fbpx

Jak szerokie są Twoje horyzonty? Elastyczność poznawcza – kolejna kompetencja przyszłości.

Ten wpis jest kolejnym odcinkiem serii o kompetencjach przyszłości, czyli takich, które zwiększą szansę na stabilne miejsce pracy w rzeczywistości jutra. Dotychczas można było dowiedzieć się o co chodzi oraz o: komunikacji, kreatywności, inteligencji emocjonalnej i zarządzaniu czasem.

Ostatnio, w ramach programu #dajSIĘzatrudnić, skupiłam się na bardziej praktycznych aspektach szukania pracy – dokumentach, rozmowach kwalifikacyjnych itp. To oczywiście bardzo ważne i przydatne, ale Wy wiecie, i wiem to ja, że moje serce bije mocniej przy temacie kompetencji przyszłości. I Wasze też powinno – bo nawet jak dacie się zatrudnić, to właśnie kompetencje przyszłości pozwolą Wam tę pracę zatrzymać. Dziś na tapecie, w kolejnej odsłonie cyklu: elastyczność poznawcza.

Dlaczego elastyczność poznawcza jest kompetencją przyszłości?

No jasne, jak każda opisywana tu umiejętność, elastyczność poznawcza nie da się zautomatyzować zbyt szybko, a śmiem twierdzi, że z definicji nie da się zautomatyzować wcale. Dotyczy też reakcji na zmiany i naszej umiejętności przystosowania się do nich, więc – żeby nie zabrzmieć pompatycznie, ALE – szykuje nas na rynek pracy przyszłości. Czym więc jest? Ha! To właśnie to, czego lata wyścigu szczurów, edukacji w systemie pruskim i w ogóle życia w stylu lat 90 i 2000 NIE robiło. To umiejętność zauważenia i reakcji na to, że aktualne rozwiązania nie działają. To także przystosowanie się i akceptacja zmian i nowych sytuacji.

elastycznosc poznawcza natalia florek doradztwo zawodowe personal branding
Elastyczność poznawcza potrafi wszystko postawić na głowie (zwykła też…)

Co da Ci elastyczność poznawcza na rynku pracy?

Po pierwsze, przystosowanie do nowych sytuacji, a jak już wiem zmiany i zwroty akcji czekają nas w przyszłości częściej niż w najlepszym serialu na Netflixie. Osoby reagujące na nie bez paniki to cenni pracownicy, bo dużo szybciej przechodzą w tryb rozwiązywania problemów.

Po drugie, osoby o wysokiej elastyczności poznawczej charakteryzują się tzw. duża przerzutnością uwagi, więc potrafią skakać z jednego zadania do drugiego oraz płynnie przekierowywać swoje skupienie. Nie tracą przy tym pełnego zrozumienia żadnego z nich!

I last, but not least, a wręcz uważam, że na koniec zostawiłam najlepsze: elastyczność poznawcza pozwala widzieć połączenia między zagadnieniami, nawet te mniej oczywiste. Lepiej rozumie się punkt widzenia innych, więc nie wchodzi się w niepotrzebne konflikty. Potrafi się doprowadzić do synergii najlepszych rozwiązań, znaleźć kompromis i szybciej doprowadzić do efektów.

Czad, co?

Rozwiń skrzydła i horyzonty – co robić, by rozwinąć elastyczność poznawczą?

Lubisz przewidywalność, gdy plan jest realizowany bez czkawki, a produkty w sklepie spożywczym zawsze stoją na tym samym miejscu? Hej, nie Ty jedna/y. Może to oznaczać, że jesteś już po 35 roku życia lub że warto popracować nad elastycznością poznawczą 😉 . Oto kilka pomysłów:

Zrób coś inaczej – zaszalej i pojedź do pracy inną trasą niż normalnie. Zjedz na śniadanie jajecznicę zamiast kanapek. Zbyt szalone? Wybierz coś, z czym czujesz się bezpiecznie i… zobacz jak drobne zmiany w Twojej rutynie rozwijają Cię na zupełnie innych frontach.

Wyszukuj okazji by włączyć myślenie – przede wszystkim kreatywne, w szczególności w wyszukiwaniu nowych doświadczeń, a także w rozważaniu więcej niż jednej opcji, decydowaniu się czasem na rozwiązanie z pozoru trudniejsze. Zdziwisz się ile nowych rzeczy się nauczysz i polubisz!

elastycznośc poznawcza personal branding
Życzę wysoce rozwiniętej, wszelakiej elastyczności – sobie i Wam

Kwestionuj samą / samego siebie – wiadomo, że masz swoje poglądy i wiesz DLACZEGO je masz. A właściwie – czy wiesz dlaczego tak myślisz? Zastanów się! A dlaczego ten człowiek, z którym kompletnie się nie zgadza, może myśleć w inny sposób? Hmmm?… Dalej nie będziesz się (najprawdopodobniej) z nim lub z nią dogadywać, ale elastyczność poznawcza rozszerza Ci się niczym dmuchany balon.

Ludzie – każdy człowiek to inna historia, a często Twoja historia opowiedziana z innej perspektywy. Zadaj sobie trud, by poznać jak najwięcej osób by móc nauczyć się czegoś od każdej z nich.

Większe zrozumienie tego, co dzieje się wokół, a także umiejętność spojrzenia na sprawy pod wieloma kątami to bezsprzecznie fajna cecha pracownika. Ale im dłużej to piszę i czytam, tym bardziej przekonuję się, że to dobra cecha, tak ogólnie, dla człowieka.

Start-up czyli sport ekstremalny własnego biznesu

Lubię przypominać, że można inaczej, na przykład pisząc o gig economy oraz o tym, co może się dziać szybciej niż myślisz. Dlatego dziś, w obliczu właśnie ogłoszonego kolejnego lockdownu i niechybnego obłędu z tym związanego, proponuję rozwiązanie dla lekko szalonych: własny start-up.

start-up natalia flroek personal branding doradztwo zawodowe jak założyc startup
Koncepcja wydaje się prosta.

Szybka check-lista start-upowca

Niech zgadnę: widzisz siebie na hamaku w Ubud, słomka w kokosie, poklikasz sobie z 15 minut na macu między sesjami medytacji, a w tym czasie Twoje konto urośnie o kilka milionów. Albo nie! Widzisz raczej niepewnego siebie gościa w polarze (lub w normcorowej bluzie z kapturem jeżeli wolisz wersję rodem z US and A), który ma problem z patrzeniem w oczy, ale ma też masę świetnych, ratujących świat pomysłów. Myślę, że za te stereotypy podziękujemy Silicon Valley i Elonowi Muskowi. A może jednak sprzedajesz stary kożuch przez Vinted, dostawca Ubera przywozi Ci ramen i wcale przy tym nie myślisz, że stoi za tym człowiek?

Stoi. I zanim dojdzie do poziomu znanego nam z nagłówków portali, czeka go/ją bardzo długa (i dość dobrze zdefiniowana, mająca własny język i subkulturę) droga.

Krok pierwszy: na początku był pomysł. Ale nie byle jaki. Pomysł, który rozwiązuje bardzo konkretny, powszechny problem. Tak jak hulajnogi elektryczne idealnie sprawdzają się w pandemii dla ludzi, którzy nie chcą jeździć transportem miejskim. Ale ale! Pomysł to nie wszystko, ten pomysł musi być skalowalny – czyli w wygodny sposób rozwiązujący ten problem dla bardzo wielu, a najlepiej wszystkich, którzy go posiadają. Stąd hulajnóg jest siec połączona aplikacją i możesz je zostawiać gdzie chcesz (tylko, błagam, nie na środku chodnika!).

Masz taki pomysł? Gratuluję. Nikogo to nie obchodzi.

Krok drugi: walidacja. Póki nie udowodnisz, że serio wiele ludzi ma ten problem i że serio aktualny sposób radzenia sobie z nim jest gorszy od Twojego, a najlepiej pokażesz, że hajs się zgadza (albo realne perspektywy, że będzie się zgadzał) to inwestorzy nie będą chcieli za bardzo z Tobą rozmawiać. A każdy start-up, nawet Google, poszedł kiedyś po kasę by móc skalować tak jak sobie wymarzył. Jak to zrobić? Zbadać rynek, dzwonić po potencjalnych klientach, pisać artykuły, promować się, dołączyć do akceleratora… and the list goes on. To druga odznaka start-upowego harcerza: znalezienie odpowiedniego sposobu udowodnienia prawdziwości swojej koncepcji.

