki (zgrabnie ubrane w autopromocję)”