Krok trzeci: nie wiem, mój start-up nie przebrnął przez krok drugi i na razie odłożyliśmy go na półkę 😉 A tak poważnie, krok trzeci to ciężka praca. Zanim będzie ten hamak, McLaren i komisje śledcze, przygotuj się na brak życia. Zazwyczaj start-up jest projektem na boku, który zaczyna pożerać coraz więcej Twojego czasu, ale ponieważ w niego wierzysz (i czekająca gratyfikacja też wydaje się być tego warta) robisz, robisz i robisz. Mówi się, że start-upowiec musi być trochę obłąkany i tak, teraz bardzo przydaje się ta cecha. Słyszałam też definicję, że jest się gotowym poświęcić niewyobrażalne ilości czasu i zaangażowania na projekt o bardzo niskiej szansie sukcesu, wierząc, że gdy ten sukces nastąpi, będzie spektakularny. Pięknie ujęte jest to tutaj.

think outside the box natalia florek personal branding doradztwo zawodowe
Klisza i frazes, ale jednak motto każdego start-upowca!

A potem kolejne rundy finansowania, kolejni użytkownicy i Twoja strategia wyjścia, czyli to co zrobisz i kiedy gdy sukces nadejdzie.

Myślisz, że to coś dla Ciebie? Nie? To zawsze warto przytoczyć historię powstania YouTube’a. Myślę, że kojarzysz ten (start-upowy!) portal, który teraz wydaje się najbardziej oczywistą rzeczą na świecie :P. Jednym z bodźców stworzenia była słynna afera „nipplegate” kiedy to Justin Timberlake przez przypadek obnażył sutek Janet Jackson podczas występu na Super Bowl. (Przyszli) Twórcy YouTube’a bardzo chcieli to zobaczyć, ale nigdzie nie mogli dokopać się do filmiku z tego wydarzenia. I… BOOM! Dlatego z pełną powagą mówię, że każdy może być start-upowcem, jeżeli tylko motywacja jest odpowiednia. Wiec wiesz, może będziesz jednorożcem?

Miej to w czterech literach: SWOT WOOP i VUCA

Mój mąż i jego przyjaciel mają z okresu studiów wspólny żart, dotyczący ich edukacji. Twierdzą, że każdy z nich zapamiętał dwie rzeczy: pierwsza, to to, że statki stoją w niedziele na redzie, bo wpływanie do portu jest droższe. Drugiej zapomnieli. Nie będzie dziś o poziomie edukacji wyższej w Polsce, a tym bardziej nie będzie o mężu 🙂 Zastanawiałam się natomiast, że gdybym ja miała tak na szybko wskazać tę jedną rzecz, którą wyrecytowałabym przez sen to byłaby to analiza SWOT*. I o tym będzie dziś, a także o innych „czterech literach”, które przydadzą Ci się w przygotowaniach do zmiany pracy i budowaniu samooceny – wszak o tym miało być w marcu.

Jeszcze szybko zaproszę Cię do pobrania darmowego pdf-u, w którym jest „50 pytań, które może paść na Twojej rozmowie kwalifikacyjnej”. Na ile znasz odpowiedź? A wiesz DLACZEGO w ogóle są zadawane? To też pomoże Ci w budowaniu pewności siebie w procesie rekrutacyjnym.

SWOT

Serio, z tym SWOT-em bez żartów – przydało mi się nawet w kilku całkiem życiowych decyzjach, nie musi być od razu biznesowo. O co chodzi? O analizę aktualnego stanu rzeczy w oparciu o mocne (Strengths) i słabe (Weaknesses) strony oraz szanse (Opportunities) i zagrożenia (Threats). To dość stare i podstawowe narzędzie analizy ekonomicznej, używane na przykład w biznes planach. A ponieważ Twoje plany zmiany pracy są jak najbardziej Twoim biznesem, zastosuj ją do siebie. Podziel kartkę na krzyż i wypisz mocne i słabe strony – to ta łatwiejsza część. Bardzo dobrze, jeżeli mocnych stron jest więcej – o to chodzi.

Teraz szanse – to sprzyjające Ci warunki, ale nie takie, na które masz bezpośredni wpływ. Na przykład szansą teraz jest wzrost wszelkich usług dostarczanych bezpośrednio do domu. Podobnie z zagrożeniami – to hamulce, które dzieją się same: niestabilność branży turystycznej, postępująca automatyzacja sektora bankowego.

Dobrze zrobiony SWOT pokaże Ci wyraźnie na czym stoisz oraz przygotuje Cię na wiele potencjalnych pytań z rozmowy kwalifikacyjnej (patrz wspomniany .df 🙂 )

Analiza SWOT doradztwo zawodowe peronal branding Natalia Florek
Oto romantycznie przedstawiona analiza SWOT 😉

WOOP

Czasem lubię zakończyć zdaniem okrzykiem woot, woot! jak coś mnie bardzo ucieszy, ale tym razem chodzi o coś innego. Tak jak SWOT był ustaleniem szczegółowo Twojej sytuacji, WOOP będzie strategią dalszego działania.

WOOP jest metodologią ustalania sobie celów, ale pozbawiona jest magii i motywacji większości innych podobnych sposobów, mimo że całkiem romantycznie zakłada, że marzenia = cele. Jest natomiast naukowo potwierdzone (no, ba, nie będzie tu innych opcji!), że działanie w ten sposób podnosi skuteczność w realizacji celu, i to DWUKROTNIE.

W jest od wish, czyli tego co chcesz i o czym marzysz. Wypisz to pod swoim SWOT-em w kolumnie. Obok zastanów się nad O – outcome. Co się stanie gdy uda Ci się ten cel osiągnąć? Jaki jest najlepszy, możliwy scenariusz? Wypisuj! Ta część działa motywująco – powtarzasz sobie właściwie dlaczego to jest dla Ciebie ważne i dlaczego chcesz to zrobić. Dalej już nie będzie tak miło. Drugie O to obstacles czyli wszystkie przeszkody, które staną Ci na drodze w realizacji. (To jest ten moment, w którym każde z Was pewnie zanotuje „brak czasu”…). Uzmysłowienie sobie ich pozwala się na nie mentalnie przygotować. Co jeszcze nam to zapewni? P czyli plan. Najlepiej sformułowany w taki sposób: Jeżeli (tu wstaw jakąś przeszkodę) to (tu wstaw swój plan na jej pokonanie).

woot okrzyk kobieta siła doradztwo zawodowe personal branding natalia florek
Kobieta robiąca „woot!” ale może też zadowolona z osiągniętych celów?

VUCA

Zazwyczaj działa się od ogółu do szczegółu, ja tym razem największy ogół zostawiłam na koniec. VUCA opisuje zastaną sytuację i spokojnie mogę stwierdzić – i nie jestem w tym odosobniona – że od marca 2020 stan VUCA jest naszą normą. Myślę też, że należy przyjąć, że normą pozostanie już na zawsze: określenie „świat VUCA” zyskuje na popularności z dnia na dzień.

VUCA wzięło się z armii amerykańskiej i opisu sytuacji, w której wojsko (przynajmniej amerykańskie, które chyba tak lubi) znajduje się najczęściej: Volatility (zmienność), Uncertainty (niepewność), Complexity (złożoność) i Ambiguity (niejednoznaczność). W jednym zdaniu, na wojnie najwyraźniej nigdy do końca nie wiadomo o co chodzi, a my powinniśmy zawsze pamiętać, że jesteśmy na wojnie.

To niezbyt optymistyczne założenie, ale ta świadomość pozwala nam działać ostrożniej, z planem, na niepełnej ilości danych, ale i bez zaskoczeń. Zachęca do zgłębiania kompetencji przyszłości (znam dobry blog 😉 ) i zadbania o rozwój poprzez wzięcie sprawy w swoje ręce.

vuca doradztwo zawodowe personal branding natalia florek
A tu klimatyczne, ale trochę niepokojące VUCA 😉

*Wyrecytuję przez sen także pierwsze i trzecie prawo Newtona – i to po angielsku – bo tego wymagała od nas pani od fizyki w pierwszej klasie liceum. Naprawdę, wielokrotnie powtarzała „kiedy przyjdę i obudzę cię w nocy”. Nie polecam tego allegrowicza, choć wspominam z sentymentem 😉

Kilka super łatwych sposobów na osiągnięcie szczęścia

Zawsze jak piszę post z tego cyklu* mam wątpliwości czy nie jest to zbyt odległe od mojego „core business”, lub jak kto woli, ja na pewno nie, korbiznesu. A potem, bardzo szybko wszystkie statystyki i badania naukowe przywołują mnie do porządku i wiem, że dbanie o swój dobrostan psychiczny jest podstawą bycia nie tylko dobrym pracownikiem, ale też sprawnego funkcjonowania w ogóle. Więc warto pisać.

*Cykl jest inspirowany wspaniałym, naukowym szkoleniem o szczęściu – The Sceince of Well-being uniwersytetu Yale i tym, że równowaga pomiędzy życiem osobistym i pracą oraz ogólne zadowolenie z życia jest kluczowe w byciu efektywnym pracownikiem. Przeczytaj część 1, 2, 3 i bonus tu.

Było już o tym co nie daje szczęścia i dlaczego nasz mózg mimo wszystko myśli, że tak jest. Dziś zmierzmy się więc z tym co robić, by nasz umysł jednak tak nie myślał.

Oto 3 łatwe strategie do opanowania własnego szczęścia. Potwierdzone przez – you guessed it – amerykańskich naukowców ;P

Co tak NAPRAWDĘ jest super?

Wiemy już, że nie są to pieniądze ani dobra materialne, kto zgłębił szkolenie wie też, że nie jest to „super wygląd”, „dobra praca” ani „szczęśliwy związek” – celowo w cudzysłowie, bo czy w ogóle da się to jakoś zdefiniować i określić? Więc co?

Oto strategia nr 1 – inwestuj w doświadczanie.

Koncert, wyjazd, wyjście do muzeum czy inne „spędzanie czasu” wygrywa z nową sukienką czy samochodem z wielu powodów. Po pierwsze, ma określony czas trwania i nie da się go dokładnie powtórzyć, więc się nie znudzi. Z tego samego powodu dają nam też możliwość wspominania i swoistego przeżycia jeszcze raz. Dają też punkty do relacji – inni ludzie chcą słuchać o tym „jak gdzieś było / czy jedzenie jest tak dobre, jak mówią / o przygodzie kiedy okazało się, że samolot odleciał bez Ciebie” . Ogólnie lepiej odbierają też osoby, które opowiadają o tego typu rzeczach niż o dobrach materialnych.

Wiemy też, że porównywanie jest szkodliwe dla naszego szczęścia, a doświadczenia porównuje się trudniej. Weźmy taki koncert Arctic Monkeys z Open’era z 2013 roku – niektórzy mówią, że był najlepszy z całego festiwalu. Możliwe, ale wtedy ja i mój serdeczny przyjaciel Adaś rozpracowaliśmy o jeden gin za dużo i wykorzystaliśmy wszystkie możliwości dawane nam przez silent disco (których nie ma znowu tak wiele), nie widząc ani sekundy koncertu. I też było super, jedno z moich ulubionych Openerowych wspomnień prawie 10 lat (i prawie tyle samo festiwali) później.

Czas na dowody naukowe, a nie jakieś opowieści o koncertach milion lat temu 😉 . Van Boven i Gilovich zapytali ludzi o coś na co wydali w ostatnim czasie więcej niż 100$ i określenie w skali od 1 do 10 ile dało im to radości (tym ludziom, nie naukowcom). Doświadczenia wypadają lepiej we wszystkich trzech kategoriach: zadowolenia (7,5 vs 6,6), zadowolenia po dłuższym czasie (6,4 vs 5,4) oraz poczucia dobrze wydanych pieniędzy (7,3 do 6,4). W innym badaniu udowodniono, że samo planowanie doświadczenia daje więcej satysfakcji niż planowanie zakupu czegoś materialnego!

Natalia Florek Personal Branding Doradztwo Zawodowe Szczęście well-being work-life balance mindfulness operner
Przeżyjmy to jeszcze raz – klasyczny, openerowy widok 😉

Zalety wybicia z rytmu

Jednym z głównych wrogów szczęścia była rutyna i przyzwyczajenie, więc logicznie wjeżdża tu

strategia nr 2 – doceń to co masz

Ale frazes, aż przewróciłam oczami. Ale tak jest! Szczególnie poleca się modne teraz mindfullness, poczucie głębokiego doświadczania danej rzeczy, smakowanie się w nim. Chodzi o to, by w momencie kiedy dzieje Ci się coś fajnego, zatrzymać się na chwilę i faktycznie to poczuć. Dzięki temu do mózgu bardziej dociera, że jest Ci dobrze i zapamiętuje to doświadczenie na dłużej i w większych szczegółach. Nazwano to, bardzo copywritersko, „Power intervention” – myśl o przyjemnym doświadczeniu przez 8 minut przez 3 dni, a będziesz bardziej poytywna/y nawet 4 tygodnie później!

Wiecie co jeszcze pozwala docenić to, co się ma i pasuje w kliszę tego akapitu? Wyobrażenie sobie, że mogłoby tak NIE być. Opisywanie sytuacji, w której Twoje losy toczą się gorzej od razu poprawiają humor! I – może ktoś już to przewidział, ale tak, nadchodzi – carpe diem. Co jeśli >>ta rzecz<< przytrafia mi się ostatni raz? To hasło: „pomyśl, że jesteś tu ostatni raz”, przyświecało nam zawsze gdy byłyśmy we wspólnej delegacji z Celiną, (którą serdecznie pozdrawiam!). Myślę, że dzięki temu obie zjadłyśmy i zobaczyłyśmy rzeczy, które inaczej by do nas nie trafiły. A, i był też ten raz, kiedy zupełnie randomowo piłyśmy szampana z szejkami naftowymi, ale to historia na innego bloga 😛

Trzecim sposób na docenienie tego co mamy jest wdzięczność. Jeżeli codziennie spiszesz 5 rzeczy, za które jesteś wdzięczna/y Twoja ogólna ocena samopoczucia wzrośnie. Szybko, zrób to ćwiczenie od razu! 3… 2… 1… A teraz, dla dodatkowego efektu, znajdź kogoś, z kim się nim podzielisz!

Natalia FLorek personal branding doradztwo zawodowe delegacja praca kariera szczęscie work-life balance szanghaj metro
Nie da się ukryć, że delegacje często wyglądały też tak, więc tym bardziej szacunek dla yolo z Celiną.

Reset świata

Kolejny raz wrócę do porównywania, bo tego dotyczy ostatni akapit tego przydługiego wpisu. Wiecie, że mózg porównuje losowo – po prostu wybiera dowolny punkt odniesienia, a jak się trochę zastanowi, to porównuje nas w górę, czyli zawsze niekorzystnie.

Na pomoc wkracza strategia nr 3 – wyzeruj punkty odniesienia

Czyli sam/a wybierz do czego się będziesz porównywać. Miej świadomość, że możesz porównywać się w dół albo wcale. Unikaj mediów społecznościowych. Używaj techniki stop – kiedy się złapiesz na porównywaniu po prostu powiedz sobie – uwaga, będzie skomplikowane – STOP. Twój mózg dostanie wtedy zimny prysznic, że znowu nie robi Ci przysługi i przestanie. To tak na szybko.

Okazuje się także, że jedzenie czekolady po kosteczce daje nam więcej radości niż cała tabliczka. Odcinek serialu robi lepiej niż nocny binge-watch. Rób przerwy w przyjemnościach, by docenić je bardziej. I zmieniaj, kombinuj, odczekuj przed kolejnym powtórzeniem czegoś co lubisz. Nie zamawiaj zawsze tej samej pizzy, mimo że jest Twoją ulubioną. Nie jeździj na każde wakacje w to samo miejsce.

Zobaczysz, że taki zresetowany świat przyniesie Ci samo dobro.

Czas ucieka – ujarzmij go! (to kompetencja przyszłości!)

Ten wpis jest kolejnym odcinkiem serii o kompetencjach przyszłości, czyli takich, które zwiększą szansę na stabilne miejsce pracy w rzeczywistości jutra. Dotychczas można było dowiedzieć się o co chodzi oraz o: komunikacji, kreatywności i inteligencji emocjonalnej.

Ostatnio widziałam mema, o tym, jak poczuć ile trwa minuta. Potrzebne do tego jest robienie planka czy czekanie na mikrofalówkę. W naszym przypadku ta rozmowa odbyła się podczas morsowania – tak, MORSUJĘ ;P – w jakiejś minusowej temperaturze na wietrze i w morzu. Było tak paskudnie, że na gdyńskim bulwarze nie było żadnych ludzi, więc fejm związany z wchodzeniem do wody też raczej umiarkowany. Mimo to, jak co tydzień, weszliśmy, ponarzekaliśmy, zgrabiały nam ręce i rozeszliśmy się do domów. Każde z nas, z sobie znanych powodów, znajduje na to czas w każdy sobotni poranek. I o tym będzie ten tekst – o zarządzaniu swoim czasem oraz o priorytetach (poprzetykany śródtytułami z pewnej piosenki, która może posłużyć za soundtrack do tego postu) .

Natalia Florek Personal Branding kompetencje przyszłości jak zarządzac czasem planner hakerki sukcesu
Planowanie zawodowe – korzystam teraz z super fachowej pomocy Marty Krasnodębskiej w ramach Hackerek Sukcesu by ułożyć swój biznes. Daje fajne plannery 🙂

Czas nie czeka na nas

Zarządzanie czasem to umiejętność pracowania mniej, jednocześnie uzyskując dobre, a nawet lepsze wyniki. To umiejętność delegowania zadań, w taki sposób, by maksymalizować efekt. To uniknięcie stresu i spędzanie życia na tym, co się umie i lubi. Kto zasnął lub przestał czytać przy „delegowanie zadań” i „maksymalizowanie efektów” – przepraszam za korporacyjne mambo-dżambo, zapewniam, że do tematu należy podejść globalnie, życiowo, a przy okazji stosowanie w pracy nie zaszkodzi.

Dlaczego zarządzanie czasem jest kompetencją przyszłości? Jak zawsze, odpowiedź jest ta sama, lub wynikająca z podobnych powodów – czasu nie da się „zautomatyzować” czy powielić. Tym samym ci, którzy w 24 godziny robią więcej, są potencjalnie lepszymi pracownikami rynku pracy przyszłości, który będzie wymagał szybkich reakcji i elastyczności – czyli cech, które mają dobrze zorganizowane osoby.

Wszystko ma swoje priorytety

Pracować mniej i mądrzej, brzmi super, ale jak to zrobić? I – co ważniejsze – jak podzielić swój czas sprawiedliwie na rzeczy, które musisz zrobić i na te, które chcesz? Poniżej kilka metod sprawdzanych w środowisku zawodowym przez naukowców. Ja, nieskromnie mówiąc, jestem najlepiej zorganizowaną osobą jaką znam i jaką Ty pewnie znasz, więc dodałam swoje trzy grosze 😉

>>>TU POBIERZ JESZCZE WIĘCEJ FAJNYCH METOD DO ZARZĄDZANIA CZASEM<<<

Stawianie celów

Trudno jest zarządzać swoim czasem, jeżeli nie wiemy do czego zmierzamy. Osobiście liczę na to, że po szczepieniu chip Billa Gatesa mi to trochę rozjaśni, ale na razie pozostaje samodzielne stawianie sobie celów 😉 Każdy już chyba wie, że cele muszą być SMART czyli szczegółowe (kupię sobie różowe buty zamiast „coś kupię”), mierzalne (będę biegać 3 razy w tygodniu zamiast „zacznę biegać”), ambitne (czyli wymagające trochę pracy), realne (ale jednak bez przesady) i terminowe (w marcu zamiast kiedyś lub ciszy przerwanej ćwierkaniem świerszczy).

Metoda macierzy priorytetów wg Eisenhowera:

Brzmi okropnie, wiem, ale to to samo co już dobrze znasz 🙂 Coś co musisz zrobić może być ważne (lub nie) i pilne (lub nie). Zachodzą więc cztery kombinacje tych cech. Jeżeli coś jest ważne i pilne, to znaczy, że masz pożar do ugaszenia i bez tego nie będziesz np. mieć gdzie mieszkać, wszyscy zginą albo jakiś inne, drastyczne konsekwencje. Odpowiedź na pytanie czy wykonywać brzmi – tak i to szybko. A jak możesz wezwać (kompetentne do tego zadania) posiłki, to wszystkie ręce na pokład!

Jeżeli zadanie jest ważne, ale nie jest pilne to znaczy, że są to tematy strategiczne, dążące do realizacji Twoich podstawowych celów. Jak już wiemy, stawianie celów to też umiejętność sama w sobie, więc jak już masz je dobrze postawione, to zadania z tej kategorii powinny być Twoimi głównymi, wykonywanymi raczej samodzielnie. Żeby nie było nieporozumień, to nie są tylko zadania związane z wykonaniem pracy. U mnie jak najbardziej mieści się tu Netflix z mężem jak i rzeczone morsowanie – traktuję to jako spotkanie towarzyskie, (których mi teraz ogromnie brakuje), trochę sport (który też trudno się obecnie uprawia) oraz dbanie o odporność i siłę woli.

Mało ważne i pilne? To zazwyczaj różne operacyjne zadania, które trzeba zrobić, ale konsekwencje nie będą dramatyczne, jeżeli się to nie wydarzy (najwyżej ktoś Cię upomni). Można oddelegować lub zautomatyzować. To wszelkie poboczne zajęcia, które muszą zostać wykonane, ale nie są kluczowe do Twojego spełnienia. Np. płacenie rachunków.

I teraz ulubiona kategoria wszystkich prokrastynatów – mało ważne i mało pilne, czyli „pożeracze czasu”. U mnie to scrollowanie Instagrama, niezależnie od tego, jak bardzo przekonuję samą siebie, że robię to „zawodowo” lub, że po prostu to lubię (nie lubię, ale nie mogę PRZESTAĆ 😛 ). Czy należy te zadania wykonywać? Oczywiście, że nie. Wiadomka, że nie jest jednak łatwo. Mój pro tip jest taki, żeby w swoim planie dnia zarezerwować trochę czasu właśnie na to. Tak, mój poziom planowania jest taki, że uwzględniam w nim np. 30min na marnowanie czasu. Wtedy mniej boli 😉

planner zarządzanie czasem natalia florek personal branding
Oldskulowy planner miesięczny. Nie ma w notesie, się nie wydarzy!

Planowanie wg zasady Parkinsona

Planowanie to tor działań doprowadzający nas do osiągnięcia celu oraz do odpowiedniego rozłożenia czasu na zadania ważne. Przydatne są wszelkie plannery, kalendarze, notesy. Ale jak zacząć? Warto umieć przewidzieć ile dana czynność zajmie nam czasu plus zawsze zakładać jakiś bufor. Gdzieś spotkałam się z zasadą, że 60% naszego dnia powinny zajmować czynności zaplanowane, 20% nieoczekiwane i 20% bufor. Fajna jest też zasada Parkinsona, który zauważył, że czynność będzie zajmowała tyle czasu ile jest nam dane. Jeżeli deadline jest za dwa tygodnie to zadanie będzie wykonywane dwa tygodnie (lub da sie je wykonać w jeden dzień, ale oczywiście ostatniego dnia). Od razu, z nostalgią, przypominają się studia 🙂

Na koniec taka anegdota. Jestem matka dwójki dzieci i tak siedzimy kiedyś, obrabiamy te dzieci, karmimy, wszystkie te dziwne rzeczy, które się robi z niemowlakami i kilkulatkami i zaczęłam się zastanawiać co ja robiłam z czasem, kiedy miałam tylko jedno dziecko. A potem, z jeszcze szerszymi oczami, zapytałam siebie co robiłam, gdy dzieci nie miałam wcale?! Wniosek jest taki, że czas zawsze się zapełni po brzegi, od nas zależy jakie te zadania będą mieć wartość.

Czy jesteś robotem? – kompetencje przyszłości odcinek 3 – inteligencja emocjonalna

Ten wpis jest kolejnym odcinkiem serii o kompetencjach przyszłości, czyli takich, które zwiększą szansę na stabilne miejsce pracy w rzeczywistości jutra. Dotychczas można było dowiedzieć się o co chodzi oraz o: komunikacji i kreatywności.

Internet, który nie jest według całej mojej wiedzy człowiekiem, często pytam mnie, czy jestem robotem. Czasem muszę to udowodnić, wybierając zdjęcia znaków drogowych albo stawiając króliczka na nóżkach, a czasem wystarczy, że kliknę opcję „nie”. Zawsze odczuwam wtedy niepokój. Czy tylko to kliknięcie ma decydować o moim człowieczeństwie? Czy mogę w takiej sytuacji podjąć decyzję, że jednak JESTEM robotem? Różnica nie może być przecież aż tak NIEISTOTNA. Oczywiście hiperbolizuję (trudne słowo), jako wstęp do tekstu o kolejnej umiejętności kluczowej, która nie podlega automatyzacji i daje sporo szans na przyszłość na rynku pracy – inteligencji emocjonalnej. Na dzień dzisiejszy nie posiadają jej ani roboty, ani internet 😉

natalia florek portret spokój komptencje przyszłości inteligencja emocjonalna personal branding marka osobista rozwój osobisty
Ja starająca się wyglądać na osobę o wysokiej inteligencji emocjonlanej. Fot. Julia Malinowska

Inteligencja emocjonalna to umiejętność rozpoznawania emocji u siebie i innych, radzenia sobie z nimi (lub „zarządzania nimi” ale „zarządzanie emocjami” jest na mój gust jednak zbyt robotyczne) i wykorzystywania ich w procesie podejmowania decyzji. Cechuje się też nastawieniem na rozpoznanie i zaspokojenie potrzeb ludzi i tu szybcikiem wchodzi monetyzacja tej umiejętności – jeśli wiesz jaką potrzebę trzeba zaspokoić, to pewnie będzie można na tym zarobić. Dodatkowo w bigosie z przedsiębiorczością, kreatywnością i krytycznym myśleniem daje idealny miks na stawienie czoła hiper-elastycznemu rynkowi pracy i niestabilności zatrudnienia. Już teraz określa się to meta-kompetencjami, czyli takimi, które pozwolą łatwo funkcjonować w środowisku rozproszonym geograficznie i gatunkowo (z braku lepszego słowa na współpracę ludzi i – you guessed it – robotów).

Temat inteligencji emocjonalnej nie jest niczym nowym i można ją sobie zmierzyć na prawo i lewo w darmowych testach online*. Na przykład tutaj możesz się całkiem szybko dowiedzieć jak wypadasz co do średniej w 15 różnych aspektach. I może Ci wyjdzie, że z innych ludzi to czytasz jak z elementarza, ale już własne emocje jak przez mgłę. Albo że kompletnie nie czaisz sytuacji społecznych i wychodzi w najlepszej sytuacji niezręcznie, a w standardowej creepolsko lub stalkersko. Co więc robić?

natalia florek portret książki komptencje przyszłości inteligencja emocjonalna personal branding marka osobista rozwój osobisty
Część mojego uniwersalnego arsenału do budowania inteligencji emocjonalnej.

Czytać – jak najwięcej, najlepiej książek. Oprócz tego, że czytanie to absolutnie najlepsza forma rozrywki EVER, to jeszcze dodatkowo działa wyobraźnia, przeżywamy w głowie historie, do których normalnie nie mielibyśmy dostępu. Mamy moment na refleksję co sami byśmy w danej sytuacji zrobili. Poszerza horyzonty, zmienia nastawienie, zachęca do dyskusji. Buduje zasób słów, którym potem możemy odnieść się do innego człowieka i/lub do własnych emocji.

Istnieje szkoła, że nie należy czytać dla przyjemności, że jeżeli już chcemy na to poświęcić czas, to lepiej żeby to było coś branżowego albo, ostatecznie, po angielsku czy w innym obcym języku. WTF. Od tej chwili każda książka jest branżowa, bo rozwija super istotną metakompetencję. Jak nie wiesz co czytać, chętnie Ci coś podrzucę. A jeżeli czujesz się mocna/y (w czytaniu lub w inteligencji emocjonalnej) i nie masz jeszcze nic tej autorki na koncie, to polecam Yanagiharę. A kto czytał, ten wie 😉 .

Słuchać – siebie i innych. Siebie, bo często odbieramy sobie prawo do emocji: nie można się złościć, bo lipa i co ludzie powiedzą, ani cieszyć bo lipa i co ludzie powiedzą 😉 Chłopaki nie płaczą, złość urodzie szkodzi – niezależnie od płci od małego jesteśmy formowani by odcinać się od „negatywnych” emocji, ale przecież samochwała w kącie stała, więc za dobrze ze sobą też nie można się czuć.

natalia florek portret schody barcelona komptencje przyszłości inteligencja emocjonalna personal branding marka osobista rozwój osobisty
Graficzne przedstawienie drogi po różnych emocjach do samorozwoju. Koloryzowane. 😉

Innych, bo jakoś tak z automatu zakładamy, że wiemy o co im chodzi albo wręcz co powinni myśleć i czuć. Jednak – mimo że daleko mi do ekspertki – wydaje się skuteczniejsze i szybsze otrzymanie informacji od zainteresowanej/nego niż własne domyślanie się o co może cho. To banał i klisza, ale słuchanie innych serio ułatwia też kontakty w pracy.

Rozmawiać – w tej kolejności – po słuchaniu i czytaniu. Trochę się otrzaskasz w temacie, posłuchasz innych, bo bez tego nigdy nie nastawisz sobie odpowiednich częstotliwości i jazda. Na początku jest trochę dziwnie, pierwszy raz od 24 lat używasz takich słów jak „wzruszona” czy „zawstydzony”, ale trening czyni mistrza i niedługo niestraszna Ci żadna trudna rozmowa.

Jeżeli nadal to dla Ciebie zbyt wysoki poziom abstrakcji warto rozważyć pomoc z zewnątrz – grupę wsparcia, psychologa, terapeutę albo bardzo cierpliwą bandę przyjaciół. Oprócz tego, że kontakt z własnymi emocjami jest zdrowy, zyskujesz też narzędzia do skutecznej komunikacji, do rozwiązywania problemów i… do nie bycia robotem!

*Lubisz testy? Był o nich cały post!

Ostatnie stracie astronauty z youtuberem

Kiedy byłam dzieckiem, byłam naprawdę świetna w gry komputerowe. Nie na zasadzie, że lubię to robić i przechodzę levele, tylko na zasadzie takiej, że zbiera się za moimi plecami pół podwórka i patrzy, jak gram. W „Świecie Dziecka” na Grunwaldzkiej przez jakiś czas stały dwie wielkie konsole SEGA i za 5ziko (wtedy – połowa lat 90 – to był majątek, szczególnie dla dziewięciolatki) można było grać w Sonica tak długo, aż się nie zginęło. Nie miałam sobie równych. Zdarzyło się nie raz i nie dwa, że panie ekspedientki wypraszały moich (również głównie dziewięcioletnich) kibiców ze sklepu, bo było ich za dużo. Szacun na dzielni nie do porównania z niczym, szczególnie, że byłam dość drobnej postury dziewczynką w bardzo chłopackim świecie. Pamiętam też, wyraźnie jak dziś, że żałowałam, że granie w gry nie może być pracą albo chociaż sportem. Och, jak przykro i jakież rozczarowanie, że wyprzedziłam swój czas…

natalia florek fortnite zawody przyszłości gaming komptencje przyszłości inteligencja emocjonalna personal branding marka osobista rozwój osobisty
Te możliwości, które mogłam mieć… 😉 Fot. Vlad Gorshkov

Obecnie odbywają się mistrzostwa świata w prawie każdej, ważniejszej grze komputerowej, a finały w Fortnite w 2019 roku oglądało w streamingu ponad 2 miliony (DWA MILIONY!) osób. Zwycięzca turnieju, szesnastoletni Bugha, wygrał 3 miliony dolarów, a mniej więcej w tym samym czasie, największa gwiazda dyscypliny, Ninja, podpisał wieloletni kontrakt sponsorski z Adidasem, chociaż na turniej się nawet nie zakwalifikował. To, co było całkowicie nierealne w moim świecie jest już (prawie) mainstreamem w 2020. Więc, aby zwieńczyć ten straszny rok i jego ostatni dzień, zapraszam na tekst o zawodach przyszłości. Głos oddaję młodzieży, bo to oni w którymś momencie stwierdzili, że gaming to jednak sport i praca. I to oni zdecydowanie lepiej kminią co im będzie za jakiś czas potrzebne. Liczę na to, że będzie to bodźcem do przebranżowienia się dla niektórych z Was albo chociaż do postanowień noworocznych 😉

W zeszłym roku sporo szumu narobiło badanie LEGO, które wskazało, że dzieci nie chcą już być astronautami, a youtuberami. Jest to pewne uproszczenie – wszak dzieci miały w tym badaniu do wyboru tylko 5 zawodów, a pytano tylko w 3 krajach, ale i tak załamywano ręce nad losem ludzkości. Śmiesznie, że załamują ci odpowiedzialni za aktualną sytuację klimatyczną, i bardziej lokalnie, za brak mojej kariery gamingowej, ale jak zwykle popadam w dygresje.

A jakby spojrzeć na to tak, że dzieciaki widzą szansę zarabiana w kreatywny sposób na swojej pasji, korzystając z dostępu do nowych technologii? A jakby zgłębić badanie Lego i Harris Poll i doczytać, że chodziło o celebrowanie 50 rocznicy lądowania na Księżycu i o dowiedzenie się, co dzieci myślą o życiu na innych planetach i lotach w kosmos? I że 75% jest za, a wręcz sama chętnie poleci i chce zrobić w swoim życiu coś, co się do tego przyczyni? Powiem tylko: ok, boomers.

natalia florek lego zawody przyszłości gaming komptencje przyszłości inteligencja emocjonalna personal branding marka osobista rozwój osobisty
Lego leci w kosmos. Fot. Kelly Sikkema

W 2019r spytano młodzież w 7 krajach jak wyobrażają sobie zawody przyszłości w ramach konkursu Future Jobs Contest. Zwycięzców można podzielić na kilka kategorii:

Ekologiczną, z takimi propozycjami jak detoksykator odpadów, kosmiczny ekolog czy projektant odzysku.

Związaną z nowymi możliwościami technologicznymi, głównie w medycynie i robotyce: projektant robotów humanoidalnych, pilot medycznych nanorobotów albo mikro-robotyczny chirurg.

Dotyczącą nowych form transportu: kontroler pojazdów autonomicznych i policjant ruchu powietrznego.

Rozrywki i wyglądu: wirtualny stylista, twórca oprogramowania do makijażu, ekspert odzieży high-tech. No i polski akcent, o którym nie wiem co myśleć: kosmiczny piłkarz.

Gorąco zachęcam do przejrzenia podlinkowanego raportu pod kątem inspiracji. Jeśli czeka Cię na rynku pracy jeszcze kilkanaście (albo kilkadziesiąt!) lat, oto najlepsza ściągawka do tego, co będzie na tapecie w 2035. (Ponieważ BARDZO lubię ten temat, odwołuję również do moich wpisów: o gig economy i do cyklu o kompetencjach przyszłości – wstęp, odcinek 1 i 2).

natalia florek dron zawody przyszłości gaming komptencje przyszłości inteligencja emocjonalna personal branding marka osobista rozwój osobisty
Robot dnia naszego powszedniego. Fot. David Henrichs

Powiecie, ale to konkurs dla dzieci, jak to się ma do faktycznej sytuacji? Tak, że uczestnicy widzą problemy do rozwiązania lub możliwości do wykorzystania. Na tym JUŻ stoi cała idea start-upów (i nie tylko). Zresztą nie tylko dzieci, ale dorośli, poważni naukowcy prognozują w tym zakresie i to co wymyślają nie jest w ogóle odległe od wyników konkursu. W tym super-mega-arcy-ciekawym raporcie o stanie rynku pracy i prognozach na najbliższe lata kawa na ławę wyłożone są technologie, które firmy mają zamiar implementować przez najbliższe 5 lat (tak, pięć) i na przykład wszelkiego typu roboty zyskały około 10% w stosunku do 2018 (tak, dwa lata). Strona 30 i 32 dają natomiast gotową listę „prac jutra”.

Przerażające i onieśmielające? Miało być miło na koniec roku, a teraz myślisz o tym, że roboty przejmą Twoją pracę, a Ty nie wiesz nic a nic o androidach ani blockchainie? Nic bardziej mylnego, jest dobrze – nadal, niezmiennie (i nadal w perspektywie 5 lat), będzie przybywało nowych, nieistniejących zawodów szybciej, niż te oldskulowe będą zanikać. Masz więc czas, na znalezienie swojej niszy i lekkie (lub efektowne) przebranżowienie, bez gigantycznej groźby bezrobocia. Kiedy w armii amerykańskiej pojawiły się drony, obawiano się co będzie dalej z załogami samolotów patrolujących. Co się okazało? Owszem – w dronie nie leci człowiek, ale w bazie jest nie tylko jego pilot, ale także 30 serwisantów i 80 analityków. Zamiast bezrobocia mierzyli się z brakami odpowiednio wykwalifikowanej kadry. I w tym jest sedno – odpowiednim pokierowaniu swoich umiejętności i kwalifikacji. Inwestowaniu w kompetencje przyszłości i postawę life-long learning. Do zrobienia na miękko, działamy? 😉

Naukowy wywód o tym, że serio lepiej być niż mieć

Dalej trochę świątecznie, bo tym razem w ferworze przygotowań i ujemnego bilansu na karcie, będzie o tym, że naukowcy udowodnili, że – brace for it – pieniądze i dobra materialne szczęścia nie dają. Ponieważ jestem trochę skrzywiona na temat danych, bądźcie przygotowani na opisy kilku naprawdę super eksperymentów, popierających te tezy 🤯

Ten wpis jest częścią cyklu zainspirowaną genialnym kursem uniwersytetu Yale „The Science of Well-being”, o którym pisałam trochę tu (polecam przeczytać i zmierzyć sobie poziom szczęścia, jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście). A sam cykl wziął się z tego, że work-life balance jest bardzo ważne i poszukiwania sposobów by o nie zadbać.

natalia florek tpieniądzezawody przyszłości gaming komptencje przyszłości personal branding marka osobista rozwój osobisty science of well being pieniadze szczęścia nie dają
Fot. Paweł Czerwiński

Magia pieniędzy

Ile chciałabyś/chciałbyś zarabiać? Zastanów się nad tym, ile masz teraz i ile potrzebujesz by nie myśleć o wydatkach, odłożyć na fajne wakacje i coś na starość. Ok. Czy kwota, której potrzebujesz, jest wyższa, niż ta, którą masz? Zakładam, że tak. Jeżeli nie – gratuluję, wyłamujesz się z naukowej tendencji, wygrał/a Pan/i toster. Wygląda jednak na to, że ludzki mózg działa w sposób, który powoduje, że zawsze chce się więcej. Czas na:

Naukowy Dowód nr 1

W 2008r. Sonja Lyubomirsky i jej współpracownicy pytali szeroką pulę Amerykanów ile zarabiają i ile chcieliby zarabiać. Efekt? Ci, co mieli 30.000 rocznie chcieli mieć 50.000. 50.000 dolarów to dużo, w pełni jest w stanie zaspokoić potrzeby, prawda? Ile więc chcą dostawać ci, co mają 100.000$ rocznie? Tak, oczywiście, że więcej – 250.000$ (!).

Ludzie kochają pieniądze i chcą mieć ich coraz więcej, najlepiej szybko i bezboleśnie. Polacy wydają 5 MILIARDÓW rocznie na gry losowe typu totolotka. To 27 razy tyle, ile „dajemy” na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Przygnębiające? Trochę tak. Szczególnie, że w temacie kasy nigdy nie będziemy usatysfakcjonowani, a wręcz – tak, nadchodzi 😉 – naukowcy (a dokładniej VanPraat i Frijters) zmierzyli, że za każdego zarobionego dolara więcej, „apetyt” rośnie o 1,40$ 🤯

natalia florek tpieniądzezawody przyszłości gaming komptencje przyszłości personal branding marka osobista rozwój osobisty science of well being pieniadze szczęścia nie dają
Fot. Jan Antonin Kolar

Pieniądze szczęścia nie dają

No dobrze, apetyt rośnie, ale może też rośnie poziom zadowolenia? Może jest racjonalny powód, dla którego chcemy więcej? Spoiler alert, ale myślę, że większość czytelników już to rozgryzła: nie, nie ma. Czas na:

Naukowy Dowód nr 2

Ed Deiner i jego ekipa mierzyli przez dłuższy czas raportowany poziom szczęścia wśród mieszkańców całego świata. Oznacza to, że pytali respondentów o autodiagnozę samopoczucia. Co wyszło? Ludzie są generalnie zadowoleni, niezależnie od tego czy mieszkają w Los Angeles czy w Laosie, jedynie naprawdę poważne sprawy jak wojna czy głód obniżają ten wynik. A czy pieniądze go podnoszą? Świat odpowiedział asertywne NIE*.

Ok. Nie zależy od pieniędzy tak bardzo jak nam się wydaje, ale czy naprawdę wzrost wynagrodzenia nie wpływa na nasze zadowolenie? Wspominam siebie, po awansie czy premii, było wtedy prawdziwe yolo, kto jest ze mną? 🙂 I na to pytanie mamy naukową odpowiedź: w amerykańskich warunkach zadowolenie wzrasta mniej-więcej do osiągnięcia rocznego dochodu na poziomie 75.000$, a potem już nie. MYŚLIMY o sobie wtedy, że jesteśmy fajniejsi, ale faktycznie po 75k już nic nas nie czeka w kwestii samozadowolenia. Licząc bardzo szybko, i niezbyt fachowo, na podstawie porównania polskiej i amerykańskiej średniej krajowej, w Polsce ten poziom to około 78tyś. PLN rocznie. Nie jest to mało, ale nie jest to też jakiś nieosiągalny, mocno bogaczowy poziom.

natalia florek tpieniądzezawody przyszłości gaming komptencje przyszłości personal branding marka osobista rozwój osobisty science of well being pieniadze szczęścia nie dają
Fot. Karol D

Na dobicie jeszcze to: Nickerson i koledzy przepytali kilkanaście tysięcy osób zaczynających studia i podzielili ich na tych nastawionych materialistycznie i nie. Pstryk, mija 20 lat i okazało się, że ci materialistyczni są stanowczo mniej szczęśliwi. Można więc wysnuć wniosek, tak jak poczynili to naukowcy, że sam fakt DĄŻENIA do rzeczy materialnych wpływa źle na nasze zadowolenie.

Dlaczego tak jest? Jak przestać tak myśleć i czego faktycznie pragnąć (oczywiście według naukowców)? Dowiecie się w kolejnych odcinkach! A jeżeli ktoś nie chce czekać lub chce wiedzieć więcej – koniecznie zapiszcie się na kurs Uniwersytetu Yale.

Tymczasem może warto przemyśleć wydatki świąteczne?

*Dla statystyko geeków podobnych mi: korelacja wynosiła 0,10, czyli śmiech na sali, a nie korelacja 😛

Świąteczny czas dawania – analiza benefitów

Budując świąteczny nastrój pewnie wiele z Was dostało już od pracodawcy bon na święta i paczkę ze smakołykami lub – o nieśmiertelny! – kubek z logo firmy. W ogóle to ciekawe, że kultura picia ciepłych napojów tak pięknie się wiąże z pracą – czy masz swój kubek? to jedno z pierwszy onboardingowych pytań. Ale nie o tym. W tym pięknym i długim świątecznym czasie, w którym chodzi przede wszystkim o obdarowywanie, przedstawiam Wam (całkowicie subiektywną) analizę benefitów pozapłacowych.

Benefity które są, ale jakby ich nie było

Powiedzmy sobie szczerze – benefitów jest dużo, jest jednak żelazna czołówka, z której korzysta od 20 do 45% pracodawców (wg badania pracuj.pl). Lubię je określać pseudobenefitami, bo tak na serio to dla pracowników to nie benefit, a oczywistość, a wartość, którą przynoszą jest dyskusyjna – kto bardziej na nich korzysta?

Prywatna opieka medyczna – Pracownik dostaje: dostęp do tego lub innego -medu. Pracodawca dostaje: poczucie, że dba o zdrowie i życie pracowników, za niezbyt duży koszt i z minimalnym zaangażowaniem. Subiektywna ocena: zdrowie i życie pracowników to nie benefit, a podstawa, więc łaski bez. Alternatywa na przyszłość: przychodnia wewnątrz firmy lub lekarz i fizjoterapeuta na miejscu. Przerwa na masaż w godzinach pracy.

Karta sportowa – wiadomo, life goal: mieć multisporta i nie chodzić! Pracownik dostaje: możliwość korzystania (lub nie!!! 😛 ) z szerokiej oferty kart sportowych i bardzo konkretną przynależność do grupy posiadaczy karty, co w połowie lat 2010 było serio szpanem. Pracodawca dostaje: znów poczucie zadbania o zdrowie pracownika, o jego czas wolny, znów przy minimalnym zaangażowaniu. Subiektywna ocena: jako osoba korzystająca z gamy różnych instytucji sportowych od basenu przez lodowisko i crossfit (w innym życiu i rzeczywistości, nie tej teraz…), wiem, że dla chcącego nic trudnego i karta jest miłym dodatkiem, ale na pewno nie powodem korzystania z oferty sportowej. Dla tych, którzy biorą na próbę lub chodzą do jednego miejsca często okazuje się, że takie rozwiązanie się wcale nie kalkuluje. Alternatywa na przyszłość: jeżeli rzeczywiście chcemy kierować ofertę do sport-freaków, fajną inicjatywą jest sponsorowanie startu w zawodach sportowych (pod szyldem firmy). Siłownia na miejscu do użytku pracowników. Rowery pracownicze.

Dofinansowanie do szkoleń i kursów językowych – hehe, to trochę jak nazywanie benefitem opłacania składek zusowskich. Co pracownik dostaje – wiadomo z opisu. Co pracodawca dostaje: lepiej wykwalifikowanego pracownika, który sprawniej wykonuje swoją pracę. Subiektywna ocena: nie ma opcji, że rozwój personelu ktoś na poważnie chce sprzedawać jako bonus. Alternatywa na przyszłość: udział w konferencjach tematycznych, opcje rozwoju w szerszym kontekście np. możliwość pracy w oddziale w innym kraju lub mieście.

natalia florek \personal branding marka osobista rozwój osobisty benefity rynek pracy siłownia multisport
Kiedyś można było samemu decydować, że się nie pójdzie na siłownię, nie to co teraz… Fot. Risen Wang

Bonusy godne naszych czasów

Benefity pozapłacowe, to kategoria, na której pracodawcy planuję mocno przyciąć w pandemicznych czasach. Czy istnieją więc propozycje dostosowane do aktualnej sytuacji i możliwości budżetowych?

Redukcja stresu i wypoczynek – wszystko co wybija z rytmu praca-dom, a teraz często z hybrydy pracdomowej. Dodatkowe dni urlopowe, skrócony dzień pracy (piątunio!), nielimitowany urlop (serio, są takie miejsca, warunkiem jest wykazanie wykonania zadań), elastyczny czas pracy… Wszelka dowolność odnośnie dyspozycyjności to bonus dostosowany do milenialsów i pokolenia Z, czyli coś, co powinno stać się podstawą piramidy benefitów. Już wiecie, że wypoczęty, zrelaksowany pracownik to dobry i wydajny pracownik, więc korzyść dla pracodawcy jest nie do przecenienia, a koszt realnie nieodczuwalny.

Zdrowie i uroda – owocowy czwartek? Of course I kid, chociaż nie pogardzę jabłuszkiem. Owocowe dni są chyba najbardziej wymemowanym benefitem, jednak dbałość o higienę życia to już zupełnie inna sprawa, a owoce, jaki i inne zdrowe, darmowe przekąski mogą pomóc. Na liście są tu też firmowe fitbity, blendery w kuchni do mieszania fit-koktajli czy wizyty fryzjera lub talony do salonów kosmetycznych. Pamiętacie prywatną opiekę medyczną? To krok dalej – zaobserwowanie i podparcie działalnością firmy trendów dziejących się w dbaniu o siebie w sferze prywatnej.

natalia florek \personal branding marka osobista rozwój osobisty benefity rynek pracy siłownia multisport praca zdalna
Praca zdalna to też benefit mieszący się w kategorii elastyczności, chociaż teraz może się tak nie wydawać. Fot. Julia Malinowska

Pieśń przyszłości

Zawsze warto sprawdzić co tam w IT, by wiedzieć, jakie benefity staną się normą w przyszłości. Oni piją darmową kawę od lat, więc jeżeli Ty dalej za swoją płacisz, to zapewne Twój pracodawca zatrzymał się w czasach, kiedy Lost było najpopularniejszym serialem, a Netflix wypożyczał płyty DVD.

Zabezpieczenie przyszłości – dbanie o to co teraz nie wystarcza. Coraz więcej firm zapewnia swoim pracownikom długoletnie możliwości inwestycyjne lub uzyskanie udziałów w firmie, by w dodatkowy sposób zapewnić im źródło finansowania w przyszłości.

Drzemka – no, serio. Korzysta już z tego NASA, Google czy Samsung, mają wręcz specjalne nap-rooms. Idziesz na szybkie spanko na pół godziny i nagle wszystko jest łatwiejsze. Sprawdzili to, a ja nie będę z nimi dyskutowała, kto mnie zna ten wie, że mam czarny pas w spaniu*.

Zdjęcie odpowiedzialności – jakiejkolwiek, która może spędzać nam sen z powiek. W Stanach to często długi związane z opłaceniem studiów, więc Yahoo czy AOL biorą to na siebie. Największe firmy IT mają też na stanie kilku consierge’ów, czyli osoby, które załatwią za nas sprawy na mieście. Jest opieka nad dziećmi i zwierzętami. Gruba kasa na podróżowanie i doświadczanie, jak chcesz to możesz też spać w jednym z kilku mieszkań firmowych w różnych częściach świata.

Wszystko po to, by było work i life, nie tracąc czasu na szmer pomiędzy.

natalia florek \personal branding marka osobista rozwój osobisty benefity rynek pracy siłownia multisport praca zdalna neon
Projekcja pokoju do drzemek. Fot. Tamar Waskey.

*W moim liceum uzupełnialiśmy co roku ankietę zadowolenia i można było wpisywać tam swoje sugestie ulepszenia działania tej, i tak mocno postępowej, placówki. Twardo rok w rok pisałam „pokój do drzemek” i zebrałam całkiem duże, acz (z przykrością stwierdzam) nieskuteczne lobby. Myślę, że wyprzedzaliśmy swój czas. Hej, Google! Tu jestem! 😀

Wielka K – kreatywność jako królowa kompetencji przyszłości (Odcinek 2)

Ten wpis jest kolejnym odcinkiem serii o kompetencjach przyszłości, czyli takich, które zwiększą szansę na stabilne miejsce pracy w rzeczywistości jutra. Dotychczas można było dowiedzieć się o: komunikacji.

Jeżeli masz w życiu czas na mistrzowskie opanowanie jednej kluczowej kompetencji, pewnie najlepiej by było dla Ciebie, żeby to była kreatywność. Kreatywność, czyli co? Zróbmy sobie takie ćwiczenie – weź ołówek, kajecik i napisz czym jest kreatywność i kto i kiedy jej używa.

Spoiler alert – możliwe, że właśnie Ty, przed chwilą.

Kreatywność to umiejętność tworzenia czegoś nowego, a wchodząc w większy szczegół, Wikipedia mówi nam, że to proces umysłowy pociągający za sobą powstawanie nowych idei, koncepcji lub nowych skojarzeń, powiązań z istniejącymi już ideami i koncepcjami. Dlaczego ten proces jest tak super (i tak super-ważny)? Oto kreatywna lista przebojów.

natalia florek personal branding marka osobista rozwój osobisty kompetencje przyszłości kreatywność pomysł żarówka
Żarówka – międzynarodowy symbol kreatywności 😉 Fot. Junior Ferreira

Miejsce 7: Ballada w stylu polskiego rocka pt. „Lepsze życie”

„Lepsza jakość życia” to znany (i zgrany!) szlagier. ALE: poświęcanie czasu na kreatywne zadania ma naukowo udowodniony wpływ na obniżenie poziomu stresu, poprawę odporności, a nawet przedłużenie życia. W 2020 już to powinno wystarczyć (#globalnapandemia), jednak jeśli spojrzymy na długoterminowe efekty psychologiczne, takie jak budowanie pewności siebie, podniesienie nastroju oraz zwiększenie umiejętności współpracy, dostajemy na tacy dopalacz do wszystkich tych umiejętności, które będą nam potrzebne na rynku pracy 2050 (a pewnie i 2025).

Miejsce 6: Importowany prosto z Korei hit K-Pop „Ctrl+c Ctrl+v (no more)”

Jak już zapewne wiecie, jeżeli Wasza aktualna praca składa się z powtarzalnych zadań to pewnie nie należy się do niej jakoś bardzo przywiązywać. Jeżeli coś może zostać zautomatyzowane, to zostanie – będzie to w efekcie mniej kosztowne i będzie generować mniej błędów. A wiecie czego NIE MOŻNA zautomatyzować? Tak, brawo, kreatywności 🙂

natalia florek personal branding marka osobista rozwój osobisty kompetencje przyszłości kreatywność pomysł żarówka
A wiele żarówek symbolizuje miliony kreatywnych myśli! Fot. Skye Studios

Miejsce 5: Rapowy klasyk lat ’90 „Everybody’s got game”

Jeżeli wrócimy do zadania z początku tego tekstu, mogę się założyć, że większość z Was odniosła się jakoś do sztuki. To prawda, że tam najłatwiej o kreację, jednak błędem jest założenie, że kreatywność ogranicza się tylko do tego wąskiego sektora. Wręcz przeciwnie, potrzeba tworzenia czegoś nowego jest tak uniwersalna, że właściwie nie istnieje branża, w której ta cecha nie byłaby pożądana, a wręcz konieczna do przetrwania na nadchodzącym rynku. Kto się nie rozwija, ten się cofa czy jak to tam szło.

Miejsce 4: Alt-rockowy przebój smutnej wokalistki „Nie jestem taka jak ona”

Kto był bardziej kreatywyny: Picasso czy VanGogh? A może z innej dziedziny, żeby jednak odejść od sztuki: Steve Jobs czy Mark Zuckerberg? Albo jeszcze inaczej: Picasso czy Zuckerberg?! 🤯 Kreatywności nie da się efektywnie zmierzyć ani porównać (a próbują, ach, jak próbują i nic!). To jeszcze jedna specyfika tej cechy, która sprawia, że tak skutecznie opiera się automatyzacji. Dodatkowo, dzięki temu, że trudno się w jej zakresie porównać, po prostu tego nie robimy i każdy ma luz i może sobie rękodzielić, beatboxować czy grać w RPG do woli.

natalia florek personal branding marka osobista rozwój osobisty kompetencje przyszłości kreatywność pomysł żarówka
A te są po prostu ładne, kolorowe. Fot. Jesper Garratt

Miejsce 3: Ulubiony kawałek raveów w 2016 „Pro-blems”

Jesteśmy na podium, więc będzie coś bardziej przekładalnego na pracę. Osoby kreatywne, ponieważ są nastawione na tworzenie, nie są szczególnie przejęte, kiedy im coś nie wychodzi, a porażki, błędy czy własną niewiedzę traktują jako szansę na rozwój. Nie istnieją problemy, tylko wyzwania. Nie muszę chyba dodawać, że taki mindset to szóstka w totka dla potencjalnego pracodawcy?

Miejsce 2: Coś bardzo starego „Should I stay or should I go”

Nie chcę straszyć, ale ta automatyzacja, o której tyle piszę, będzie szła coraz szybciej i będzie pozwalała na dalsze automatyzowanie zawodów, które jeszcze teraz wydają się bezpieczne. Do tego nasze niezbyt świetne radzenie sobie z tematem klimatu, dość absurdalne wybory polityczne i niczym nieuzasadnione nastawienie „jakoś to będzie” powoduje, że tak, owszem, „jakoś” będzie, ale jak nie wie nikt i nikt nawet nie próbuje tego przewidzieć. Umiejętność radzenia sobie w sytuacjach zmiany i niepewności będzie zupełnie oddzielną kompetencją, o której napiszę. Ale może wiecie już teraz jacy ludzie najlepiej sobie z nią radzą? Tak! Znowu dobrze! Kreatywni.

Miejsce 1: Top wszechczasów „I will always love you”

Ja tu ciągle o przyszłości, ale wiecie co jest najsuperowszego w kreatywności i dlatego właśnie znalazło się na pierwszym miejscu? Że ZAWSZE była kompetencją przyszłości, niezależnie od tego kiedy się nią wykazano. Leonardo DaVinci, pierwszy z brzegu, to był bardzo kreatywny koleś, nadal tak uważamy. Cecha, która pozwala ludzkości iść do przodu nigdy się nie przedawni. Łza wzruszenia.

Więc teraz szybko, googluj „10 sposobów na rozwój kreatywności” i dajesz, rozwijaj, twórz i kreuj 😉